UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 30 stycznia 2011

58.


jesteście tacy słodcy, kiedy mnie męczycie żeby dowiedzieć się jakim głupkiem jest Jaruś ^^. a poza tym... DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 900 ODWIEDZIN W STYCZNIU. a przede wszystkim dziękuję JustMeMarion za reklamę ^^ to wiele dla mnie znaczy.
Skoro tak dużo ludzi ciekawi los Ćmy... spróbuję pisać to co tydzień, ale nie wiem jak się wyrobię. do ferii wątpię, bym napisała cokolwiek. ale po 12 będą dodatkowe rozdziały ^^
A Mikey Way niech się przygotowuje na kolejny wspólny xD


- Mieliśmy wyjść na spacer, nie chciałem eskorty do hotelu - żachnął się wokalista słysząc propozycję Ćmy.
- I tak prędzej czy później musiałbyś tam iść, więc... Nie pozwól swojemu braciszkowi się martwić - przytuliła się do jego ramienia robiąc maślane oczka.
- Co znów planujesz?
- Przecież wiesz, że nic. Niby kiedy miałabym cokolwiek wymyślić?
- W twoim przypadku wszystko jest możliwe - pocałował ją w czoło i poszli dalej.
Od niemal godziny spacerowali po parku nie przejmując się ilością gapiów. Jareda cieszyło, że nie było tu fanów, których głównym celem życiowym było rzucenie się na niego.
- Wiem jak cię namówić - powiedziała nagle.
Spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Serio chcesz wiedzieć? - po chwili zawahała się nad swoim pomysłem.
- Jak zaczęłaś to mów, nie masz wyjścia.
- Powinieneś przy okazji zmienić T-shirta Liz, przecież jakiś czas temu tak ci przeszkadzał - uśmiechnęła się słodko.
Jared tylko przewrócił oczyma próbując powstrzymać zażenowanie, które próbowało wyjść na jego twarz.
- Przekonałaś mnie - rzekł w końcu.
- Ha! Dobrze dobrane argumenty czynią cuda.
- Gdyby nie kac i cudowna Wielkanoc... Zrobiłbym ci coś, naprawdę.
- Już nie bądź taki. Nie masz na mnie nic, mój drogi.
- Nie bądź taka pewna. Wszystko da się załatwić.
- Pewnie. Nie ma rzeczy niemożliwych dla najwspanialszego Jareda Leto!
- Musiałaś? - westchnął odwracając się.
- Oho, nagle zaczęło ci przeszkadzać moje towarzystwo?
Wokalista przystanął.
- Tylko ze mną się tak droczysz?
- Już pytałeś, panie gwiazda, ale powtórzę: obecnie jesteś najlepszym obiektem. Uwielbiam to robić - jej twarz rozpromienił zadziorny uśmieszek.
- Nie dasz mi odpowiedzi na pytanie dlaczego, prawda?
- To nie twoja satysfakcja w tym momencie się liczy, pogódź się z tym - wcisnęła palec wskazujący w środek jego klatki piersiowej. Jared nawet przez skórzaną kurtkę poczuł na ciele jej paznokieć.
- I myśl człowieku o sobie w twoim towarzystwie - pokręcił głową i pocałował ją w usta lekko przysuwając do siebie.
Megan miała setkę odpowiedzi na jego użalanie się, ale po chwili doszła do wniosku, że tym razem mu się upiecze.
- Młodzi - westchnęła siwa staruszka idąc obok nich o lasce i kręcąc głową. Ćma odprowadziła ją zdziwionym wzrokiem i uderzyła głową o ramię wokalisty chichocząc.
- Chyba nie polubię takich komentarzy - wypaliła, a on pogłaskał ją po głowie. - Jesteś dla mnie za dobry.
- A ty dla mnie za wredna - odparł.
- Czyli wszystko się zgadza - podsumowała. - To idziemy do hotelu czy korzystamy z transportu miejskiego?
- Idziemy. Im dłużej nam to zajmie tym lepiej. I chciałbym wiedzieć co ci chodzi po głowie.
- Nawet gdyby chodziło byś się nie dowiedział.

***

- Powrócił pijaczyna od siedmiu boleści! - przywitał się Tomo, gdy przekroczyli próg apartamentu.
Gitarzysta siedział w fotelu i czytał gazetę, którą kulturalnie odłożył, by porozmawiać z przyjaciółmi.
- Cześć Tomo - odpowiedzieli.
- Gdzie Shannon? - dodał Jared. - O Johna nawet nie pytam.
- John, jak to John, jest na spotkaniu, a Shannon... Ma randkę z toaletą.
- On? Nie wierzę! - uśmiechnął się Leto.
- Po tym jak wróciliśmy zdecydował się jeszcze otworzyć butelkę z koniakiem i tyle z niego zostało - pokazał głową na stół i szklankę z odrobiną alkoholu.
- I przeżył? Gratuluję mu - Megan zaczęła wolno klaskać. - Już u mnie wypił kilka... litrów.
- Dał jakoś radę. Prawie się porzygał do łóżka, ale udało mu się dobiec do kibla w porę - Tomo pokręcił głową, gdy usłyszał jak perkusista znów zwraca do toalety. - Ale mniejsza. Fajna koszulka, szefie.
Uśmiechnął się znacząco, a Jared zrobił facepalma i nie mówiąc ani słowa zniknął za drzwiami swojej sypialni.
- A jak wam się udało? - gitarzysta znów usiadł na fotelu, a Ćma odarła się o framugę.
- Wszyscy cali, pomijając Jareda, każdy ma maksymalnie niewielkiego kaca... Dziewczyny poszły na swoją akcję dobroczynną, a ja musiałam się nim zaopiekować, poza tym nie wliczę w to nieprzespanej nocy, ale to tylko moja wina... Chyba wszystko - wzruszyła ramionami.
- U nas nie było ciekawiej... Pomijając minę Johna jak wróciliśmy - parsknął śmiechem. Tak a propo... Wesołej Wielkanocy.
- I nawzajem... Słuchaj. Mam takie... Dziwne pytanie - zaczęła.
- Dziwne? W takim razie wal śmiało - gitarzysta uśmiechnął się.
- Czego Jared... Nienawidzi?
Chorwat popatrzył na nią głupawo. Gdy odwzajemniła spojrzenie zaczął się śmiać.
- Szczerze nie mam pojęcia po co ci ta wiedza, ale niestety jej nie mam - odpowiedział. - Pewnie ciekawszych rzeczy dowiesz się od kogoś innego. Spytaj Shannona.
- Co ja? - perkusista wkroczył do salonu wycierając usta wierzchem dłoni.
Wziął ze stolika szklankę z koniakiem i jednym duszkiem wlał jej zawartość do ust. Gdy przełknął wrzucił w otwór gębowy miętowego cukierka i rzucił się na kanapę.
- Więc? - spytał zniecierpliwiony patrząc na obserwujące go oczy dwójki. Ci przestali go i spojrzeli na siebie.
- Moth ma do ciebie ciekawe pytanie - Tomo przedstawił ogólnikowo problem.
Megan przygryzła wargę zastanawiając się czy ponowić pytanie. W końcu uśmiechnęła się i ponownie spytała:
- Czego nienawidzi Jared?
Shannon przez chwilę patrzył na nią z otwartymi ustami, by w końcu zacząć się dławić cukierkiem. Ćma podeszła do niego i klepnęła go po plecach.
- Chyba nikt w dziejach nie zadał mi tak genialnego pytania - odparł, gdy złapał oddech. - Ale nie znam odpowiedzi. Mój brat ma fazy. Raz coś go wkurza, a za chwilę tą samą rzecz uwielbia. Ciężko stwierdzić co stale nie znosi... Ale... - zamyślił się. - Jest coś co może ci pomóc.
Perkusista przerwał, by nadać swojej wypowiedzi bardziej tajemniczy charakter. Spojrzał na drzwi sypialni młodszego Leto, co zmusiło resztę do zwrócenia oczu w tę samą stronę.
- Dobra, zgrywam się - powiedział w końcu. - Jak on wybiera ciuszek to nie spodziewajmy się go ujrzeć w tym stuleciu. Słuchaj więc. Jak byliśmy mali mieszkała obok nas dziewczynka, która się zakochała w Jaredzie na zabój. Mieliśmy coś koło ośmiu, dziewięciu lat. No i ona próbowała go za wszelką cenę pocałować. Ooo, miałem z tego niezły ubaw. Po wielu nieudanych próbach udało jej się Juniora dorwać. Jak to on, zaczął się rzucać aż oboje upadli na ziemię. Od tamtego czasu Jared, powiedzmy, że boi się jednorożców.
- Jednorożców? - spytali niemal równocześnie Megan z Tomo.
- Ona miała ich chyba dziesiątki. Mój biedny braciszek wpadł w jej kupę zabawek oko w oko z wielkim różowym, rogatym kucykiem. Zapiszczał i poleciał do domu z płaczem... To było piękne - pokiwał głową wspominając dzieciństwo.
Gitarzysta z Ćmą spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Nie potrafili się powstrzymać i nie zauważyli jak do salonu wszedł Jared i patrzył na nich ze zdziwieniem.
- Z czego się śmiejecie? - spytał, jednak pytanie ulotniło się wśród głośnego śmiechu.
- O co im chodzi? - spytał tym razem brata.
- Pozwól im się nacieszyć zabawną anegdotką mojego autorstwa - powiedział z dumą. Nim wokalista zdążył powiedzieć coś jeszcze dodał: - Nie pytaj więcej.
Jared wzruszył ramionami i usiadł obok brata obserwując Megan tarzającą się po podłodze i Tomo, który łapał się za brzuch próbując powstrzymać śmiech. Minęły długie minuty zanim dwójka się uspokoiła.
Ćma usiadła na podłodze i z głupawym uśmiechem spojrzała na wokalistę.
- O, hej - przywitała się ponownie parskając śmiechem. Odmachał jej w odpowiedzi.
Jej wzrok zatrzymał się na skarpetkach wokalisty i znów wybuchnęła śmiechem.
- Uspokój się już - Tomo poklepał ją po ramieniu.
- Dobra, dość - sprawnie wstała z podłogi i usiadła na krawędzi sofy. - Jared, ja naprawdę nie chcę ci udzielać porad modowych, ale ja noszę bardziej męskie skarpetki od ciebie - wypaliła próbując zachować powagę.
- Co z nimi nie tak? - spytał podnosząc stopę.
- Naprawdę sądzisz, że turkusowy kolor jest dobry na męskie skarpetki?
- A czemu nie? - odparł ze zdziwieniem.
Tomo i Shannon byli gotowi, by znów popaść w niekontrolowany śmiech. Wystarczyłaby iskierka.
- No bo nie sądzę, by w rzeczywistości tak było. Już prędzej różowe włosy.
- Nie napalaj się na mój gniew obrońcy fajnych kolorów skarpetek. Nie chcesz go poznać - pogroził jej palcem.
- Z pewnością... - Ćma urwała, bo w przedpokoju rozległ się hałas.
Ktoś otworzył drzwi i z hukiem wparował do apartamentu.
- Wesołej Wielkanocy, dzieci - przywitał się John wchodząc do saloniku. - Witaj Megan. Nie spodziewałem się tutaj ciebie.
- Hej - uśmiechnęła się do managera, kiedy resztę towarzystwa zamurował jego widok. - Odprowadzałam twoje jedno zagubione dziecko do żłobka.
- Miałeś coś załatwiać - odezwał się wreszcie Tomo.
- Załatwiałem. Ale myśl logicznie, chłopie, kto normalny w święta będzie chciał mieć ze mną do czynienia? - sam zaśmiał się ze swojego żartu, na co inni się tylko uśmiechnęli. - Dobra, mam kiepski humor. Ale mam dla was prezent.
John wrócił do przedpokoju i wjechał stalowym wózkiem do salonu. Znajdowało się na nim od groma słodyczy i ozdób wielkanocnych.
- Doszedłem do wniosku, że wczoraj upiliście się wystarczająco z tego co widziałem, a prezentując alkohol nie będę zbyt oryginalny... Chociaż prawdopodobnie część czekoladek jest nadziewanych alkoholem.
Jared, Shannon i Tomo jak na komendę wstali z miejsc i okrążyli wózek zaczynając obżerać się czekoladowymi jajkami i słodkimi palcami. John w tym czasie usiadł obok Megan.
- Nie wierzę własnym oczom - powiedziała zwracając się do niego.
- To dzieci. A dzieci czasem trzeba rozpieszczać. W tym tygodniu w studiu na serio dali z siebie wszystko...
- Dzisiaj dałeś mi wystarczający dowód, że niektórzy nigdy nie dojrzeją.
- Ale to ma swoje pozytywy.
- Tak są słodcy - oboje zaśmiali się.
- Yyy mam pytanie - Jared odwrócił się trzymając w ręku coś w rodzaju mapy. - Co to jest?
- Poszukiwanie jajek ze skarbami. Jesteśmy prawie sami w hotelu, więc pozwolili mi urządzić niewielką zabawę - John uśmiechnął się.
Wokalista otworzył usta ze zdumienia tak szeroko, że odrobina czekolady zaczęła mu ściekać na brodę.
- Nie bawiłem się w to od dobrych paru lat - uśmiechnął się Shannon. - Idziemy!
Zabrał swoją mapę i nie patrząc na towarzystwo wybiegł z pokoju. Tomo i Jared pobiegli niemal natychmiast za nim.
- Też idź się zabaw - John podsunął Megan zwitek papierów. - Zapomnij o tym, że jesteś dorosła. Każdy jest w środku dzieckiem.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Jesteś jednym z najbardziej szalonych ludzi jakich znam. Ale dzięki, z chęcią - wzięła mapę i wyszła z apartamentu.

3 komentarze:

  1. super :) mam nadzieję, że bd dodawała jak najczęściej :> :o

    OdpowiedzUsuń
  2. ahahahahahhhahhh poległaaaaaaaaaam xD śmieszne z tymi jednorożcami i czekoladą hahahah xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawiść tudzież lęk do jednorożców tego jeszcze nie było :D Wyobraziłam sobie dziewczynkę latającą za małym chłopczykiem w celu skradnięcia mu całusa śmieszny widok :) Ale nic nie przebije "obrońcy fajnych kolorów skarpetek". Powaliło mnie totalnie :D
    BTW co do tej reklamy: jak godne to polecam :)

    OdpowiedzUsuń