UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 11 września 2010

44.

Megan wpadła do Golden Seeda i szybko zamknęła za sobą drzwi. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej stronę.
- Przepraszam - szepnęła i przeszła kawiarnię kierując się do kuchni.
Po drodze znów przeprosiła pana Browna za spóźnienie i powiedziała, że dziewczyny złapała grypa żołądkowa, ale zaraz załatwi kelnerki. Jej szef spojrzał na nią, z początku groźnie, później z lekkim uśmiechem i uznał, że jeśli wszystko sama załatwi - nie ma problemu. Na koniec dodał jeszcze "Co ja się z wami mam. 5 lat pracy i wciąż mnie zaskakujecie." Dziewczyna podziękowała mu i zaczęła pracę.
Do jej okienka podszedł Tomo i objął wzrokiem kuchnię - nigdy szczególnie tam nie zaglądał.
- Hej! - przywitał się.
Megan wzdrygnęła się i szybko odwróciła.
- Czeeeść! - uśmiechnęła się, a później lekko zakłopotała. - Mam do ciebie... i Shanna ogromną prośbę.
- Wal śmiało - Tomo wyszczerzył się pokazując wszystkie zęby.
- No... Wiem, że ty masz w tym jakieś doświadczenie... - zaczęła. Dalej tempo jej słów mogło dorównać szybkości samochodu wyścigowego. - Moglibyście dzisiaj przejąć pracę kelnerów w Goldenie?!
Tomo wytrzeszczył oczy.
- Co proszę? - wydobyło się z jego ust. Ćma nie mogła stwierdzić, czy gitarzysta to powiedział, czy to był tylko szum.
- Prooooszęęęę!! - Megan złożyła ręce niczym do modlitwy i teatralnie klęknęła przed okienkiem. - Shay i Kitty dziś nie przyjdą, wytłumaczę ci później, a pan Brown mnie zabije jak nie będzie kelnerów... ja nie wyrobię sama ze wszystkim.
Tomo westchnął.
- Fartuszki i notesy proszę - wyciągnął rękę w jej stronę.
Ćma podniosła się z kolan i wybiegła z kuchni. Wzięła z wieszaka męskie uniformy i podbiegła do gitarzysty.
- Dzięki, dzięki, DZIĘKI!! - rzuciła się na niego i przytuliła. Tomo ugiął kolana, by utrzymać równowagę.
- nie zabij mnie! Zostaw to sobie na potem - wydusił.
Megan puściła go.
- Wybacz - podała mu uniformy. - Jestem wielki.
- Tak przy okazji... Gdzie jest nasz kochany wokalista?
- Ohhh... zaciekawił go świat i obecnie jest ofiarą pogoni swoich własnych psychofanek - oboje parsknęli śmiechem. - Pogadeamy później, okay? Nasi klienci się niepokoją.
Ćma spojrzała przez ramię gitarzysty. Ludzie rzeczywiście wyglądali na zdenerwowanych.
- Robi się, madame. Twoi rycerze biorą się do roboty!
Megan uśmiechnęła się i poszła do kuchni.

***

- Moth?
- Słucham? - Megan nie odrywała się od maszyny. Rozpoznała głos Shannona.
- Jakiś facet powiedział, że chce... kupę z kremem. Co to jest? - pokazał jej kartkę z zamówieniem.
- Ten miły pan ma okrągłe okulary, niczym Harry'ego Pottera i jest prawie łysy?
- Taaaaaak...
- To żargon, którego używa. Chodzi o kawę na bazie czekolady. Już nawet nie pamiętam kto tak pierwszy powiedział.
- Miło - mruknął perkusista.
- Proszę, espresso raz jeden - podała mu napój. - Zaraz zrobię tą... kupę.
Wybuchnęli śmiechem. Przerwało im o wiele za głośne trzaśnięcie drzwiami, a obok wejścia stał Jared z przerażeniem w oczach.
- Schowajcie mnie! - zapiszczał.
Megan i Shannimal spojrzeli na siebie. Ćma otworzyła drzwi kuchni.
- Powinniście wszyscy tu wejść - rzuciła. - Część z nich zna was wszystkich.
Shann skinął głową i powoli podążył za nierozhisteryzowanym bratem. Tomo spojrzał na nich bez słów pytając "muszę?" i powoli poszedł za nimi.
Jared kucnął w kącie obok kosza na śmieci i próbował się uspokoić.
- Oooonneee mnie nie zgwałcą, ooooneee mnie nie zgwałcą - szeptał do siebie.
Shann, Tomo i Megan wymienili spojrzenia.
- A ja myślałem, że ty zawsze chętny jesteś - wypaliła z ironią w głosie.
- CZY TY JE WIDZIAŁAŚ?!?! - niemal krzyknął ze wściekłości.
- Okay, już nic nie mówię - uniosła ręce w górę w poddańczym geście.
- Jak cierpi jego ego, to jest rzeczywiście niedobrze - szepnął jej Shannon do ucha.
Skinęła głową.
- Idę je wygonić. Zaraz tu się zjawią.
Megan minęła chłopaków i skierowała się do drzwi.

- Gdzie on jest?! - wrzasnęła brunetka z włosami w kitce i tysiącem pryszczy na twarzy.
- Kto jest? - spytał Megan z ironią.
- Jared!! Jared Leto!! - krzyknęła powodując silny ból bębenków.
- Eeee? Nikt tu nie przychodził.
- Jak to nie! Widziałam go na własne oczy! Widziałam, że wchodził dokładnie tu, do tej kawiarni! - krzyknęła blondynka o masie ciężkiej w różowej koszulce, która była za krótka i wszystko wylewało jej się za pasek zbyt obcisłych spodni.
- Tak, tak, nawet nie wiem co to za człowiek, a wy mi wmawiacie, że ktoś tu wchodził. Lepiej się wynoście, zanim przyjdzie mój szef.
- Ja cfię gfdziefś ficfiałam! - wydusiła z siebie anorektycznie chuda okularnica z aparatem na zębach, którym przydałoby się piłowanie. - Na konferfie Jafrefda!
Się wpakowałam, przeleciało Megan przez głowę.
- Nie chodzę na taki szajs. Ostatnio byłam tylko na akustycznym koncercie czterech facetów świetnie coverujących Nirvanę, więc wybaczcie - gestem dłoni wyprosiła dziewczyny pod nosem nucąc "Rape Me", by lepiej upozorować sytuację.
Zrezygnowane dziewczyny wyszły z kawiarni, a Megan pomachała im z uśmiechem mówiącym "przykro mi" i wróciła do kuchni.
- Jesteś wielka - Tomo nie ukrywał, że podobało mu się to.
- Przypomnę ci, że to ty jesteś - odpowiedziała kierując na niego palec. - Dobra, już po sprawie, załatwicie końcówkę tego, co was wcześniej prosiłam? To tylko pół godziny.
- Robi się szefowo - Shannon do niej mrugnął i oboje z Tomo wyszli z kuchni.
Jared zawstydzony (nawet bardzo) drapał się po głowie i próbował bezskutecznie gdzieś zawiesić spojrzenie.
- Głupio się zachowałem... - zaczął.
- Daj spokój, to było ciekawe doświadczenie - Megan chichotała cicho.
- Wiem, że czasem zachowuję się dziwnie. I naprawdę to niekomfortowe, że zachowałem się tak przy tobie.
- Chociaż wiem, że jesteś ze mną szczery. Nie sądzę, żeby wiele twoich dziewczyn doświadczyło tego, co ja teraz, hę?
- W sumie masz rację... - Jared zamyślił się.
- Często masz takie akcje? - Megan bez względu na wszystko chciała pociągnąć temat.
- Nie bardzo. Ale czasem mi się zdarza. Kiedy jest za trudno to opanować.
- Rozumiem...
- Mogłabyś mi powiedzieć, co zrobiłaś Mattowi? - Jared uśmiechnął się lekko.
Jednak mina Megan trochę zrzedła.
- Zaraz. Pogadamy po zamknięciu. Chłopaki też chcą wiedzieć.
- Co oni właściwie robią? - wokalista spojrzał na szczerzącego się do niego brata, który właśnie położył zamówienie na okienku.
- Pomagają mi. Kelnerzy deluxe. Dzisiaj kawiarnia powinna się nazywać "On The Way To Mars" - rzuciła Ćma.
- Fajnie... Mogę też jakoś pomóc? - zaoferował.
- Powiedziałabym, żebyś wyrzucił śmieci, ale boję się o kolejną taką akcję... Pan Brown, by tego nie zniósł dwa razy na dzień... Więc... Jeśli umiesz, nasyp dwie łyżeczki kawy do każdego w tych kubków - wskazała na ustawione na stole naczynia. - Dasz radę?
- Tak myślę... - Jared uśmiechnął się lekko.
- To dobrze.
Megan wzięła śmieci i na odchodnym pocałowała go.
- Nie każ mi wyganiać Echelonu za często - powiedziała patrząc mu w oczy. Ich kolor i wyraz wydał jej się jeszcze bardziej magiczny niż zwykle.
- Obiecuję.

Zaraz jadę do Szczecina. Sama mam radochę, że to napisałam. Końcówka trochę naciągana, ale nie miałam weny, przepraszam. Obiecuję, że za tydzień dam super rozdział :D. Napiszę go, kiedy tylko będzie to możliwe. Choćby na religii xD.

KOCHAM WAS WSZYSTKICH, MOI ZACNI CZYTELNICY!! DZIĘKIIII!! <3333

2 komentarze:

  1. hahahahahah Tomo i Shannon jako kelnerzy ;D doobre xD a ten atak psychofanek rządzi xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nice photo and excellent bloki to see and read. Come take a look Teuvo images www.ttvehkalahti.blogspot.com blog and tell your friends should Teuvo pictures blog. September Sincerely Teuvo Vehkalahti Suomi Finland

    OdpowiedzUsuń