UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 20 marca 2011

62.

brak wytłumaczeń. po prostu brak weny. nic nie mogłam na to poradzić. epickie wejście nr 2?

- Masz lukier na nosie - Megan zaczęła się śmiać.
Jej humor wzmógł się, kiedy Jared zrobił zeza by sobaczyć swój nos. Uśmiechnął się i starł go palcem.
- Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie? - spytał.
- A co cię powstrzymuje? Zwykle nie zadajesz "przed pytań" - odparła dalej się uśmiechając.
- No bo... W tym kartonie o nas nie znalazłam żadnej wzmianki na temat This is War... Nie lubisz tej płyty czy jak?
- Znalazłeś temat. Nie powinieneś przypominać o tym jakim jesteś denerwującym człowiekiem grzebiącym w cudzych rzeczach - spuściła wzrok w zamyśleniu. - Teraz rozumiem przesłanie początkowego pytania.
- Ale odpowiesz? - Jared próbował pochylić się tak, by spojrzeć jej w oczy. Niemal położył głowę na kolanach, kiedy udało mu się i na twarz dziewczyny znów wstąpił uśmiech.
- Ty naprawdę powinieneś przystopować ze swoim egoizmem - powiedziała wreszcie. - No cóż... TIW jest inna niż starsze płyty i mogę przyznać, że mam większy sentyment do tych starszych, ale... Ma swój własny klimat.
- Który ci się nie podoba, tak?
- Tego nie powiedziałam - dźgnęła go palcem w ramię. - Jest weselsza. Jak słucham części piosenek to z niewiadomych powodów się uśmiecham przez melodię. Tak po prostu.
Wzruszyła ramionami.
- Ale dalej mi nie odpowiedziałaś na pytanie - wokalista drążył temat.
- Ohhh, a ty swoje. Chcesz mojej chamskiej szczerości? Proszę: ona nie ma prawdziwie marsowego klimatu. Takie ot wesołe pioseneczki do śpiewania pod prysznicem. Choć fakt, część cytatów ci wyszła, mój drogi. A co do "Wojennych Pamiątek" to po prostu mam je porozrzucane po pokoju, bo czasem się mi przydawały do promo.
Leto zamurowało.
- Tylko się nie popłacz z powodu krytyki - pocałowała go w policzek i podeszła do szafy.
Wyciągnęła stamtąd dwa albumy ze zdjęciami i znów obok niego usiadła.
- Wiesz... Może to moje odczucia, ale przez to, że zbliżyliście się melodycznie do popu zaczęło się wami interesować wiele dziewczynek bez własnego życia, które od razu się w tobie zabujały.
- I to cię tak bardzo wkurza? - spytał z lekkim wahaniem.
- No wiesz... Zawsze wydawało mi się, że wam zależy na jakości, a nie ilości - otworzyła pierwszy album i zaczęła go kartkować.
Po chwili znalazła odpowiednią stronę i podsunęła do Leto.
- To jedne z pierwszych promo w Londynie, na które z ciekawości poszłam. Później chodziłam dla towarzystwa, nigdy specjalnie się w to nie udzielałam, po prostu chciałam zobaczyć kim są ludzie, którzy uważają się za rodzinę.
Na zdjęciu było dziesięć uśmiechających się osób, z których osiem była płci żeńskiej. Kilku z nich miała na twarzy glify lub koszulki z cytatami piosenek z drugiej płyty. Wszyscy wahali się w wieku mniej więcej piętnastu - dwudziestu lat i mieli na sobie ciemne ubrania. U stóp trzymali transparent ze znakami Marsów z napisem "Provehito In Altum" przechodzącym przez środek.
- To jest londyński Echelon jaki poznałam w 2006 roku, kiedy przyjechałam na studia. I naprawdę dzięki nim bardziej się tutaj zaklimatyzowałam - przerzuciła kilka stron. - A to dla porównania zdjęcie zrobione w zeszłym roku po wydaniu This Is War.
Na tej fotografii osób było ponad dwadzieścia, jednak w tym przypadku było to dość mieszane towarzystwo. Było kilka osób z poprzedniego zdjęcia, bardziej poważnych, ale wciąż trzymających się razem i uśmiechniętych. Jednak przeważał tutaj różowy kolor akcentujący wiele bluzek z podobiznami członków zespołu. Na pierwszy plan wyszła dziewczyna sporych rozmiarów w koszulce z napisem "I love Jared Leto" i zdjęciem wokalisty w wielkim sercu.
- Zauważyłeś jakieś różnice? - spojrzała na Jareda, który wciąż wpatrywał się w zdjęcie. - Nie będę cię więcej dobijać. Wasza muzyka jest naprawdę świetna, ja tylko stwierdzam fakty. Nie załamuj się, po prostu doceniaj tych, którym serio nie chodzi o to, by was zgwałcić.
Leto niezauważalnie poruszył wargą w prowizorycznym uśmiechu.
- Widziałam to! - Megan zaczęła go dźgać palcami w bok. - No już, uśmiechnij się.
W końcu wokalista drgnął w odczuciu łaskotania.
- Ahaaa, masz łaskotki - zatriumfowała Ćma próbując znów trafić na tamto miejsce.
Jared w mgnieniu oka oderwał wzrok od albumu i złapał ją za ręce uśmiechając się zadziornie.
- Mister Jared Joseph Leto odzyskał zdolność uśmiechu. Czy ktoś ma statuetkę dla mistrza? - Megan niemal krzyknęła tworząc "dostojny" ton głosu.
- No i co teraz? - spytał.
- A co sobie wymyśliłeś?
- A ty?
- Niegrzecznie jest odpowiadać pytaniem na pytanie - Ćma próbowała wyswobodzić ręce tak, że Jared stracił równowagę i oboje runęli na kanapę.
- I coś narobiła? - Jared mimowolnie zaczął się śmiać.
- A co to moja wina, że jestem od ciebie silniejsza? Za mało jesz - zaczęła się śmiać razem z nim.
- Osz ty... - zaczął Leto próbując wstać, ale dziewczyna zaparła się łokciami o jego brzuch tak, że znów spadł na kanapę. Usłyszał szelest pod plecami i zmarszczył brwi.
- Co jest? - spytała Megan.
Wokalista sięgnął ręką pod siebie i wyciągnął zdjęcie.
- Zapomniałem, że je odłożyłem. Chciałem cię poprosić, byś mi to przetłumaczyła - uśmiechnął się słodko.
Ćma wzięła zdjęcie do ręki i spojrzała na nie.
- To jest zdjęcie, które wysłał mi Martin, kiedy byli w USA... - odwróciła je i przejrzała wzrokiem napis. Parsknęła śmiechem. - To nie jest nic ciekawego do tłumaczenia.
- Zrób to dla mnie, chociaż kilka słów w twoim języku się nauczę, proszę.
- No dobra... - Megan z trudem opanowała cisnący się śmiech. - Tu jest napisane: "I'm sure you'll like this... cool blond guy. Smile. Martin." Usatysfakcjonowany?
- Powiedzmy - podniósł lekko głowę i pocałował ją zmuszając do tego, by się bardziej pochyliła.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i odwzajemniła pocałunek.
- Hej, jest tu kto? - Megan usłyszała głos Kate.
Ćma oderwała się od Jareda.
- Zaczekaj tu - powiedziała i wstała z kanapy, by zejść na dół.
Wokalista zamruczał coś w odpowiedzi w niezbyt dobrym humorze.

- Hej - przywitała się Ćma.
- Możesz nam wyjaśnić co twoja mama robi tutaj? I dlaczego śpi? - spytała Kitty.
- Wczoraj koło północy Bartek napisał mi SMSa, że się z nią pokłócił o Sam i że mama wraca porannym autobusem. Wyszłyście zanim zdążyłam wam cokolwiek powiedzieć.
- Ahaaa... A telefony nie istnieją w drugą stronę przypadkiem? - Shadow zaczęła się droczyć.
- No wiesz... Przyszedł pewien nieoczekiwany problem i zapomniałam o wszystkim.
- Problem? Co za problem? - Liz podeszła do Ćmy i położyła rękę na jej ramieniu. Ta uśmiechnęła się.
- Spokojnie, to nie jest aż tak poważna sprawa.
- Co masz na myśli? - Kitty zmarszczyła brwi.
- Pięć. Cztery. Trzy. Dwa. Jeden - odliczyła Megan.
- I AM DŻLUPIJA BLONDINKAE!! - krzyknął Jared zeskakując z drabiny z rękoma w górze.
Liz i Kate spojrzały na siebie i w tym samym momencie wybuchnęły śmiechem. Shadow w końcu nie wytrzymała i śmiejąc się usiadła na podłodze siadem płaskim.
- Co... ty mu... powiedziałaś? - spytała w ojczystym języku Kitty tamując chwilowo śmiech.
- Miałam nadzieję, że nie będzie się aż tak tym obnosił - odpowiedziała podzielając ich humor.
Za to Jared powoli zszedł ze schodów z niepewnym uśmiechem na ustach.
- O co chodzi? - spytał.
- Nie..., nic - Megan położyła głowę na jego ramieniu wciąż chichocząc.
- Co tu się dzieje? - znów ktoś użył polskiego.
Nagle w domu zrobiło się cicho. Wszyscy spojrzeli w stronę sofy, z której powoli wstawała Agata Stone.
- Oh shit - wyrwało się Shadow.