UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 25 grudnia 2010

55. When angels become naughty.

Trochę zaszalałam. Moja idealna historia nabrała trochę intensywności. Nie przeraźcie się, sama nie wiem jak napisałam niektóre fragmenty xD. Magia nocnego pisania?

- Cześć, Sarah! Miło cię widzieć - Liz zaprosiła dziewczynę do domu. - Standardowo pierwsza.
- Te imprezy są chyba jedyne, na które przychodzę z wyprzedzeniem. Cześć wszystkim! - zawołała widząc Megan i Kate, które schodziły ze schodów.
- Hej! - odpowiedziała Shadow.
- Czeeeeeść - Ćma standardowo przytuliła się do Brown. - Gadaj co u ciebie?
- Nic - odparła wzruszając ramionami.
- Cała Sarah - Megan zaśmiała się. - Tak w ogóle te rajstopy są świetne.
- Dzięki - Sarah zrobiła zawstydzoną minę starając się ukryć zielone rajstopy w cętki.
- Dobra, nie stójmy w wejściu, siadajcie - zaproponowała Shadow zamykając drzwi. Liz i Sarah posłuchały jej kilka sekund później zażarcie dyskutując na temat nowego anime, a Megan podeszła do kuchni, by nalać sobie wody.
Zanim drzwi domknęły się do końca coś zatrzymało je. Shadow zmarszczyła brwi.
- A nas pani nie wpuści, tak? - spytał brunet otwierając je na oścież.
- Pewnie, że wpuszczę. Fajnie, że jesteście - Kate zaprosiła kolejnych gości do środka.
Byli nimi dwaj mężczyźni. Jeden z nich był brunetem w średniej długości włosach i w skórzanej kurtce i zielonym T-shircie ze śmiesznym napisem. Wiele osób z uniwersytetu twierdziło, że osobnik ten, zwany również jako Derek Beale, nigdy nie dorośnie. Drugi natomiast był szatynem, po którym - nawet w lekko opinającej ciało koszuli - widać było częste odwiedziny na siłowni. Travis McNeil, zawsze idealny.
- Witam panie - brunet zasalutował skinając głową w kierunku dziewczyn.

Po przywitaniach szatyn spytał się.
- Co to za goście, o których mówiłaś mi przez telefon?
Ćma, Kitty i Shadow spojrzały po sobie.
- W stosownym czasie ich poznasz, big T. - Ćma uśmiechnęła się znacząco.

Kolejni goście zjawili się kilkanaście minut później.
- Ty idziesz - Shadow dźgnęła Megan w ramię, kiedy usłyszeli dzwonek.
Dziewczyna westchnęła i podniosła się z kanapy. Otworzyła drzwi.
- No nie wierzę! Jednak miałam rację! - Ćma niemal krzyknęła.
- Co się stało? - spytała Kitty.
- Przyszli Vicky i Kevin... Razem.
- Dobrze mówiłaś, Moth - rzekł Kevin wchodząc do domu.
- Słuchajcie dobrej, starej Megan, dobrze na tym wyjdziecie - przytuliła się do pary. - Oby na długo, kochani.
- Widzę, że już wszyscy są... - Vicky przypatrzyła się znajomym.
- Prawie. Czekamy na "gości specjalnych" - Derek mocniej zaakcentował ostatnie dwa słowa.
- Gości specjalnych? - spytał Kev.
- Travis, miałeś im powiedzieć! - Megan krzyknęła na kumpla.
- Wybacz. Skleroza - McNeil popukał się w skroń. - Myślę, że nie macie mi za złe?
- Nie - Vicky machnęła dłonią. - Będzie się po prostu więcej działo.
- Niewątpliwie... - mruknęła Ćma.


***


Pukanie do drzwi rozległo się wcześniej niż Ćma się spodziewała. Przez ten czas towarzystwo zdążyło już się trochę wyluzować i spokojnie zacząć rozmowę. Próbując powstrzymać szeroki uśmiech podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Siemano, spóźniliśmy się? Mój braciszek za długo stał przed lustrem - Shannon przywitał się z Megan.
- A wydawało mi się, że zasiedzieliście się w monopolowym - spojrzała na zgrzewkę piwa oraz torbę butelek w rękach perkusisty. Tomo też trzymał dwie duże butelki z browarem.
- Na mnie nie patrz, przyniosłem tylko dla siebie! - wzbraniał się. Ćma parsknęła śmiechem.
- Właźcie. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam, że zaprosiłam kilkoro dobrych znajomych - wpuściła ich do środka.
- Pewnie, że nie. Im nas więcej tym welesej - odrzekł Shanimal rozglądając się po domu.
Za nim Tomo mruknął coś w odpowiedzi, na co perkusista spiorunował go wzrokiem. Nim Ćma zdążyła spytać o co chodzi Jared zatrzymał się obok niej i czule pocałował.
- Tęskniłem za tobą - powiedział zatapiając palce w jej włosach.
- Ja za tobą też - odrzekła ułamek sekundy przed kolejnym pocałunkiem Leto.
Wsunęła kciuki do szluwek jego spodni i przesunęła się tak, że wyszli na ganek.
- Ekhem - przerwał Shann patrząc na nich z lekkim rozgoryczeniem.
- Oh, braciszku, mógłbyś czasem nie być takim egoistą - odpowiedział mu Jared.
Megan zaśmiała się.
- I kto to mówi - szepnęła.
- Też mnie uważasz za samoluba?
- Zastanówmy się... Tak!
- No wiesz...
- Yyy, osobiście nie chcę wam przerywać, ale może tak przedstawisz nas znajomym, bo dość dziwnie to wygląda z mojej perspektywy - przerwał Tomo.
- Jasne. Oficjalnie czy się chowamy? - spytała Megan młodszego Leto.
- Wyjdzie w praniu - wzruszył ramionami.
Ćma uśmiechnęła się i weszła do domu. W ustawieniu kolegów nic się nie zmieniło pomijając fakt, że teraz wszystkie oczy były skierowane na przybyłych, a niemal opróżniony karton po soku leżał u stóp Sarah, która zastygła bez ruchu z uniesioną dłonią, w której jeszcze przed chwilą znajdował się karton.
- No więc... Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi jeśli na dzisiejszym spotkaniu będzie nas o trójkę więcej. Zaprosiłam gości specjalnych, czyli Tomo Milicevic, Shannon i Jared Leto. Innymi słowy zespół 30 Seconds to Mars - cała trójka uniosła dłonie w geście powitania.
- A to jest Travis, Derek, oczywiście Kitty i Shadow, Sarah, której na chwilę odebrało mowę, Kevin oraz Vicky - dokończyła Megan.
Po usłyszeniu ostatniego imienia mina Tomo z radosnej zmieniła się do poważnej. Gitarzysta spuścił głowę potrząsnął nią lekko i znów ją uniósł lekko wymuszając uśmiech.
- O w cholercię - wypaliła wreszcie Sarah. - Nie no, nie wierzę. Moth zna Marsów.
Megan uśmiechnęła się. Brown opuściła rękę.
- Wybacz mi. Chciałam ci powiedzieć, ale jakoś tak nie dało rady.
- Pewnie, oczywiście...
- I tak cię uwielbiam - przerwała jej Ćma. - Dość stania w progu, big T. zapodaj muzę zaczynamy imprezę. Wszyscy pamiętamy zasady?
Siedmioro przed nią skinęło głowami.
- Oh, sorki, wytłumaczę - Megan zawahała się i odwróciła się w stronę Marsów. - Jesteśmy paczką ośmiu studentów małoważnego londyńskiego uniwersytetu. Na co dzień uczymy się, jesteśmy porządnymi ludźmi, nie robimy nic głupiego. Jednak mamy kilka terminów, podczas których urządzamy imprezy. Zasady są proste. Nieważne, co się stanie, można o tym wspominać tylko wtedy, gdy znów się spotkamy. Mianowicie: na kolejnej imprezie. Brak odstępstw. W innym przypadku przez tydzień wylewamy na głowę osoby, która się wygadała kubły śluzu, sztucznej krwi, mieszanki z jajek albo zimnego rosołu z makaronem. Jeśli osoba się umyje można to powrarzać. Myślę, że wszystko jest jasne?
- Bez dwóch zdań - Tomo parsknął śmiechem. Oboje Leto pokiwali głowami.
- Więc jedziemy.

***

- Jak się bawicie drogie panie? - Jared podszedł do Vicky i Sarah wciskając się pomiędzy nie.
Dziewczyny spojrzały po sobie robiąc zdziwione miny i parsknęły śmiechem. Leto objął Vicky i szepnął jej coś do ucha, na co ta zachichotała.
Megan obserwowała całą sytuację na kanapie uśmiechając się pod nosem.
- Niezła jesteś - rzekł Tomo biorąc łyka z niemal pustej butelki po piwie.
- Co masz na myśli? - odwróciła się do niego.
- Od kiedy pamiętam dziewczyny Jareda zawsze kipiały ze złości, gdy podchodził do kogoś innego.
Ćma roześmiała się.
- Mam kilka dobrych powodów żeby nie być - spojrzała na gitarzystę, który miną domagał się wytłumaczenia. - No wiesz... Jest dorosły, ma swoje życie, jak uda mu się którąkolwiek choćby pocałować to będę w niezłym szoku, a poza tym... Schlał się jak świnia i kompletnie nie wie co robi.
Megan znów się zaśmiała, Tomo zawtórował jej. Dziewczyna wyciągnęła z ręki gitarzysty piwo i pociągnęła łyk opróżniając butelkę.
- Dlaczego mówisz na Travisa big T.? To przezwisko ma jakąś historię czy to przez jego wzrost? - Chorwat zaczął kolejny temat.
Ćma znów zaśmiała się.
- Uwierz, ma dość długą historię, ale nie jestem dość pijana, by ci o tym opowiadać... Poza tym raczej nie chcesz o tym słyszeć.
- Dlaczego?
- Uwierz, mam swoje powody. Mimo to...
- Ej, Miłicłewłicz, co podrywasz moją pannę? - przerwał jej Jared siadając między nich z niemal pustą butelką whisky w ręku.
- A ty już skończyłeś podrywanie moich przyjaciółek? - zapytała Megan.
- No wiesz... To nic poważnego, naprawdę... - chwiejnie wstał z kanapy i spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem. - To ciebie chcę.
Megan ukryła twarz w dłoniach próbując stłumić chichot. Kiedy trochę się uspokoiła spojrzała na Tomo, którego reakcja była podobna.
Leto postawił butelkę obok kanapy a sam z trudem wszedł na stół.
- Jared, złaź stamtąd - powiedziała Megan już z lekką powagą.
- Zostaw go! - rzucił Derek. - Zobaczymy co zrobi.
- Nie jestem pewna czy chcę to zobaczyć - odparła Ćma spoglądając raz na tego raz na drugiego.
- Nie wstydź się, choć do mnie - wybełkotał wokalista wyciągając do Ćmy dłoń.
- I co teraz? - zwróciła się do Tomo.
- Najlepiej byłoby spytać się Shannona...
- Obecnie siedzi w kiblu. Inne opcje? - spytała znowu, a młodszy Leto zaczął się niecierpliwić. W końcu zrezygnował z wciągnięcia Megan na stół i zaczął ściągać koszulkę. Dziewczyna spojrzała na niego. - Co ty robisz?!
- Próbuję zwrócić twoją uwagę, kotku - Jared zachwiał się na stole i złapał się za brzuch. Po chwili substancje, które znajdowały się w jego żołądku, trafiły na jego koszulkę.
Odbiło to się głośnym śmiechem. Megan również z trudem go powstrzymując wstała i wdrapała się na stół.
- A jednak - mruknął Leto obejmując ją w pasie.
- Teraz, proszę pana, wyląduje pan na kanapie - zepchnęła go ze stołu starając się nie trafić na siedzącego Tomo.
Jared spojrzał na nią z osłupieniem. Chwilę później zadrżał. Jego ciało domagało się choćby cienkiej warstwy materiału. Wśród odgłosów obrzydzenia i zakazów założył z powrotem koszulkę i wstał z kanapy chwytając po drodze butelkę whisky i kończąc pić zawartość.
- Odbiło ci? - spytała Ćma z rozgoryczeniem.
- Tak. Na twoim punkcie - złapał ją za rękę i podciągnął do siebie.
Ich twarze znalazły się w centymetrowej odległości. Kilka gości zaczęło śmiać się pod nosem i klaskać, a Derek nie zawahał się z krzyknięciem "gorzko". Megan pokręciła głową i wyrwała się Jaredowi. Ten zdezorientowany stanął jak wryty. Ćma zeskoczyła ze stołu i z nowym planem podeszła do niego.
- Nie przy ludziach, kochanie - zabrała mu butelkę i popchnęła na kanapę. Wokalista drugi raz upadł. Tym razem zakręciło mu się w głowie, a spojrzenie uciekło. Po chwili głowa opadła mu na ramię Tomo, który powoli wstał z sofy i położył wygodnie przyjaciela.
- Mam nadzieję, że żyje... - szepnęła Megan patrząc na Leto.
- Spokojnie, jutro rano będzie normalny. Czasem jak się za bardzo nawali to po prostu przy mocniejszym wstrząsie mdleje - odparł Tomo.
- Dobra ludzie, skończmy temat Jared Leto, zabawa trwa dalej! - Ćma odwróciła się do znajomych, którzy w dalszym ciągu chichotali.
W tym czasie do salonu wszedł Shann z trudem trzymając się na nogach.
- Co mnie ominęło? - spytał nalewając sobie do plastikowego kubka wódki i mieszając ją z colą, co za chwilę połknął lekko się krzywiąc.
- Spytaj brata, albo dołącz do nas - odparł mu Travis wskazując na śpiącego Jareda.
- Biedny Jay... Nie ma takiej głowy jak ja - pogłaskał brata po głowie, co wywołało kolejny wybuch śmiechu.

2 komentarze:

  1. hhahahaahahah, wszystko ci napisałam na gg XD booooskie !

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahahahahahahahahahaha. i nie wiem co jeszcze napisać. XD
    pisz częściej po nocach.

    i to jeszcze nie koniec, nie? :3

    OdpowiedzUsuń