UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 29 sierpnia 2010

43.

- Idziemy, za kwadrans Lizzie powinna przyjechać - Megan sprzątała do końca kuchnię, a Shadow zmywała stoliki w kawiarni.
Przy drzwiach Tomo, Jared i Shann przypatrywali się pracy dziewczyn mozolnie ociągając się z wyjściem z Golden Seeda.
- A wy co tu jeszcze robicie? - Megan wyjrzała z kuchni. - Do domu!
Cała trójka zmarszczyła brwi.
- Jutro też jest dzień - Ćma uśmiechnęła się. Nagle przypomniała sobie o czymś. - A tak w ogóle... macie zaproszenie na Wielkanoc do nas. John też oczywiście. Shay, czemu mi nie przypomniałaś?
Kate wzruszyła ramionami.
- Zwykle Kitty o wszystkim pamięta.
- To przyjdziecie nie?
Marsy popatrzyli po sobie.
- Chyba tak. Innych planów nie mamy - odpowiedział Shann.
- Super. Sprawa załatwiona - Megan znów schowała się w kuchni i zaraz z niej wyszła.
Miała na sobie szare dżinsy i luźną koszulkę, którą zabrała ze sobą z domu i przebrała kilka godzin temu. Zmyła też denerwujący ją makijaż. Ku jej uldze po workach pod oczami nie było śladu.
- Lecimy? - Shadow stała obok chłopaków.
Ćma skinęła głową.
- Panie Brown, sprzątanie skończone, do jutra! - krzyknęła do szefa przeliczającego pieniądze w kasie.
- Dzięki, dziewczyny, miłej nocy wam życzę! - odpowiedział pan Brown, a grupka szybko wyszła z Golden Seeda.
- To co? Jutro jak zawsze? - spytała Megan, Marsy potrząsnęli głowami.
Dziewczyna skierowała się do Jareda i pocałowała go w policzek.
- Pa - powiedziała z uśmiechem i szybko dobiegła do Shadow.
Cały zespół odwrócił się, gdy dziewczyny skręciły i poszedł w drugą stronę.

***

- Wyciągnęłaś to ciasto z lodówki? - spytała Shadow, kiedy jakoś uprzątnęła kurz z salonu.
- Tak jest, kapitanie. Na górze posprzątane, w kuchni czysto - odpowiedziała Ćma siadając na schodach.
Kate otrzepała spodnie i mocniej wyprostowała plecy. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Długo nie posiedziałam - mruknęła Megan z uśmiechem i podniosła cztery litery ze schodów.
W tym czasie Shadow otworzyła drzwi i rozpromieniona przywitała się z Liz. Wzięła od niej torbę i kilka obramowanych obrazów, by przyjaciółka mogła wejść.
- Witamy w domu - Ćma wyciągnęła ręce, ale Kitty spojrzała na nią z pogardą.
Lekko zawstydzona Megan opuściła ręce.
- Przykro mi z powodu Matta... - zaczęła. - Naprawdę się nie spodziewałam tego po nim...
- Nie chcę tego słuchać. Już wszystko wiem - przerwała jej Liz. - I nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Musimy dzielić dom, ale to tylko kilka miesięcy. Shay, pomożesz mi zanieść to do pokoju?
Kate z wielkimi oczami popatrzyła na Megan. Ta wzruszyła ramionami z bezradnością w oczach.
- Jasne... - rzuciła i skierowała się za Liz.
- Jak ogarnę sprawę, powiem ci - szepnęła do Megan i zaczęła wspinać się po schodach.
Ćma stała w osłupieniu. Doszła do siebie dopiero wtedy, gdy drzwi do pokoju Liz się zamknęły. Wzięła kawałek ciasta ze stołu i powoli poszła w stronę swojego strychu.

***

Prawie godzinę siedziała z gitarą Martina próbując zrozumieć co się stało na dole. Było to zamienienie tylko kilku słów. Działo się to tak szybko, że nie zdążyła załapać co dokładnie się wydarzyło. Nie zauważyła, kiedy po kilku piosenkach amerykańskich rockowców jak Linkin Park czy My Chemical Romance, zaczęła grać riff do "The Kill".
"Nie myśl o nim. Masz inne rzeczy na głowie. Dlaczego cały czas o nim myślisz!" wrzeszczała na siebie w myślach.
"Popadasz w paranoję, panno Stone..." przez głowę przelatywała jej setka myśli.
Co się stało Liz? Dlaczego się na mnie gniewa? Co ja jej zrobiłam? Czy to cena, którą muszę zapłacić za to co się stało nie z mojej woli?
Rozumiała, że często trudno się pogodzić z takim faktem. Pytanie czy Matt do niej zadzwonił czy dowiedziała się o tym z innych źródeł... Jeśli była to druga opcja... było gorzej niż powinno być.
Myślenie przerwało jej donośne pukanie z podłogi. Spojrzała na klapę. Shadow otworzyła ją i wystawiła głowę.
- Nie mam dużo czasu. Liz chce, bym się do ciebie nie odzywała. Sama nie wiem co o tym myśleć - rzuciła Kate nim Megan cokolwiek powiedziała.
- Myśleć... o czym? - nie zrozumiała.
- Według Lizzie... Wersja Matta zasadniczo rożni się od twojej... Według niego... To ty się na niego rzuciłaś.
Megan wytrzeszczyła oczy. Shadow powiedziała jej w skrócie wszystko, co dowiedziała się od Liz.
Kitty spotkała się z Mattem, bo czekał na nią na dworcu. Wcześniej nie zadzwonił. Po drodze opowiedział o wydarzeniach z soboty. Według niego Ćma przyszła do niego i od razu rzuciła go na kanapę i próbowała go zmusić do seksu. Kiedy ją wystarczająco odepchnął i wrzasnął, że ma dość i że jest z Liz, Megan uciekła z płaczem z jego domu i nie wiedział dokąd się udała.
Megan coraz bardziej otwierała usta ze zdumienia. Nie mogła uwierzyć w to, co mówił Matt. Mimo jego wielu wad zawsze uważała go za człowieka prawdomównego.
- Pogadam z nim jutro... Może z Lizzie też jak dam radę... - powiedziała starając sobie to poukładać w głowie. - Dzięki, że mi powiedziałaś.
- Drobiazg. Idę, Kitty zaraz wyjdzie, a to będzie wyglądać na zmowę czy coś... Nie jesteś na mnie za to zła?
- Ani trochę. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Dobranoc.
Kate uśmiechnęła się i zniknęła pod klapą.
Megan odłożyła gitarę i obsunęła się na łóżku. Zamknęła oczy. Nie wiedziała kiedy zapadła w niespokojny sen.

***

Megan cały następny dzień spędziła z Sarah. W sumie stęskniła się za jej towarzystwem. Kiedyś spotykały się niemal codziennie, ale obecnie ich zajęcia nie pozwalały na to zbyt często. Pomijając wykłady w innych salach, na przerwach były cały czas razem. Rozmawiały jak dawniej, jakby nic się nie zmieniło. Na pewien czas Ćma zapomniała o swoich problemach towarzyskich. Wracały one podczas zbyt długiego nawijania wykładowców, kiedy Megan nie potrafiła się już skupić na prowadzeniu notatek i musiała włączyć dyktafon, by wszystko złapać. Matt ze swoją "teorią" powracał do niej w myśli zdecydowanie za często. Dziękowała Bogu, kiedy oznajmiono koniec ostatniego wykładu i pozwolili jej wyjść z klasy.
Sarah kończyła godzinę wcześniej i teraz Megan musiała sobie radzić sama. Sunęła wolno za klasą kierując się do drzwi wyjściowych. Starała się nie myśleć jak drętwa atmosfera będzie w Goldenie. Miała nadzieję, że zobaczy się z Jaredem zanim przyjedzie jej autobus w stronę miejsca pracy (znów o nim myślisz, idiotko).

Impuls przeszedł przez jej ciało. W tłumie obok bramy wjazdowej dostrzegła znajomego szatyna i krew zaczęła jej się gotować w żyłach. Ominęła kilka dwu-trzy osobowych grupek, które miała na drodze do niego, ale widząc grono w liczbie około dziesięciu rozchichotanych dziewcząt, nie przejmując się głosami (i piskami) protestu, brutalnie przepchnęła się przez nie.
- Ty wredny... nędzny... tchórzliwy... DUPKU!!! [lub odbycie jak mówią Anglicy xD] - wrzasnęła na start. - Ty parszywy sukinsynu!!
Z jej ust wydobywały się coraz bardziej pikantne obelgi. Niektóre z nich rozumiały, pomijając Megan, zaledwie trzy osoby, które znajdowały się niedaleko wybuchu jej furii.
Ćma rzuciła się na Matta i z impetem przybiła go do muru otaczającego teren uniwersytetu. Wokół nich zebrała się grupka ciekawskich gapiów.
- Jesteś z siebie dumny?! Że rozwalasz mi życie?! Moją przyjaźń?! I wszystko na czym mi zależy, bo wstydzisz się prawdy?! - wrzasnęła na niego.
Chłopak był w zbyt dużym szoku, by odpowiedzieć. Niemal nie orientował się co się dzieje wokół niego, a zaistniała nie tylko ta sytuacja.
Megan kątem oka zauważyła, że do tłumu przyłączył się Jared, standardowo z idealną fryzurą i ciemnymi okularami. Chciał sprawdzić co się dzieje. Spytał się o to najbliżej stojącego studenta - chłopaka w dużych rozmiarach koszulce i spodniach oraz ze słuchawkami zawieszonymi na szyi. Nie zdążył niestety odpowiedzieć.
- Hej!! Czy to Jared Leto?! - krzyknęła dziewczyna, która właśnie schodziła ze schodów uczelni.
- Oł maj gad! Rzeczywiście! - odkrzyknęła jej druga.
- Myślicie, że podpisze mi się na staniku?! - spytała z nutą nadziei trzecia.
Jared patrzył na nie przez ciemne okulary. Mimo tego, Megan dostrzegła w jego oczach błysk przerażenia.
- Ratuj swój cenny tyłek, panie gwiazda. Pogadamy później... Mam coś do załatwienia - mruknęła do niego nie spuszczając wzroku z niezorientowanego Matta.
- Dzięki - rzucił Jared i szybkim krokiem zniknął za murem. Grono fanek, w liczbie około dziesięciu, truchtem pobiegło za nim.
- Więc... teraz pan szlachetny Matthew, znany w gimnazjum jako Futrzak, wytłumaczy się swojej, mam nadzieję ex, dziewczynie jakim jest idiotą - Ćma złapała go za kołnierzyk od zielono-białej koszulki polo i podsunęła go tuż przed Liz wykrzywiając mu rękę w sposób, by nie mógł się uwolnić. Jego głowa znalazła się na wysokości jej brzucha.
- Korki u pana od przysposobienia obronnego się przydają, nie sądzisz? - szepnęła mu do ucha.
Chłopak tylko jęknął.
- Zaczynaj, języka ci nie wyrwałam - warknęła Megan głośniej.
- Puść mnie! - Matt zaczął się szarpać.
Za chwilę zawył z bólu, bo Ćma wzmocniła uścisk.
- Za co to? - spytał z jadowitym akcentem próbując się do niej odwrócić.
- Dobra, nie chcesz gadać sam, masz tylko kiwać głową, jasne?
- Ale co...
- Przyszłam do ciebie w niedzielę po zeszyty, tak?!
- Tak, ale do chol...
- Przyniosłeś mi go?!
- Tak, czy możesz mnie kur...
- Zacząłeś mnie... - głos Megan załamał się na chwilę, ale zaraz się opamiętała. - Całować i rozbierać?!
- PUŚĆ MNIE DO KURWY NĘDZY!
- Odpowiadaj! - w jej oczach pojawiły się łzy. Wzmocniła uścisk niemal doprowadzając do pęknięcia kości. Matt zawył.
- Dobra! Tak, kłamałem! Tak, to ja zacząłem, ale nie chciałem! Nie wiem co we mnie wstąpiło! - próbował się tłumaczyć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Chciałeś mnie... przelecieć?! - Megan ledwie wypowiedziała te słowa.
- Tak... - szepnął zrezygnowanym głosem. - Po prostu chciałem...
Megan rozluźniła uścisk na tyle, by Matt mógł stanąć w wygodniejszej pozycji.
W oczach Liz również ukazały się łzy. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zaczęła tylko łkać. Shadow objęła ją ramieniem.
- Wypad stąd! To nie wasz interes! - warknęła Megan na gapiów. Powoli zaczęli się rozchodzić. - Która wersja jest według ciebie prawdziwa? - skierowała pytanie do Kitty.
- Ja... nie wiem - westchnęła. - Muszę pobyć sama...
- Jasne - Megan uspokoiła się. - Poradzimy sobie jeszcze dziś bez ciebie. Ty, cwelu, masz się do niej nie zbliżać, kiedy mnie nie ma w pobliżu. Wyraziłam się jasno, czy mam ci to powiedzieć bardziej brutalnie? - zwróciła się do Matta.
Pokiwał głową.
- Shadow, odprowadź Liz do domu, poradzę sobie w Goldenie. Przyjdź jak będzie lepiej.
Kate skinęła głową. Megan odwróciła Matta i kopniakiem w piętę nakazała mu iść w stronę jego samochodu. Posłusznie, powoli zaczął tam iść.
- Dumna z siebie? - warknął do niej.
- Jak najbardziej, a ty? - odparowała.
Mruknął coś w odpowiedzi, ale nie dosłyszała.
Kate i Liz poszły w stronę przystanku autobusowego, a ona odprowadziła Matta do samochodu i nakazała mu pod żadnym pozorem nie zbliżać się do jej domu. Groziło to, według niej, czymś więcej niż kilka siniaków. Później odwróciła się i szybko wskoczyła do autobusu jadącego do kawiarni.

1 komentarz:

  1. oho, Futrzak to cwel. czemu Shadow mu zębów nie wybiła? :(
    z tym podpisem na staniku było dobre XDD

    OdpowiedzUsuń