UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

wtorek, 29 czerwca 2010

33.

Dobrze wiedzieć, że jestem Megan... Raczej jej nie przypominam... ani z wyglądu, ani z charakteru, ani z talentu. Trochę chyba ją wyszlifowałam za bardzo. I jest drętwa lekko. Pozdrawiam cię Paulinko i dziękuję, że czytasz to ułomstwo od początku ^^. I nie martw się wszystko w swoim czasie *chichot*. Chyba te krótkie notki będę tutaj robić co odcinek... xD.

Tomo pchnął drzwi Golden Seeda i cała czwórka weszła do środka. Shadow i Liz od razu do nich podbiegły.
- A już myślałam, że was tu nie będzie. - mruknęła Ćma z przekorą.
- Nie wymigasz się od odpowiedzi. - odpaliła Shadow.
- A jakich odpowiedzi? Nie ma nic do obgadania. Zwłaszcza dla osób, które nie słuchają. - odrzekła Megan ze spokojem.
Marsy zachichotali.
- Sądząc po ich minach to jest. - Shadow spojrzała na chłopaków uważnie. - Marsz do stolika i siadać. Ja stawiam.
- Tomo, ona znów mi rozkazuje. Ratuj. - Megan spojrzała błagalnie na gitarzystę.
Ten zrozumiał jej kolejny teatrzyk i postanowił przyjąć rolę obrońcy.
- Nie martw się, obronię cię. - poklepał ją po ramieniu.
W tym czasie Jared dusił się ze śmiechu za plecami swojego brata - nikt do końca nie wiedział co go tak rozwaliło.
- Wariaci... - mruknęła Kate idąc do kasy i zostawiając szóstkę, by zrobili co prosiła.
- Dobra, chodźcie, ludzie się gapią... - Liz ruchem dłoni wskazała stolik.
Megan wzruszyła ramionami i zespół podążył za nią i przyjaciółką. Usiedli w kolejności: Jared, Megan, Tomo, Shannon, puste miejsce, Liz.
- Dobra, rozumiem, że jesteś zła na Shay, ale ludzie, możecie mnie oświecić?
Ćma spojrzała na Jareda.
- Myślę, że to aż tak wielki sekret nie jest. Jak myślisz?
- Wiesz... Dwie osoby w tą czy w tą nie robią różnicy. - odpowiedział jej wokalista.
- Dobra, spowiadać się. - Shadow przyniosła napoje.
- Yyyy... Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Jestem uczennicą klasy... dyplomowej. Ostatni raz spowiadałam się przed... jakoś tak rokiem... Pana Boga...
- Skończ. - przerwała jej Kate. Do wtóru Marsy wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Przepraszam. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze to pamiętam.
- To w końcu jesteś wierząca czy nie? - spytał Shannon.
- Kwestia kiedy potrzebuję Boga. Głównie przed egzaminami...
- Macie zamiar tak zwlekać? - Shadow się niecierpliwiła.
- Wyluzuj. - odpowiedziała Megan.
- Nie trzymaj jej już w niepewności. Nie widzisz, że wychodzi z siebie? - spokojnie odparł Jared.
- I o to mi chodzi. - szepnęła Ćma.
- Pozwól im wiedzieć. Dość się nadenerwowały. - Jared uśmiechnął się.
- A oni znów swoje... - mruknął Shannon.
- Shannimal! Niszczysz narastające napięcie! - zbeształa go Megan [kocham to słowo!]. - Tomuś, posiadasz tą karteczkę?
Gitarzysta skinął głową wręczając jej papier.
- No więc, kochane moje współlokatorki, fantastyczne przyjaciółki, najwspanialsze osoby na tej Ziemi. Pragnę wam coś pokazać. Dwa przedziwne fakty, które są niepowtarzalne i niezłomne. Dwa fakty, które powinnyście znać i które stały się bez mojej wiedzy. Które po prostu są i już. Które bardzo mi się podobają.
Megan nabrała powietrza.
- Rany, jaki tekst. Wymyślasz go na poczekaniu czy go sobie przygotowałaś? - spytała Kate.
- Wymyślam go teraz, kochana. - odparła Ćma i znów zabrała głos podniosłym tonem. - Tak więc, drogie przyjaciółki. Pragnę przedstawić wam fakt nr 1. Oto on.
Rozwinęła kartkę i przysunęła ją do przyjaciółek.
- Ja... yyy... myślałam, że... - próbowała coś powiedzieć Shadow.
Ćma zabrała kartkę i na powrót wręczyła ją Tomowi.
- Pragnę ogłosić, że nie mam zamiaru robić z tym nic. Nie będę szukać osoby X, która mi to podrzuciła, a także nie urwę kontaktów z tym zacnym zespołem. Ponadto pragnę dodać, że to tylko plotka, a my jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda, Tomuś? - wyszczerzyła się do gitarzysty i położyła mu rękę na barkach.
- Mam dziewczynę... - zaczął i wzruszył ramionami. Za chwilę uśmiechnął się szeroko. - A my jesteśmy tylko kumplami, to fakt.
- Dziękuję. Tak więc fakt nr 1 został ujawniony. Nadszedł czas na fakt drugi, do którego muszę dodać trochę wstępu. - Megan zrobiła aktorską przerwę. - W dniu wczorajszym obecna tutaj Kate Shadow zaprowadziła mnie siłą na imprezę i sąd w składzie Tomo M., Shannon L., Jared L. oraz Megan S. uznał ją za winną kary nie poznania prawdy. Jednak w związku z prośbą wysuniętą przez jednego z członków sądu, kara została pomniejszona do minimum czasu. Oznacza to, że winna dowie się tego z opóźnieniem, by w tym czasie pomęczyły ją wyrzuty sumienia oraz determinacja. W dniu wczorajszym przez niefortunny zbieg okoliczności wyszło na jaw, że... - Ćma zawiesiła głos. - Przykro mi nadeszła pora na reklamy. Polecamy krem nivea...

poniedziałek, 28 czerwca 2010

32.

Krótkie. Rzeczowe. Nudne jak zawsze.

- ... U Poe chodzi o to, że był po prostu... inny. - zakończyła Sarah.
- Tak. I do tego mroczny. - dodała Megan.
Stanęły obok szafki Ćmy. Dziewczyna zaczęła wykręcać szyfr.
- O co chodzi z tym unikaniem Shadow i Liz? - zagadnęła młoda Brown.
- Eh... Upierają się, że mam jakiś sekret i chcą, bym go zdradziła.
- A masz?
- Nie wiem czy można to nazwać sekretem. To bardziej... prywatna sprawa.
Megan otworzyła szafkę. Była zajęta wyciąganiem książek z torby. Nie zauważyła, że wypadła z niej jakaś kartka. Nie umknęło to uwadze Sarah, która podniosła papier z podłogi.
- To chyba twoje. - podała Ćmie zgiętą na pół kartkę.
Ta zmarszczyła brwi biorąc ją. Otworzyła i uważnie spojrzała na nią przez chwilę. Zmarszczyła czoło jeszcze mocniej. Coś w niej drgnęło. Zgniotła papier wciskając go na dno torby.
- Ludzie potrafią być podli.
- Co to było?
- Wolisz nie wiedzieć. Plotki.
- Masz racje. Plotki to dno. Co teraz masz?
- Angielski. Ten Poe jest naprawdę biedny ze mną...

***

- Co dziś robimy? - spytała Kitty, gdy wychodziły.
- Muszę się naradzić z chłopakami. Wpadnę do Goldena później.
- I powiesz nam o tej "tajemnicy"? - spytała Kitty.
- Jakiej znów tajemnicy? - zainteresowała się Shadow.
- Eh... Wszystko w swoim czasie... - wypaliła Ćma. - O nie... autobus mi ucieka. Naraaaa.
Dziewczyna pognała za maszyną. Udało jej się ją dogonić i w ostatnim momencie wsiąść.
Przyjaciółki patrzyły na nią ze zdziwieniem. Megan unikała ich przez cały dzień, a teraz, gdy chciały siłą wydusić z niej cokolwiek - uciekła im. Nie miały pojęcia jak miałyby ją teraz powstrzymać - tylko Ćma była w hotelu Marsów.
Kate i Liz spojrzały na siebie i wzruszyły ramionami. Spokojnie podeszły do zatłoczonej studentami stacji i czekały na autobus.

***

- Uffff. Dziękuję panu. - powiedziała Megan do kierowcy wchodząc do jego pojazdu.
- Drobiazg, kochana. - mężczyzna odwrócił się i na powrót odpalił autobus.
Podróż była krótka.

***

Megan rzuciła się na szklane drzwi hotelu, nie patrząc na to, że się jeszcze nie otworzyły. Na jej szczęście nikt na to szczególnie nie zareagował. Dziewczyna pomachała recepcjoniście, który ze zdziwieniem odmachał jej zastanawiając się, czy osoba, którą nie do końca sobie przypomina powinna tu być. Nim zdążył ją zawołać, ta siedziała już w windzie naciskając guzik na 6 piętro.
Dotarła do numeru 6277 [Echelon wie o co chodzi xD] i zapukała.
Po chwili otworzył jej gitarzysta grupy.
- Heeej... - próbował się przywitać, ale Ćma mu przerwała.
- TOMUUUUUUŚ, cześć kochanie! - dziewczyna rzuciła się mu na szyję całując w policzek. - Vicki nie będzie zazdrosna, nie?
Wcisnęła mu w rękę zwiniętą kartkę i weszła do apartamentu sama, zostawiając go na progu, zbyt zszokowanego, by się choćby ruszyć.
- Shannimal! - zawołała na perkusistę, który siedział na fotelu ustawionym tyłem do korytarzu i czytał coś w komputerze. - Przepraszam.
Przytuliła go od tyłu.
- Wybaczysz mi?
- Eeee... O co chooo...
- Wiedziałam, że tak. Super jesteś wiesz?!
Jared przyglądał się im z nieukrywanym rozbawieniem. Megan spojrzała na niego i puściła Shanna.
- Oraz młodszy pan Leto. - Megan ukłoniła się niemal dotykając czołem kolan.
Za chwilę usiadła na oparciu kanapy patrząc na niego. Jednak nie utrzymała równowagi i runęła na sofę z głową na kolanach Jareda i wyszczerzyła się do niego.
- Co ćpałaś? - spytał wokalista z uśmieszkiem.
- Jaaaa?? Niiiiic. Jak możesz!!... Chociaż... - Ćma zamyśliła się. - Przed hotelem jakiś koleś podsunął mi proszek. Mówił, że to pyły przywiezione z jakiejś czerwonej planety na końcu układu słonecznego... Myślisz o czymś takim?
- Wszystko z nią w porządku. - powiedział Jared bratu, któremu niemal oczy wyszły ze strachu. - Z jakiej okazji ta szopka?
Ćma wzruszyła ramionami.
- Ja chyba wiem... - mruknął Tomo, który w końcu doszedł do siebie.
Pokazał Shannonowi kartkę, którą wcześniej wręczyła mu Megan.
- Aha... - perkusista oddał kartkę bratu.
Jared spojrzał na nią. Było na niej jedno, duże zdjęcie, a pod nim napis wypisany markerem. Na zdjęciu widać było Toma odwróconego tyłem i uśmiechniętą Megan klepiącą go po plecach. Napis głosił: ODPIERDOL SIĘ OD MARSÓW. NIE BĘDZIE DRUGIEGO OSTRZEŻENIA.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- A co proponujesz, panie geniuszu? - Megan uśmiechnęła się.
- Całkowicie nic. Wiesz kto to?
- Nie. I jakoś nie bardzo mnie to obchodzi.
- Masz fajnych znajomych. - mruknął Shann.
- No jasne, że mam! Troje z nich są gwiazdami rocka, nieźle, nie?- wypaliła Megan.
Cała czwórka wybuchnęła śmiechem.
- Mówiłeś im? - spytała Ćma wokalistę.
- Czekałem na ciebie. - odparł.
- Spodziewałam się. Mieliby inną reakcję na moje przyjście.
- A reszcie mówiłaś? - zrewanżował się wokalista.
- Nie. Shadow musi zapłacić za swoje chamstwo.
- Trzęsiportki.
- I to mówi facet, który wstydzi się własnego zespołu.
- O czym wy gadacie? - zainteresował się Tomo.
- No więc... Yyy... - zaczął Jared.
- Dalej, dalej. - Megan zachichotała.
- No więc? - zniecierpliwił się Shannon.
- Nie wierzę. Jak się wstydzisz to możemy o tym zapomnieć. - zaproponowała Ćma.
- Nie wstydzę się!
- No to co, panie macho?
- Złaź ze mnie. - warknął Jared ze śmiechem.
Reszta bandu przyglądała się temu.
- Ani mi się śni. Jestem zbyt leniwa. - odpowiedziała Megan.
- Dobra, nic już nie mówcie, wiem o co chodzi. - Shannon pokręcił głową. - Tylko bez żadnych publicznych ekscesów.
Perkusista wrócił do przerzucania stron internetowych.
- A ja to nie muszę wiedzieć, tak? - rzucił Tomo.
- Człowieku. A myślisz, że o co chodzi? - Shannimal odchylił głowę, by spojrzeć na kumpla.
Posłał mu znaczące spojrzenie. Tomo zmarszczył brwi.
- Nie... - zaczął.
- Tak. - przerwał Shannon.
- Oni tak zawsze? - spytała Jareda Megan.
- No, wiesz... Zazwyczaj wiedzą co się ze mną dzieje. - Zwłaszcza Shann.
- Mam nadzieję, że to nie są pochopnie wyciągnięte wnioski.
- Raczej są. Ale to trafne wnioski. - zakończył temat wokalista.
- Dobra, czas na drugi etap. Idziemy? - spytała Ćma.
- Idziemy wszyscy. To może być ciekawe. - Shannimal zamknął komputer i poszedł założyć buty.
Jared pomógł Megan wstać i wszyscy wyszli.

niedziela, 27 czerwca 2010

31.

Przepraszam bardzo za przerwę... Ze szkołą wyszło dobrze, ale nie miałam czasu, by pisać, bo musiałam nadganiać oceny... Teraz wakacje, więc oby jak najwięcej. ^^

- Wolność! - szepnęła, gdy znalazła się wystarczająco daleko.
Chwilę potem pożałowała decyzji. Była w środku miasta, w dzielnicy, którą ledwo znała, o bardzo późnej porze, bez telefonu, pieniędzy czy dokumentów.
"Nie panikuj, ta sytuacja nie jest tego warta." Opamiętała się. Poszła na najbliższy przystanek i weszła do pierwszego autobusu jadącego niedaleko parku św. Wawrzyńca. Modliła się, by nie trafiła na jakiegoś kanara. Miała przed sobą długą drogę.
Wśród kilku meneli pijących jabole poczuła się jak nienormalna. W sukience i trampkach pośród kilku facetów w starych płaszczach wyglądała dziwnie. Postanowiła usiąść jak najdalej od nich. Znalazła niepołamane siedzenie na końcu.
- Hej, panienko, dołącz do nas! - krzyknął do niej jeden. Zignorowała go patrząc w okno.
Zamyśliła się, przypominając sobie minione wydarzenia tego wieczoru. Uśmiechnęła się do nocnego, tętniącego życiem Londynu. Autobus ruszył.
Megan nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Była szczęśliwa a jednocześnie zszokowana.
- Uhuhu... Kim jest ten szczęściarz? - usłyszała głos obok siebie.
Odwróciła głowę od okna. Na siedzeniu przed nią siedział okrakiem jeden z grupy żuli. Poczuła śmietnikowy smród i odór alkoholu. Mężczyzna wyszczerzył się do niej, pokazując ubytki wśród ciemnożółtych zębów.
- Słucham? - Ćma zmarszczyła brwi.
- Pytam, kim jest ten szczęściarz. - Menel uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ćma spojrzała na niego pobłażliwie nic nie mówiąc.
- Oh, jaka szkoda, że panienka nie chce rozmawiać... A może się pani namyśli? Mam nadzieję, że się ułoży. - zakończyła wypowiedź i obrócił się. Ku rozpaczy Megan nie poszedł sobie. Dziewczyna modliła się, by dołączył do "Swoich", bo nie potrafiła znieść smrodu, który mu towarzyszył. Starała się oddychać ustami i zapomnieć o odorze odfrunąwszy w przeszłość.
Kiedy na tablicy wyświetlił się napis "Park św. Wawrzyńca", Ćma poczuła się jak najszczęśliwsza dziewczyna pod Słońcem. Wyskakując z autobusu odetchnęła świeżym powietrzem, które było dla niej jak najpiękniejsze perfumy. Podskakując radośnie szybko dobiegła do domu, nim ktokolwiek zdążył za nią podążyć.
Otworzyła drzwi. Do jej uszu doszedł chichot z salonu, który przerwał się, gdy postawiła krok.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - Megan zdjęła buty.
- Myślałam, że wrócisz z Shadow. - odparła Liz.
- Miałam. Ona... A dobra. Nieważne. Idę do pokoju. Zachowujcie się jakby mnie tu nie było. - dziewczyna wyszczerzyła się. - Narazie.
Kitty i Matt siedzieli na kanapie ze spojrzeniami wlepionymi w nią. Ćma wzruszyła ramionami i szybko wspięła się do pokoju.
Pierwszą czynnością było zdjęcie sukienki. Rzuciła ją na dno szafy, obiecując sobie, że nigdy więcej nie poprosi Kate o przetrzymanie ubrania - zwłaszcza eleganckiego. Włożyła na siebie koszulkę Metallici w rozmiarze XXL. Przeklinała w duchu siebie i Shadow, że zostawiła jej torbę w Goldenie, a tam miała wszystkie potrzebne rzeczy: od telefonu, przez notatki, piórnik, książki i zeszyty, po jej brudnopiso-pamiętnik. Rozłożyła łóżko i rzuciła się na nie próbując powstrzymać szybko bijące serce. Był to jedyny organ, który jeszcze się nie uspokoił. Zastanawiała się jak to wszystko powie innym.
- Cześć, mogę wejść? - zagadnęła Kitty zaglądając na strych.
Megan podniosła głowę i spojrzała na nią ze zdziwieniem. Za chwilę usiadła zapraszając ją do środka.
- Myślałam, że Matt jest na dole. - odparła.
- Poprosiłam go, żeby poszedł. Widział, że coś się stało. Wiesz jaki on jest wyrozumiały... - Liz uśmiechnęła się.
- Taaaaak... Przy okazji. Ile czasu razem jesteście?
- Cóż... koło dwóch lat... - Kitty zamyśliła się. - Czemu nie przyszłaś z Shay?
- Ponieważ wyciągnęła mnie z kawiarni, wcisnęła w kieckę i zaciągnęła na tą przeklętą galę. Tłumaczyła to "korzystaniem z życia". Siłą mnie tam wepchała, a ponieważ stamtąd nie można ot tak wychodzić... Jared mi pomógł zwiać. - na myśl o wokaliście, Megan zrobiło się gorąco. - Historia w pigułce... O ekscesach w autobusie z menelami nie będę mówić... Czuję się jak pokraka i jestem wściekła na Kate. Dziękuję za uwagę.
- O nie. Potrafisz się bardziej wściekać... Zwłaszcza w takich sytuacjach. Coś jeszcze się stało. Gadaj. - nie odpuszczała Liz.
Ćma westchnęła.
- Szczerze powiedziawszy nic... Ale wiem, że mi nie wierzysz, więc jeśli chcesz tak zwanych szczegółów... Dowiesz się jak się wszyscy zbiorą.
- A niby czemu?
- Bo... tak. Muszę omówić parę spraw z Marsami.
- Do tego doszło! Masz sekrety z tymi trzema palantami! I nie chcesz się ze mną podzielić!
- Kittay... Jutro. Obecnie jestem kłębkiem nerwów. Nie mogę się skupić choćby na rozmowie. Dasz mi się przespać?
- Jasne. Ale bez kłamstw. Pamiętaj, wyczuwam je na odległość. - Liz przytuliła przyjaciółkę. - Dobranoc.
Gdy klapa zamknęła się, Ćma znów padła na łóżko. Nie wiedziała kiedy zasnęła.

środa, 2 czerwca 2010

30.

To 30 rozdział!! To trzeba uczcić!! Nawet nie wiecie jak ciężko mi było to pisać i jak się śmiałam w czasie pisania xD. Mam nadzieję, że moje samozaparcie nie pójdzie na marne i będziecie mieli niezły ubaw czytając go xD. Ręczę, na Pomegranate Mohawk, że jest totalnie ułomny. Ale taki ma być i koniec. Mogę tylko powiedzieć: Provehito In Altum - odnaldźcie głębię.

- Nie strasz klientów ucząc się tutaj! - powiedziała Shadow do Megan, która popijając zieloną herbatę, czytała notatki z historii.
- Nie chce mi się iść do domu. - mruknęła nie odrywając oczu z zeszytu. - Jakoś nie widziałam ubytków w Goldenie.
- Wciąż mnie przerażasz. Powtórkę mamy we wtorek. Nie umówiłaś się z nikim przypadkiem?
- Tak, z moim zeszytem od historii.
- Coś się stało?
- Nie, czemu? Nie pozwalasz mi się uczyć?
Shadow spojrzała na nią znacząco.
- Aha... Po prostu mają jakąś galę czy coś. - Ćma upiła łyk herbaty.
- "Gala czy coś"? Wiesz o wiele więcej. Gadaj.
- Klient czeka. - Megan próbowała pozbyć się przyjaciółki.
Jednak Kate zawołała Sarah, która od razu podeszła, by obsłużyć klienta. Megan skrzywiła się, gdy przyjaciółka podsunęła sobie krzesło.
- Zawsze musisz wszystko ze mnie wyciągnąć? - spytała Ćma. Shadow pokiwała głową. - Nagrody Kerrang. Dzisiaj było rozdanie. Mieli występ z jednym songiem, a teraz pewnie jest jakaś drętwa impreza, o której tak marudzili. Chcieli, żebym poszła, ale odmówiłam.
- Ty serio nie potrafisz się skapnąć, kiedy los daje ci szansę, hę?
- Niby jaką szansę? Paparazzi uganiających się za mną nazywasz szansą? Nie powiedziałabym... - wzruszyła ramionami. - Jak chcesz to idź. Wrzucili mi na chama kartę do torby, pewnie ci się tam spodoba.
- Oh... Ja nie chcę iść! Chcę, żebyś przestała się zachowywać tak jak... teraz!
- To znaczy?
- Eh... Powinnaś z nimi iść! Masz szansę jak nikt inny! Pomyśl ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu.
- Nie lubię Marsów za pozycję w show businessie. Lubię ich za... ich samych i ich muzę. Nie należę do faneczek, które za wszelką cenę chcą być częścią zespołu, więc nie porównuj mnie. Chcę być tylko ich znajomą do pogadania czy coś... Jasny gwint, trzymaj mnie zanim zacznę mieć omamy.
- Szkoda, że zaprzeczasz sama sobie.
- Wręcz przeciwnie.
- Masz wolny wieczór, nie masz co robić, tylko uczysz się na historię, której i tak nie potrzebujesz. - ciągnęła Shadow. - Czy ja cię zawsze mam wypychać cię za drzwi?
- Nie, chcę tylko trochę spokoju.
- I wolisz tu sączyć setną herbatę.
- Mhm... - Ćma próbowała skupić się na nauce.
Kate posłała jej załamujące spojrzenie. Podczas chwili nieuwagi przyjaciółki powoli podniosła jej telefon ze stołu i oddaliła się. Musiała coś zrobić, jeśli chciała podciągnąć tą znajomość.

***

Jared siedział przy stole bawiąc się widelcem. Próbował też poluzować sobie krawat, który dusił go od początku wieczoru. Tomo rozmawiał cicho z Shannonem. Spoglądali przelotnie na managera, który rozmawiał z szychami branży muzycznej.
- Pewnie znów załatwia jakąś idiotyczną umowę. - mruknął perkusista.
- Ktoś to w końcu musi robić. - odparł Tomo bez przekonania.
- To najbardziej denerwująca impreza na Ziemi. Dziesiątki gwiazd rocka, a sztywno jak na pogrzebie. - Shann przewrócił oczyma.
- Możemy już iść? - Jared zaczął marudzić.
- Zachowujcie się. - John podszedł do nich. - Szkoda, że nie mam niańki dla was.
- Miała być... - mruknął Tomo.
Zespół parsknął śmiechem. Manager pokręcił głową. W tej chwili Jaredowi zaczęła wibrować komórka.
- Na tego typu imprezach telefon się wyłącza. - upomniał go John.
- Jestem aspołeczny. - odgryzł się wokalista odblokowując klawiaturę BlackBerry.
Otworzył SMSa. Zdziwił się, gdy zobaczył jego nadawcę.
- Nasza niania została zmuszona by tu przyjść. - wyszczerzył się do kumpli.
- A tobie się od razu humor poprawił. - wypalił Tomo. Wokalista spiorunował go wzrokiem i nic nie powiedział.

***

- Idziemy! - zarządziła Shadow.
- Nie chcę! - Megan usilnie wyrywała się z uścisku przyjaciółki.
- Chcesz. Chodź. - ucięła Kate.
- Daj mi spokój. Zabrałaś mi telefon. Wcisnęłaś w jakąś okropną kieckę, a teraz pchasz na drętwą imprezę, na którą nie chcę iść. Odbiło ci już totalnie?
- Może tobie też powinno? Korzystaj z życia. - Kate wepchnęła ją do taksówki i podała kierowcy adres. - Będzie pan tak miły i zamknie drzwi?
Wesoły staruszek w zabawnych okularach pokiwał głową z uśmiechem i spełnił prośbę.
- Raz: to twoja kiecka. Dwa: to twój wieczór i twoja szansa. Trzy: masz korzystać z tego co daje ci los. KPW?!
- Błagam pana, wypuści mnie pan! - Megan spojrzała na kierowcę błagalnie.
- Przykro mi. Twoja przyjaciółka tutaj rządzi.
- Nie rób mi tego, Shay! NIe każ mi się użerać z tym całym gównem!
- Eh, przesadzasz. - odcięła się machając ręką. - Widzisz tylko negatywy, cyniczny pesymisto.
- Jestemy na miejscu. - poinformował je kierowca.
Shadow wcisnęła mu pieniądze, prosząc, by poczekał chwilę i pociągnęła za sobą Megan do drzwi lokalu.
- Wiesz co... Nie będę chamska do bólu, jak ty. - szepnęła Shadow z usmiechem.
- Dobry wieczór. - przywitała ochroniarza i wyciagnęla kartę. - Czy mogę prosić Thomasa Milicevica z zespołu 30 Seconds to Mars?
Ten skinął glowa powiedział co przez walkie-talkie.
- On się nazywa Tomo... - mruknęła ćma, ale Kate nie zwrocila na to uwagi.
- Masz się dobrze bawić, rozumiesz? - powiedziała stanowczo.
Megan pokręciła głową. Shadow brutalnie wzięła ją za brodę i zaczęła ruszać jej głową w górę i w doł.
- Co tu sie dzie... oh... cześć. - zza drzwi wyszedł Tomo.
- Cześć. - odpowiedziała Kate. - Przekazuję ją w twoje ręce. Nie chciałam być zbyt brutalna.
- Mhm... Jasne... - mruknęła Ćma wpatrując się w Triady na swoich trampkach. Razem z sukienką pomazane markerem buty dziwnie wyglądały. - Oddasz mi fona?
- Nie zrzędź. - odcięła się Shadow. Zwróciła się do Toma. - Dopilnuj żeby tu była. Może zrozumie o co mi chodzi. Ja uciekam do pracy. Pa.
Wcisnęła Ćmę za drzwi obok Tomo i odbiegła.
- Czuję się jak totalna pokraka. - mruknęła Megan. - Pozwól mi iść. Błagam.
- Jak mi wytłumaczysz o co chodzi.
- Shadow chce, bym korzystała z życia. A ja nie chcę tu być.
- Aha. Wiesz... Ona ma w jakimś sensie rację...
- Raz ktoś mógłby mnie wesprzeć.
- Chodź, tam jest ogródek, można będzie spokojnie porozmawiac.
Przeszli się. Megan wygadała się Tomowi, jak nigdy wcześniej. Była załamana postawą przyjaciółki. Bardzo nie chciała tu iść, nie pasowała do tych klimatów. Dopiero później zdała sobie sprawę jak bardzo zaufała Marsom podczas tych dwóch tygodni.
- Powinna mnie zrozumieć, a nie ciągać mnie w takie miejsca. - zakończyła.
- Ale wiesz... Ktoś się cieszy, że ciebie tu widzi. Nawet nie jedna osoba.
- Dzieki.
- Zostań tu jak chcesz. Niestety, są tu takie przepisy, że cię nie wypuszczą, ale nie musisz tam iść. - wskazał na tłoczną salę. - Wiem, że jest tam drętwo. Ja idę, bo pewnie zastanawiają się, gdzie zniknąłem.
Cma skinęła głową. Oparła się o altanę, a Tomo wszedł do budynku. Był dość ciepły wieczór. Mimo, że Megan odczuwała chłodne powietrze przez cienkie leginsy, nie było jej zimno. Dziewczyna zamyśliła się, wpatrując w gwiazdy.
- Są wspaniałe, nieprawdaż? - odezwał się głos za jej plecami. - Tomo mi powiedział.
Ćma wzdrygnęła się, niemal podskoczyła.
- Nie strasz mnie! - warknęła odwracając się.
Spojrzała na Jareda i parsknęła śmiechem.
- Co jest?
- Nic... Po prostu śmiesznie wyglądasz na żywo w garniturze.
- Dzięki. - wypalił.- Najgorzej jest z tym czymś. - wskazał na krawat. - Zawiązać to łatwo, ale poluzować... to już problem.
- Szczery jesteś.
- Hah, wiem.
W środku jakiś początkujący zespół zaczął grać spokojną balladę. Była nieco drętwa, ale mimo tego wiele osób wsłuchiwało się w muzykę. Jednak wiekszość wciąż cicho rozmawiała.
- Zatańczysz? - spytał wokalista z zadziornym uśmiechem.
- Odbiło ci. Nie umiem tańczyć. - powiedziała kręcąc głową.
- Nie rozśmieszaj mnie. Wiem, że umiesz.
- Nie wiesz.
- W takim razie pozwól mi to orzec.
- Eh... I tak dzisiaj wszyscy robią mi na przekór. Ostatnio cały czas tak jest.
Jared podał jej dłoń. Złapała ją i uśmiechnęła się głupio. Próbowała opanować wstyd, jednak nie udawało jej się to przez długi czas. W końcu uspokoiła się trochę, wmawiając sobie, że jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś ich zobaczy.
Wokalista poprowadził ją na środek altany. Kiedy próbował ją obrócić, ta potknęła się o wystającą deskę i Jared musiał pomóc jej złapać równowagę.
Stanęło na tym, że Megan ledwo trzymała się opierając o barki Jareda. Zaczerwieniła się, nie próbując nic z tym zrobić.
- Jestem niedouczalna... - wymamrotała.
- To nie ma znaczenia. - szepnął.
Spojrzeli sobie w oczy. Megan uśmiechnęła się lekko. Jared odwzajemnił to. Stali tak dłuższą chwilę wpatrując się w siebie. Gdy stało się to trochę krępujące i Ćma chciała go puścić, wokalista zatrzymał ją i krótko pocałował. Dziewczyna była zszokowana, ale nie odsunęła się.
Wokalista odsunął się i uśmiechnął.
- Łał... Nie wiem co powiedzieć... Znamy się ledwo dwa tygodnie...
- Chyba każdy wiedział, że to się tak skończy. - Jared poczuł się trochę głupio. - Prędzej czy później.
- Bardzo przepraszam, ja nie wiedziałam.
- Serio? - nie dowierzał wokalista.
Ćma wzruszyła ramionami.
- Miałam chyba klapki na oczach. Wszyscy mi to mówili, ale...
Kwestia czy... ty się zgadzasz... Nie będę się narzucać.
Dziewczyna pocałowała go w policzek.
- Taka odpowiedź ci wystarczy? - spytała.
Wokalista skinął głową.
- Chyba nie dam Shadow satysfakcji, z tego, co zrobiła.
- To znaczy?
- Przywiozła mnie tu siłą. Tomo ci nie mówił?
- Nie... Powiedział tylko, że nasza niańka jest na zewnątrz. - oboje parsknęli śmiechem.
- Mam prośbę. Pomóż mi stąd wyjść. Nie chcę być osobą publiczną.
Wokalista westchnął.
- Shann będzie smutny, że cię nie widział.
- Jutro go przeproszę. Wpadnę do was, okay?
- Trzymam cię za słowo. Chodź.
Muzyk podszedł do wyjścia. Ćma podążyła za nim, cały czas trzymając go za rękę.
- Ej, słuchaj, jakiś palant porzygał się w kiblu. Będziesz mógł tam kogoś wysłać? Strasznie tam śmierdzi. - zagadał ochroniarza.
W tym czasie Megan cicho przemknęła obok i wyszła z budynku.

Nie każcie mi tego pisać nigdy więcej! xDDD. Wszyscy, którym wydawało się to prawdopodobne: DOCZEKALIŚCIE SIĘ. To jest właśnie uczczenie numeru 30. Przykro mi, że tak długo na niego czekaliście, ale szkoła... to szkoła. Już się boję, jak ja przeżyję następne odcinki, co zaplanowałam...