UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

piątek, 14 stycznia 2011

57.

- Nie! - krzyknęła siadając na łóżku.
Za chwilę złapała się za usta i spojrzała na Sarah. Dziewczyna oddychała miarowo, co uspokoiło Megan. Zsunęła nogi z łóżka i wzięła głęboki wdech.
- Nigdy więcej tyle alkoholu - szepnęła do siebie zamykając oczy. Próbowała przypomnieć sobie koszmar.
W głowie przesuwały jej się obrazy przerwanego snu.
Samochód. Wypadek. Krew. Martin.
Pamiętała to jakby to było wczoraj. Wzdrygnęła się. Przetarła oczy starając się oswobodzić myśli z okropnych wspomnień, a przy okazji zetrzeć łzy.
Wstała i cicho zeszła na dół. Weszła do łazienki i przepłukała twarz. Na czole włosy lekko zlepiły się z twarzą od potu. Zgarnęła je i założyła za ucho. Za chwilę wyszła z pomieszczenia i stwierdziwszy, że nie zaśnie skierowała się do kuchni.
Po zejściu na dół stwierdziła, że nie tylko ona ma koszmary. Jared rzucał się na kanapie, a koc leżał na podłodze. Podeszła do niego, przykryła go i pocałowała w czoło.
- Megan Leto... W życiu bym nie przypuszczała... - wyrwał ją głos.
Ćma wyprostowała się zarumieniona.
- Jakoś nie bardzo mi to pasuje... Ty i Jared... Rany, uderzyłaś się w głowę czy co? - kontynuowała Sarah.
- Sama jestem w szoku - odpowiedziała Megan, gdy się uspokoiła. - Może chodź do kuchni, nie budźmy go.
Sarah skinęła głową i obie przeszły na drugą stronę parteru. Megan zaparzyła wodę na herbatę.
- Miałam nadzieję, że cię nie obudzę - zaczęła.
- Nie obudziłaś. NIe mogłam zasnąć - odpowiedziała Sarah. - Ale nie zmieniaj tematu. O co chodzi między tobą a... Nim.
Wskazała na Jareda, który obrócił się na łóżku i głośno chrapnął, co wywołało stłumiony chichot obu dziewczyn.
- W zasadzie sama nie wiem. Jakoś wyszło... W sumie to wina Shadow.
- Kate? A niby czemu?
- Bo mnie zmusiła, bym poszła na galę dla gwiazdek rocka, na których jest nudniej niż na pogrzebie. No i jakoś tak wyszło.
- A dokładniej?
- A co cię to aż tak interesuje? - odgryzła się.
- Nic... Już nie można być ciekawym?
Megan uśmiechnęła się.
- Nawet jeśli próbuję to nie potrafię się na ciebie złościć, wiesz?
- No dobra, skoro nie chcesz o tym to powiedz mi jak się na siebie natknęliście.
- Hahaha chyba za bardzo się wkręciłaś. Ale dobra - zalała herbatę i podała przyjaciółce. - Wszystko zaczęło się od psychofanek i mojego telefonu.
- Tego z Valhallą?
- Akurat przyszedł mi sms, na którym mam "From Yesterday".
- Aha. Mów dalej, już nie przerywam - Sarah upiła mały łyczek herbaty ponaglając Megan ręką.
- Skoro serio chcesz wiedzieć... Nie spodziewałam się takiej wpadki. I nie mam pojęcia czemu cały zespół chce ze mną ciągnąć tą znajomość. Naprawdę, to jest dla mnie dziwne. Zaczęło się od tego, że po prostu gadaliśmy z dziewczynami i Mattem - ratem w Goldenie i oboje Leto wpadli do kawiarni...

***

- Tak rano na nogach? - spytała Liz schodząc na parter. Na zegarze nie było nawet ósmej.
- Jakoś nie mogłyśmy spać... Koło piątej tu przyszłyśmy i gadamy - odpowiedziała Megan.
- Aha... A ten się nie obudził?
- Śpi jak dziecko... Poważnie - Ćma spojrzała na Sarę i obie stłumiły śmiech. Jared kilkakrotnie rzucał się na łóżku lub jęczał.
- Okay, idę się ubrać i muszę iść pożyczyć wesołych świąt kilku osobom. Przyłączycie się?
- O czym gadacie? - wtrąciła się Shadow, która właśnie zeszła ze schodów i położyła głowę na ramieniu Kitty. - Za wcześnie.
- To idź spać - zaproponowała Liz.
- Mamy iść roznosić te jaja to chodź.
- Właśnie, ktoś się przyłącza? - Kitty ponowiła pytanie.
- Muszę iść do domu na śniadanie. Moi rodzice są bardzo przyzwyczajeni do tej tradycji nie wiem z jakiej racji - odpowiedziała Sarah.
- A ty Moth?
- Będę musiała chyba przypilnować niemowlaka przez ten czas - odparła.
Wszystkie parsknęły śmiechem.
- Okay, to się szykujemy - Liz uśmiechnęła się jeszcze i poszła do łazienki.
- Idę się ubrać - odpowiedziała Shadow i również, wolnym krokiem skierowała się na schody.
- My też idziemy? - spytała Megan.
- Fuck the system, posiedźmy tu jeszcze. Jak przyjdą, pójdziemy my - Sarah wzruszyła ramionami i obie znów usiadły do stołu.

***

Jared próbował wstać, kiedy jego głowę przeszył ostry ból.
- Auć! - jęknął dotykając potylicy.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i doszedł do wniosku, że nie wie gdzie jest. Na pewno nie był to jego pokój.
- Dzień dobry - przywitała się Megan. - Cieszę się, że nareszcie wstałeś.
Usiadła na boku kanapy uśmiechając się ze współczuciem.
- Która godzina? - spytał krzywiąc się z bólu.
- No cóż... Dochodzi 12. Wypij to.
Podała mu szklankę.
- Co to?
- Aspiryna. Kawę mogę ci też zrobić, ale musisz się najpierw umyć.
- A gdzie jesteśmy? - wypił zawartość szklanki i otarł usta wierzchem dłoni.
- Shannon miał rację... Ty naprawdę niczego nie pamiętasz jak za dużo wypijesz - pokręciła głową. - Idź się najpierw umyj później ci opowiem. Z pewnością nie chcesz słuchać całego opowiadania w takim stanie.
- W jakim stanie?
- Idź do łazienki. Sam zobaczysz - wstała i pocałowała go w policzek. - Podnoś tyłek, nie będziesz tu wiecznie siedział.
Jared posłusznie wstał i mimo ciągłego bólu doszedł do poręczy schodów. Ćma w tym czasie zdążyła dojść do kuchni i zabrać się za przerwaną czynność.
- Łazienka jest na górze, prosto. I proszę nie gap się na mnie.
Jared lekko się uśmiechnął i wspiął się po schodach. Rozejrzał po piętrze. Wyliczył troje drzwi, na których wisiały rysunki, naklejki czy ostrzeżenia. Na jednych wisiał plakat japońskiego zespołu, którego nazwy nie znał oraz kilka słodkich obrazków. Na widok szczerzącego się kawałka sushi parsknął śmiechem. Z drugiej strony zobaczył tablicę z napisem BEWARE i wystającą spod niej głowę pluszowego misia. Drzwi na wprost zdobiła tylko kartka z napisem "Te drzwi prowadzą do laboratorium biologiczno-chemicznego. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności". Zdziwił się i otworzył drzwi.
- FUCKING SHIT! - wrzasnął spoglądając do dużego lustra na ścianie łazienki. Z dołu dobiegł go tłumiony śmiech.
Pomijając widok swojej twarzy, którego się spodziewał, zobaczył również mnóstwo posklejanych włosów oraz rysunki na policzkach przedstawiające męskie przyrodzenie. Bez skutku próbował sobie przypomnieć, kiedy to się stało.
Bez dłuższego zastanowienia zdjął ubranie i wszedł pod prysznic.

Po 15 minutach wyszedł wycierając się ręcznikiem wyglądającym na nowy, który znalazł obok umywalki. Założył stój z wczoraj żałując, że nie wziął nic na zmianę. Spodnie nadawały się jeszcze do użytku, ale pochlapana koszulka śmierdziała na kilometr. Po chwili zdecydował się, że nie ma ochoty na wdychanie - najprawdopodobniej - rzygowin z alkoholem, więc znów ściągnął T-shirt.
Wysuszył do końca włosy, przeczesał je palcami oceniając się na 4+ wyszedł z łazienki.
Kiedy zszedł na dół Megan dalej krzątała się przy kuchni. Zawiesił wzrok na jej szortach jednak dziewczyna po chwili się odwróciła.
- Mówiłam ci, że wiem kiedy ktoś się na mnie... - urwała. - Załóż coś na siebie, nudysto.
- Wczorajsza bluzka nie nadaje się nawet do ścierania podłogi - zademonstrował jej koszulkę, na której widok skrzywiła się.
- Przyniosę ci coś - wytarła ręce i skierowała się na schody.
- Wolałbym nie...
- Nie będziesz paradować gołą klatą. Przeziębisz się.
- Jak narazie nie jest mi zimno - uśmiechnął się znacząco.
- Zboczuch - parsknęła i weszła do pokoju po lewej. Za chwilę wyszła z czarną koszulką. - Łap.
Leto złapał bluzkę w locie i rozłożył ją spoglądając na nadruk.
- Ty chcesz bym to włożył? - spojrzał na nią zza materiału.
- Chyba, że chcesz już wyjść. Twój wybór - wzruszyła ramionami. - Czasem masz na sobie gorsze rzeczy, co to za różnica?
- Gorsze? Bardzo śmieszne.
- Mówię całkiem poważnie. Powinieneś zatrudnić stylistę.
Megan obeszła Jareda i skierowała się do kuchni. Leto przez kilka sekund wpatrywał się w różowe serce na T-shircie, jednak po chwili wzruszył ramionami i założył koszulkę.
Kiedy doszedł do kuchni Ćma już ustawiła na stole dwa talerze i kubki z kawą.
- Tak w ogóle... Gdzie są dziewczyny? - spytał Jared.
- Rozdają jajka. Taka tradycja. Robimy prezent kilkunastu znajomym. Mogłam też iść, ale spodziewałam się, że właśnie wtedy się obudzisz.
- A Tomo i mój brat?
- Wyszli wczoraj. Tomo stwierdził, że poradzi sobie. Po ilości alkoholu, które wlał w siebie Shann to było szokujące.
- On ma mocną głowę.
- Miałam nadzieję, że to rodzinne. Ale okazało się, że trzy mocniejsze drinki i zaczynasz szaleć, a po sześciu urywa ci się film.
- Naprawdę wypiłem tak dużo? - wokalosta usiadł przy stole i zaczął sączyć kawę.
- Taaa... A później zacząłeś podrywać Shadow i Vicky.
- O fuck - Jared uderzył kubkiem o blat stołu i dwoma rękoma zakrył twarz.
- Mam opowiadać dalej? - uśmiechnęła się.
- Tak proszę - jęknął.
- Jesteś pewien?
- Mhm.
- No cóż... Kiedy już powiedziałeś, że zrobisz dla nich wszystko, zacząłeś snuć plany na najbliższą przyszłość. Potem wlazłeś na stół i zdjąłeś koszulkę. Nim udało się mnie i Tomo ciebie ściągnąć już na nią narzygałeś, a później się uparłeś, że musisz ją włożyć.
- O matko...
- Wcześniej jeszcze z Shannem zaczęliście śpiewać coś co było jakąś łączoną wersją Kings and Queens i Happy Birthday. Po kilku następnych szklankach zacząłeś tańczyć z Kitty i Sarah po czym usiadłeś na kanapę i chciałeś uprawiać ze mną seks. I chyba za mocno cię popchnęłam, bo nagle przechyliła ci się głowa i zasnąłeś... A wtedy Derek w podobnym stanie nie wiem skąd wytrzasnął markera i zaczął ci mazać po twarzy.
- No to pięknie...
- Daj spokój, to była jedna z lepszych imprez. Nikt się o niczym nie dowie. Zostanie między nami jedenastoma.
- Ale u twoich znajomych mam przechlapane... A u Shannona tym bardziej.
- Idę o zakład, że Shann pamięta z tej imprezy niewiele więcej... Masz ochotę na jakieś... Śniadanie albo lunch?
- Chyba straciłem apetyt.
- Łaski bez - nałożyła sobie sałatkę na talerz i zaczęła jeść.
Po chwili Jared wziął widelec i sięgnął na talerz dziewczyny nabijając na niego kawałek rzodkiewki.
- Ej! - zanim Megan zdążyła zareagować koniec widelca zniknął w ustach wokalisty. Uśmiechnął się lekko wydymając policzki. - Niby nie miałeś ochoty na jedzenie.
- Sam nie jestem pewien na co mam ochotę - wzruszył ramionami.
- To zjedz - podsunęła mu sałatkę. - Mogę ci też zrobić coś z mięsa jeśli chcesz.
- Co wy się uparliście, by mnie dobić z tym żarciem?
- Ja? Nic... Sama jestem wegetarianką, ale lubię jak się złościsz - uśmiechnęła się.
- Gdyby nie mój łeb coś bym ci zrobił.
- Może jakiś spacer, żeby ci trochę przeszło? Poza tym trzeba tu wywietrzyć, od wczoraj śmierdzi alkoholem jak w melinie jakiejś... - żachnęła się. Tym razem Jared parsknął śmiechem.
- Okay - odparł. - Skończ jeść to pójdziemy.
- Stoi - Megan z powrotem zatopiła widelec w sałatce i skończyła jeść prowizoryczne śniadanie.

6 komentarzy:

  1. hahahahah chrapiący Jared XD paradujący z gołą klatą a potem w koszulce z serduszkiem, sexi xD ogólnie polew :D

    OdpowiedzUsuń
  2. już 2 tyg minęło, kiedy następny?.:P bunt:P

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny? prooooszęę!

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam tw blog, na jednym wdechu i strasznie mnie zaciekawił! jest świetny, nie mogę doczekać się nn! ;> ~Mee

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy dodasz nowy odcinek? zgadzam się z 'Mee' :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa ... masakrycznie dobry rozdział :)
    Pozdrawiam Caroline

    OdpowiedzUsuń