UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

środa, 2 czerwca 2010

30.

To 30 rozdział!! To trzeba uczcić!! Nawet nie wiecie jak ciężko mi było to pisać i jak się śmiałam w czasie pisania xD. Mam nadzieję, że moje samozaparcie nie pójdzie na marne i będziecie mieli niezły ubaw czytając go xD. Ręczę, na Pomegranate Mohawk, że jest totalnie ułomny. Ale taki ma być i koniec. Mogę tylko powiedzieć: Provehito In Altum - odnaldźcie głębię.

- Nie strasz klientów ucząc się tutaj! - powiedziała Shadow do Megan, która popijając zieloną herbatę, czytała notatki z historii.
- Nie chce mi się iść do domu. - mruknęła nie odrywając oczu z zeszytu. - Jakoś nie widziałam ubytków w Goldenie.
- Wciąż mnie przerażasz. Powtórkę mamy we wtorek. Nie umówiłaś się z nikim przypadkiem?
- Tak, z moim zeszytem od historii.
- Coś się stało?
- Nie, czemu? Nie pozwalasz mi się uczyć?
Shadow spojrzała na nią znacząco.
- Aha... Po prostu mają jakąś galę czy coś. - Ćma upiła łyk herbaty.
- "Gala czy coś"? Wiesz o wiele więcej. Gadaj.
- Klient czeka. - Megan próbowała pozbyć się przyjaciółki.
Jednak Kate zawołała Sarah, która od razu podeszła, by obsłużyć klienta. Megan skrzywiła się, gdy przyjaciółka podsunęła sobie krzesło.
- Zawsze musisz wszystko ze mnie wyciągnąć? - spytała Ćma. Shadow pokiwała głową. - Nagrody Kerrang. Dzisiaj było rozdanie. Mieli występ z jednym songiem, a teraz pewnie jest jakaś drętwa impreza, o której tak marudzili. Chcieli, żebym poszła, ale odmówiłam.
- Ty serio nie potrafisz się skapnąć, kiedy los daje ci szansę, hę?
- Niby jaką szansę? Paparazzi uganiających się za mną nazywasz szansą? Nie powiedziałabym... - wzruszyła ramionami. - Jak chcesz to idź. Wrzucili mi na chama kartę do torby, pewnie ci się tam spodoba.
- Oh... Ja nie chcę iść! Chcę, żebyś przestała się zachowywać tak jak... teraz!
- To znaczy?
- Eh... Powinnaś z nimi iść! Masz szansę jak nikt inny! Pomyśl ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu.
- Nie lubię Marsów za pozycję w show businessie. Lubię ich za... ich samych i ich muzę. Nie należę do faneczek, które za wszelką cenę chcą być częścią zespołu, więc nie porównuj mnie. Chcę być tylko ich znajomą do pogadania czy coś... Jasny gwint, trzymaj mnie zanim zacznę mieć omamy.
- Szkoda, że zaprzeczasz sama sobie.
- Wręcz przeciwnie.
- Masz wolny wieczór, nie masz co robić, tylko uczysz się na historię, której i tak nie potrzebujesz. - ciągnęła Shadow. - Czy ja cię zawsze mam wypychać cię za drzwi?
- Nie, chcę tylko trochę spokoju.
- I wolisz tu sączyć setną herbatę.
- Mhm... - Ćma próbowała skupić się na nauce.
Kate posłała jej załamujące spojrzenie. Podczas chwili nieuwagi przyjaciółki powoli podniosła jej telefon ze stołu i oddaliła się. Musiała coś zrobić, jeśli chciała podciągnąć tą znajomość.

***

Jared siedział przy stole bawiąc się widelcem. Próbował też poluzować sobie krawat, który dusił go od początku wieczoru. Tomo rozmawiał cicho z Shannonem. Spoglądali przelotnie na managera, który rozmawiał z szychami branży muzycznej.
- Pewnie znów załatwia jakąś idiotyczną umowę. - mruknął perkusista.
- Ktoś to w końcu musi robić. - odparł Tomo bez przekonania.
- To najbardziej denerwująca impreza na Ziemi. Dziesiątki gwiazd rocka, a sztywno jak na pogrzebie. - Shann przewrócił oczyma.
- Możemy już iść? - Jared zaczął marudzić.
- Zachowujcie się. - John podszedł do nich. - Szkoda, że nie mam niańki dla was.
- Miała być... - mruknął Tomo.
Zespół parsknął śmiechem. Manager pokręcił głową. W tej chwili Jaredowi zaczęła wibrować komórka.
- Na tego typu imprezach telefon się wyłącza. - upomniał go John.
- Jestem aspołeczny. - odgryzł się wokalista odblokowując klawiaturę BlackBerry.
Otworzył SMSa. Zdziwił się, gdy zobaczył jego nadawcę.
- Nasza niania została zmuszona by tu przyjść. - wyszczerzył się do kumpli.
- A tobie się od razu humor poprawił. - wypalił Tomo. Wokalista spiorunował go wzrokiem i nic nie powiedział.

***

- Idziemy! - zarządziła Shadow.
- Nie chcę! - Megan usilnie wyrywała się z uścisku przyjaciółki.
- Chcesz. Chodź. - ucięła Kate.
- Daj mi spokój. Zabrałaś mi telefon. Wcisnęłaś w jakąś okropną kieckę, a teraz pchasz na drętwą imprezę, na którą nie chcę iść. Odbiło ci już totalnie?
- Może tobie też powinno? Korzystaj z życia. - Kate wepchnęła ją do taksówki i podała kierowcy adres. - Będzie pan tak miły i zamknie drzwi?
Wesoły staruszek w zabawnych okularach pokiwał głową z uśmiechem i spełnił prośbę.
- Raz: to twoja kiecka. Dwa: to twój wieczór i twoja szansa. Trzy: masz korzystać z tego co daje ci los. KPW?!
- Błagam pana, wypuści mnie pan! - Megan spojrzała na kierowcę błagalnie.
- Przykro mi. Twoja przyjaciółka tutaj rządzi.
- Nie rób mi tego, Shay! NIe każ mi się użerać z tym całym gównem!
- Eh, przesadzasz. - odcięła się machając ręką. - Widzisz tylko negatywy, cyniczny pesymisto.
- Jestemy na miejscu. - poinformował je kierowca.
Shadow wcisnęła mu pieniądze, prosząc, by poczekał chwilę i pociągnęła za sobą Megan do drzwi lokalu.
- Wiesz co... Nie będę chamska do bólu, jak ty. - szepnęła Shadow z usmiechem.
- Dobry wieczór. - przywitała ochroniarza i wyciagnęla kartę. - Czy mogę prosić Thomasa Milicevica z zespołu 30 Seconds to Mars?
Ten skinął glowa powiedział co przez walkie-talkie.
- On się nazywa Tomo... - mruknęła ćma, ale Kate nie zwrocila na to uwagi.
- Masz się dobrze bawić, rozumiesz? - powiedziała stanowczo.
Megan pokręciła głową. Shadow brutalnie wzięła ją za brodę i zaczęła ruszać jej głową w górę i w doł.
- Co tu sie dzie... oh... cześć. - zza drzwi wyszedł Tomo.
- Cześć. - odpowiedziała Kate. - Przekazuję ją w twoje ręce. Nie chciałam być zbyt brutalna.
- Mhm... Jasne... - mruknęła Ćma wpatrując się w Triady na swoich trampkach. Razem z sukienką pomazane markerem buty dziwnie wyglądały. - Oddasz mi fona?
- Nie zrzędź. - odcięła się Shadow. Zwróciła się do Toma. - Dopilnuj żeby tu była. Może zrozumie o co mi chodzi. Ja uciekam do pracy. Pa.
Wcisnęła Ćmę za drzwi obok Tomo i odbiegła.
- Czuję się jak totalna pokraka. - mruknęła Megan. - Pozwól mi iść. Błagam.
- Jak mi wytłumaczysz o co chodzi.
- Shadow chce, bym korzystała z życia. A ja nie chcę tu być.
- Aha. Wiesz... Ona ma w jakimś sensie rację...
- Raz ktoś mógłby mnie wesprzeć.
- Chodź, tam jest ogródek, można będzie spokojnie porozmawiac.
Przeszli się. Megan wygadała się Tomowi, jak nigdy wcześniej. Była załamana postawą przyjaciółki. Bardzo nie chciała tu iść, nie pasowała do tych klimatów. Dopiero później zdała sobie sprawę jak bardzo zaufała Marsom podczas tych dwóch tygodni.
- Powinna mnie zrozumieć, a nie ciągać mnie w takie miejsca. - zakończyła.
- Ale wiesz... Ktoś się cieszy, że ciebie tu widzi. Nawet nie jedna osoba.
- Dzieki.
- Zostań tu jak chcesz. Niestety, są tu takie przepisy, że cię nie wypuszczą, ale nie musisz tam iść. - wskazał na tłoczną salę. - Wiem, że jest tam drętwo. Ja idę, bo pewnie zastanawiają się, gdzie zniknąłem.
Cma skinęła głową. Oparła się o altanę, a Tomo wszedł do budynku. Był dość ciepły wieczór. Mimo, że Megan odczuwała chłodne powietrze przez cienkie leginsy, nie było jej zimno. Dziewczyna zamyśliła się, wpatrując w gwiazdy.
- Są wspaniałe, nieprawdaż? - odezwał się głos za jej plecami. - Tomo mi powiedział.
Ćma wzdrygnęła się, niemal podskoczyła.
- Nie strasz mnie! - warknęła odwracając się.
Spojrzała na Jareda i parsknęła śmiechem.
- Co jest?
- Nic... Po prostu śmiesznie wyglądasz na żywo w garniturze.
- Dzięki. - wypalił.- Najgorzej jest z tym czymś. - wskazał na krawat. - Zawiązać to łatwo, ale poluzować... to już problem.
- Szczery jesteś.
- Hah, wiem.
W środku jakiś początkujący zespół zaczął grać spokojną balladę. Była nieco drętwa, ale mimo tego wiele osób wsłuchiwało się w muzykę. Jednak wiekszość wciąż cicho rozmawiała.
- Zatańczysz? - spytał wokalista z zadziornym uśmiechem.
- Odbiło ci. Nie umiem tańczyć. - powiedziała kręcąc głową.
- Nie rozśmieszaj mnie. Wiem, że umiesz.
- Nie wiesz.
- W takim razie pozwól mi to orzec.
- Eh... I tak dzisiaj wszyscy robią mi na przekór. Ostatnio cały czas tak jest.
Jared podał jej dłoń. Złapała ją i uśmiechnęła się głupio. Próbowała opanować wstyd, jednak nie udawało jej się to przez długi czas. W końcu uspokoiła się trochę, wmawiając sobie, że jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś ich zobaczy.
Wokalista poprowadził ją na środek altany. Kiedy próbował ją obrócić, ta potknęła się o wystającą deskę i Jared musiał pomóc jej złapać równowagę.
Stanęło na tym, że Megan ledwo trzymała się opierając o barki Jareda. Zaczerwieniła się, nie próbując nic z tym zrobić.
- Jestem niedouczalna... - wymamrotała.
- To nie ma znaczenia. - szepnął.
Spojrzeli sobie w oczy. Megan uśmiechnęła się lekko. Jared odwzajemnił to. Stali tak dłuższą chwilę wpatrując się w siebie. Gdy stało się to trochę krępujące i Ćma chciała go puścić, wokalista zatrzymał ją i krótko pocałował. Dziewczyna była zszokowana, ale nie odsunęła się.
Wokalista odsunął się i uśmiechnął.
- Łał... Nie wiem co powiedzieć... Znamy się ledwo dwa tygodnie...
- Chyba każdy wiedział, że to się tak skończy. - Jared poczuł się trochę głupio. - Prędzej czy później.
- Bardzo przepraszam, ja nie wiedziałam.
- Serio? - nie dowierzał wokalista.
Ćma wzruszyła ramionami.
- Miałam chyba klapki na oczach. Wszyscy mi to mówili, ale...
Kwestia czy... ty się zgadzasz... Nie będę się narzucać.
Dziewczyna pocałowała go w policzek.
- Taka odpowiedź ci wystarczy? - spytała.
Wokalista skinął głową.
- Chyba nie dam Shadow satysfakcji, z tego, co zrobiła.
- To znaczy?
- Przywiozła mnie tu siłą. Tomo ci nie mówił?
- Nie... Powiedział tylko, że nasza niańka jest na zewnątrz. - oboje parsknęli śmiechem.
- Mam prośbę. Pomóż mi stąd wyjść. Nie chcę być osobą publiczną.
Wokalista westchnął.
- Shann będzie smutny, że cię nie widział.
- Jutro go przeproszę. Wpadnę do was, okay?
- Trzymam cię za słowo. Chodź.
Muzyk podszedł do wyjścia. Ćma podążyła za nim, cały czas trzymając go za rękę.
- Ej, słuchaj, jakiś palant porzygał się w kiblu. Będziesz mógł tam kogoś wysłać? Strasznie tam śmierdzi. - zagadał ochroniarza.
W tym czasie Megan cicho przemknęła obok i wyszła z budynku.

Nie każcie mi tego pisać nigdy więcej! xDDD. Wszyscy, którym wydawało się to prawdopodobne: DOCZEKALIŚCIE SIĘ. To jest właśnie uczczenie numeru 30. Przykro mi, że tak długo na niego czekaliście, ale szkoła... to szkoła. Już się boję, jak ja przeżyję następne odcinki, co zaplanowałam...

1 komentarz:

  1. czytałam to, ale nie wiem czemu nie komentowałam xD haha romantycznie :* XD i shadow to zło :D

    OdpowiedzUsuń