UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

piątek, 26 listopada 2010

53.

- Skończone - Liz wycierała pobrudzone farbą ręce ręcznikiem.
Na stole w koszyczku leżało dziesięć pisanek, na każdej inny ręcznie malowany wzór.
- Spisałyście się na medal - Agata podeszła do stołu i zaczęła oglądać jajka.
- Idziemy? - Megan zdjęła poplamiony fartuch.
- Jasne. Taksówka czy autobus, pani Stone? - spytała Kate.
- Oh, obojętnie.
- Pojedziemy taksówką - Ćma ucięła rozmowę. Wyobraziła sobie narzekania matki przez śmierdzące angielskie autobusy. Wyda choćby 20 funtów, by uniknąć tej sytuacji. Trochę brudu na oknie pojazdu, kilku meneli wożących się po chwili przyłapania przez kanara... Wolała nie ryzykować kazania "Gdzie ty mieszkasz?"

***

- Osiem funtów - rzucił kierowca, kiedy zatrzymali się pod Buckingham Palace.
Ćma wcisnęła mu dziesięciofuntowy banknot i szybko wyszła z taksówki rzucając na odchodnym "reszty nie trzeba". Trochę żałowała tej "reszty", ale jej matka z pewnością zrobiłaby jej o to niezłe wyrzuty.
Wyszły z samochodu i skierowały się do parków. Jak się spodziewały, mimo Wielkiego Piątku, pałac był oblegany przez turystów i dziesiątek sprzedawców korzystających z chwili świąt.
- Oh, cudownie! - westchnęła Agata spoglądając na wypielęgnowane rośliny.
Megan uśmiechnęła się. Wiedziała, że matka kocha kwiaty i w jakimś sensie chciała, żeby dobrze wspominała ten pobyt. Kate i Liz uśmiechnęły się do siebie.
Czwórką chodziły po placu podziwiając ogrody aż w końcu dotarły do parku. Tam kilkoro dzieci bawiło się w berka. Część z nich miała maski królików lub kurczaczki namalowane na twarzy. Parę metrów dalej dwie dość skąpo ubrane w sukienki ozdobione wielkanocnymi symbolami bliźniaczki rozdawały małe czekoladowe jajka życząc wszystkich wesołej Wielkanocy.
- W Anglii Wielkanoc jest super - skomentowała Liz oblizując wargę po czekoladzie.
- Mhm - przytaknęła Kate. - Zupełnie inaczej jak w Polsce. Tutaj wszyscy się cieszą i nie jest tak drętwo.
Dziewczyna wciągnęła powietrze przypominając sobie o obecności mamy Ćmy.
- Nie martw się, jest tam - Megan wskazała na Agatę, która oglądała ręcznie malowane kurki na jednym ze straganów.
Shadow z ulgą wypuściła powietrze.
- Teraz już wiesz, czemu aż tak chcę się jej pozbyć - Ćma uśmiechnęła się.
W tej chwili pani Stone rozpromieniona podeszła do dziewczyn.
- Są prześliczne, nie sądzicie? - pokazała im torebkę z kilkoma figurkami królików.
- Tak, bardzo - odrzekły chórkiem.
Megan ze zdumieniem stwierdziła, że jej rodzicielka jest dość zadowolona z pobytu w Londynie. Najwyraźniej przypadła jej do gustu świąteczna atmosfera Anglików.
- Może chodźmy na muffina? - zaproponowała Shadow. - Zachciało mi się czegoś totalnie słodkiego.
- Czym jest mafin? - spytała Agata z trudem powtarzając angielskie słówko.
- Babeczki. Czysto angielskie - wyjaśniła Liz. - Mimo, że osobiście wolę doughnuty.
- Tam jest cukiernia na wolnym powietrzu. Możemy wstąpić - wtrąciła się Ćma. - Chyba, że idziemy do Starbucksa albo Costy... Tyle, że jest trochę dalej.
- Jestem za tą kawiarenką tutaj. Klimat wielkanocy jest nie do przebicia - zaproponowała Kate.
Przytaknęły i skierowały się w stronę stolików.

- To co chcesz, Moth? - spytała Kitty. - Czekolada razy trzy, banan z makiem, cynamon... Megan?
Dziewczyna wpatrywała się tępo w witrynę. Ocknęła się dopiero na dotyk dłoni Liz.
- Wybaczcie, zamyśliłam się.
- Nie szkodzi - Shadow uniosła kciuk do góry.
Ćma spojrzała na zegarek.
- Kupicie mi coś? Muszę zadzwonić, zaraz wracam - poprosiła przyjaciółki.
Skinęły głowami, a Megan oddaliła się. Wyciągnęła telefon, wybrała numer z kontaktów i przyłożyła telefon do ucha. Po drugim sygnale ktoś z drugiej strony podniósł słuchawkę.
- Bart's here - odezwał się głos.
- Nie szpanuj tak angielskim, mój drogi kuzynie.
- Megan! Nie spodziewałem się telefonu od ciebie. Opowiadaj jak tam? - Bartek wyraźnie się ucieszył.
- W zasadzie wszystko po staremu. Choć może coś się zmieniło, ale nie zwróciłam uwagi. A u ciebie?
- Też norma.
- Słuchaj. Wielka prośba do ciebie.
- Wal śmiało, dla ciebie wszystko.
- Mógłbyś się przez dwa dni zająć moją matką?
Telefon z drugiej strony ogarnęła cisza. Po kilku sekundach Bartek odezwał się bardziej poważnym tonem.
- Co masz na myśli?
- Cóż, moja matka niespodziewanie przyjechała do mojego domu na święta. Po prostu nie pytała, nic. A ja mam takie plany, że nie sądzę, by ona je zaakceptowała w jakikolwiek sposób. Jesteś moją jedyną nadzieją.
- Oj, Megan... Wkopałaś się moja droga Ciemko - Bartek trochę poluzował ton. - Jest jedno czego ciotka kompletnie nienawidzi z niewiadomych powodów, więc zanim cokolwiek zdecyduję muszę znać pewne kwestie, okay?
- Jasne. Jeśli to ma zaważyć na mojej przyszłości...
Oboje parsknęli śmiechem.
- Pytanie pierwsze: jak ostra ma być ta bibka?
- Niezbyt. Tylko kilku znajomych. Coś jeszcze?
- Tak. Pytanie drugie: ile tam będzie alkoholu?
- To kwestia, którą zajmują się inni. Nie mam pojęcia. Ja urządzam inne potrzebne rzeczy.
- Aha... No dobra. Pytanie trzecie i ostatnie: czy ty kogoś masz?
Megan uśmiechnęła się lekko.
- Powiedzmy - wypaliła w końcu.
- Powiedzmy? - powtórzył Bartek. - Odpowiedzi są dwie: tak albo nie.
Ćma westchnęła.
- Niech ci będzie. Tak, mam.
- I wszystko jasne! Kim jest ten szczęściarz?
- Myślę, że go nie znasz, więc nazwisko ci nic nie da.
- Ile razem jesteście?
- Stosunkowo krótko. Z miesiąc.
- No, dobra, kuzyneczko, rozumiem twoją sytuację, ciocia Agata może przyjechać.
- Bartek, dzięki! Kochany jesteś!
- Do usług. Tylko ty wiesz lepiej ode mnie jak dziwna jest twoja matka.
- Pogodziliście się z Sam?
- Nie - odparł ze smutkiem. - Też bym sobie nie wybaczył na jej miejscu, rozumiem ją.
- Przykro mi.
- Nie, daj spokój, to już historia.
- Być może, ale jednak spowodowana przez moją rodzicielkę.
- Ciekawi mnie jak wujek George z nią tyle wytrzymał...
- Hahaha, taa, tato ma do niej za dużo cierpliwości i wyrozumienia. Podziwiam go.
- No dobra, mam zaraz jechać do kumpla, więc muszę kończyć. Napisz mi smsa o której mam czekać na nią na przystanku.
- Pewnie. Jeszcze raz dzięki, Bartuś. Trzymaj się.
- Ty też. Do usłyszenia. Pa.
- Pa - Megan rozłączyła się i schowała telefon do torby.
Szybkim krokiem podeszła do matki i przyjaciółek. Usiadła przy stoliku i spojrzała na smakowicie wyglądającego muffina. Obok niego stała gorąca czekolada posypana cynamonem.
- Bartek powiedział, że będzie na ciebie czekać na przystanku, kiedy przyjedziesz - powiedziała do matki.
- Świetnie! Czy... - zaczęła Agata.
Telefon Ćmy rozdarł się znajomym tekstem Valhalli. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła się.
- Wybaczcie mi raz jeszcze - odeszła kawałek dalej i dopiero odebrała. - Cześć Travis.
- Cześć mała, chciałem się...
- Big T., ile mam ci powtarzać, byś nie mówił na mnie mała?
- Wybacz, przyzwyczajenie, ma... Megan.
- Dziękuję - dziewczyna parsknęła śmiechem. - Więc?
- Dzwoniłem do ciebie kilka razy, ale nie odbierałaś.
- Tak... Rozmawiałam z kuzynem... Ale przejdź do rzeczy, mam pewną sprawę na głowie - spojrzała na matkę, która rozprawiała w najlepsze z Kate i Liz. Ćma uśmiechnęła się, współczując im.
- Czy muzę mam przygotowywać?
- Jasne, jak zawsze.
- Okay... A ustaliłaś kto przynosi procenty?
- Ty to zrób. Jesteś w tym lepszy. Najlepiej złóżcie się na tyle, ile chcecie, wiesz, że ja pije stosunkowo mało.
- Dobra, chyba tyle... To do zobaczenia!
- Yyyy... Travis! - krzyknęła zanim się rozłączył.
- Hm?
Zawahała się moment, ale w końcu spytała.
- Będzie trzech gości, to spoko ludzie, sprawdziłam ich, mógłbyś dać ludziom cynk?
- Jasne, jeśli będą się trzymać zasad to nie ma problemu.
- Mam do nich zaufanie.
- To wszystko?
- Myślę, że tak. Do zobaczenia.
- Narazie, mała.
- TRAVIS! - wrzasnęła mu do słuchawki, ale jedyne co usłyszała to stłumiony śmiech i rozłączanie telefonu.

1 komentarz:

  1. hahahaha, ja już wczoraj czytałam i kocham twoje opowiadanie ;D ja chcę daaalej :*

    OdpowiedzUsuń