UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

środa, 11 sierpnia 2010

40.

Ćma otworzyła oczy i kilkakrotnie mrugnęła. Odwróciła głowę i zobaczyła Jareda notującego coś przy biurku. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że spała na jego łóżku. Wokalista spojrzał na nią i uśmiechnął się. Odłożył długopis i podszedł do niej.
- Jak długo mnie... Nie było? - spytała przecierając oko.
- Kilka godzin. Bałem się, ze wstaniesz zanim wrócę ze studia.
Usiadł na łóżko.
- Co teraz robisz? - zagadnęła śpiącym głosem wskazując głową na biurko.
- Piszę.
- Piosenki?
Jared skinął głową.
- To pewnie ci przeszkadzam - Ćma próbowała wstać, ale wokalista powstrzymał ją.
- Powiedziałbym raczej, ze inspirujesz.
- Nie radze ci ich wypuszczać. Inspiracja mną nie wróży niczego dobrego - odpowiedziała.
- Nie zgodziłbym się. Śniło ci się coś? - Jared zmienił temat bawiąc się kosmykiem jej włosów.
Ćma pokręciła głową.
- Byłaś nieźle zmęczona. Nie dziwie się. Sporo się dziś działo.
Megan uśmiechnęła się smutno. Przypomniała sobie wydarzenia z rana i zapragnęła się zapaść pod ziemię.
Dlaczego wlasnie jej sie to przytrafia? zastanawiała sie. Cała ta sytuacja przypominała jej wydarzenie sprzed 5 lat.

Robert był osobą, ktorej zaufala w stu procentach. Nie był gwiazdą liceum w sporcie czy nauce. Był przeciętny, a mimo to wyróżniał się. To on zauważył Ćmę i zaproponował randki. Megan nigdy nie widziała w swojej byłej szkole chłopaka, który był tak cierpliwy. Nie śpieszył się ani z całowaniem ani z seksem. Po prostu chciał z nią być. Przynajmniej sprawiał takie pozory. Kilka dni przed balem absolwenta, na którym mieli świętować też swoją rocznicę, dziewczyna przez przypadek szła inną drogą ze szkoły do domu. Był to park, który słynął na całe miasto ze smrodu i brudu, więc większość omijała go szerokim łukiem. Zbiegiem okoliczności na ledwo trzymającej się ławce siedział Robert. Ku zdumieniu Megan towarzyszyła mu Patrycja. Dla dziewczyny była ona zwykłą szkolną dziwką. Zawsze ubrana w różowe, obcisłe bluzki, które ledwo zakrywały jej brzuch anorektyczki i opinały się na biuście o rozmiarze D. Zawsze w miniówkach, które zwykle nie dosięgały do końca pośladków. Do tego buty na obcasie, w których chodzenie było z pewnością sporym wyczynem. W ustach nierozłączna guma i standardowa gadka do nauczycieli - Ćma doszła do wniosku, że Patrycja zdała tylko dlatego, że wszyscy mieli jej dość.
Patrzyła na nich całujących - a raczej pożerających się - na ławce i nie mogła zrobić zupełnie nic. Jak na złość jej MP3 wylosowało "End of All Hope" Nightwisha i głos Tarji "To jest koniec całej nadziei" brzmiał jej w głowie. Robert trzymał swoją rękę na pośladku Patrycji. Ona nie była mu dłużna i próbowała włożyć rękę do jego spodni. Wyuczonym ruchem rozpinała pasek od spodni chłopaka.
Ćma, mimo największych chęci, nie mogła od nich oderwać wzroku. Gdy w końcu jej się to udało, jak najszybciej uciekła do domu.
Zamknęła się w pokoju i ostatni tydzień liceum spędziła tam. Robert wysyłał jej dziesiątki smsów i dzwonił do niej co dziesięć minut, ale ona nie odbierała telefonu. Nawet go nie wyłączyła ani nie wyciszyła. Komórka wydzierała się na próżno. Jej tato tak przejął się stanem córki, że nie pytając o powód i wbrew żonie, pozwolił jej zostać w domu na ile chciała.
W przeddzień zakończenia roku, kiedy Megan leżała na łóżku otępiała, ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Były zamknięte na klucz, więc Ćma nie spodziewała się, by ktokolwiek wszedł.
- Odejdź! Kimkolwiek jesteś nie chcę cię widzieć! - krzyknęła.
Mimo tego zamek dalej szczękał, aż w końcu drzwi puściły.
- Czy tego chcesz czy nie, nie jesteś ogórkiem i nie pozwolę ci się tutaj ukisić - Martin wyciągnął wsuwkę z zamka i podszedł do siostry.
- Ciebie też nie chcę widzieć - warknęła na brata. - Spadaj stąd.
- Zaraz sobie pójdę. Ale nie sam.
Martin w ułamku sekundy wziął siostrę na ręce i wyniósł ją z pokoju.
- Odbiło ci?! - wrzasnęła próbując się wyrwać.
- Być może - odpowiedział wymijająco.
Zaniósł ją do salonu i rzucił na sofę. Poszedł do kuchni i wyciągnął dwa sporej wielkości kubki z lodami.
- Nie wiem, co dziewczyny w tym widzą, ale ponoć to pomaga na wszystko - podał jej pucharek.
Przyjęła go wciąż nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- A teraz wyżyj się - Martin usiadł na kanapie obok niej.
Megan nie wiedziała czemu, ale powiedziała bratu wszystko, co leżało jej na sercu. Ten słuchał, nie mówiąc nic. Nie wyglądał na znudzonego.
- Serio chcesz mnie słuchać? - zakończyła pytaniem.
Pokiwał głową.
- Moi koledzy, by mnie zabili, ale jesteś moją siostrą i mam pewnie jeszcze większego doła niż ty, kiedy się smucisz. Poza tym... jesteś moją inspiracją. Nie mogłem grać, bo cały czas myślałem co się stało.
- Wybacz. Nie chciałam nikogo martwić.
- Poza tym. Mam coś dla ciebie - Martin wyciągnął z kieszeni płaskie, brązowe pudełko i wręczył je Megan.
- Od razu skojarzyło mi się z tobą. Metaforycznie.
Dziewczyna wzięła od niego prezent.
- Co to za okazja?
- Żadna. Ale jeśli chcesz, to na zakończenie szkoły.
Megan uśmiechnęła się i otworzyła pudełko. W środku leżała duża ćma zalana plastikiem.
- Wydałeś na to fortunę - Megan patrzyła się w to nie ukrywając szoku.
- Nie było aż tak strasznie. Koleś chciał się tego koniecznie pozbyć. Poza tym, była tego warta. Przypomina mi ciebie. Nie dość, że ma skrzydła o kolorze twoich włosów to jeszcze... zachowanie ciem kojarzy mi się z tobą...
Megan spojrzała na brata z niezrozumieniem.
- Ćmy lecą zawsze do światła. Ty też masz swoje światło, muzykę. I bez względu na wszystko zawsze ci towarzyszy - wytłumaczył. - No i wiesz... "She's always liked to fly".
- Nie, proszę, nie zaczynaj znów. Jak oni mają? Thirty minutes to Mars? Nie rób mi tego znowu, że ta piosenka jest niemal o mnie - Megan przewróciła oczyma.
- Seconds - poprawił ją brat. - I jest o tobie, tekst idealnie cię opisuje. Ale nie mów, że ich nie lubisz. Słyszałem, jak to nuciłaś - Martin spojrzał na nią stanowczo. - Słuch prawie absolutny czasem się przydaje.
Megan uśmiechnęła się pierwszy raz w tym tygodniu.
- Dzięki. Poprawiłeś mi humor, braciszku.

Dziewczyna ocknęła się nagle z szybko bijącym sercem. Poczuła, że ma mokre policzki.
- Zemdlałam? - spytała kierując to pytanie do siebie.
- Dzięki Bogu. Już się bałem, że wpadłaś w jakąś śpiączkę czy coś.
Megan zdała sobie sprawę, że jej głowa leży na kolanach Jareda.
- Coś mi się stało? - spytała go.
- Nie wiem. Obudziłaś się, rozmawialiśmy i nagle zemdlałaś. Ale już wszystko okay.
- Podaj mi, proszę, torbę - Megan przypomniała sobie sen.
Jared zmarszczył brwi, ale spełnił prośbę. Dziewczyna otworzyła tylną kieszeń i wyciągnęła z niej skórzany pakunek. Podniosła się z kolan muzyka i usiadła na łóżku. Robiąc to zachwiała się, a głowa zaczęła ją uciskać. Mimo tego utrzymała się. Jared zauważył to i przytrzymał ją za ramiona. Uśmiechnęła się do niego ciepło i położyła paczuszkę na kolanach. Zsunęła skórzane opakowanie i zaczęła przyglądać się ćmie.
Obróciła ją w dłoniach i spojrzała na napis wygrawerowany na bocznej ściance: "She'd always liked to fly." Megan otarła łzę.
- Dostałam ją od Martina. Dwa miesiące zanim... wiesz - Ćma pozwoliła Jaredowi zobaczyć skarb. - To "Buddha". Już ci o tym mówiłam.
Położyła głowę na obojczyku wokalisty. Ten objął ją.
- Ładna - wręczył jej ćmę z powrotem. - Ma skrzydła jak twoje włosy.
- Wiesz, że mówisz zupełnie tak, jak on? - zauważyła Megan chowając ćmę do torby. - Przez Matta teraz przypomina mi się to, o czym chciałam zapomnieć.
- Trzymaj mnie jak go zobaczę, bo może mnie ponieść - powiedział Jared.
Megan uśmiechnęła się smutno. Za chwilę zaburczało jej w brzuchu.
- Głodna? - spytał wokalista.
- Trochę... - mruknęła. - Tak w zasadzie... która godzina?
- Wątpię, byś była z tego zadowolona, ale jest prawie 10 wieczorem.
- Że co?! Przespałam cały dzień?! Muszę iść i zacząć się uczyć - Megan chciała wstać, ale Jared ją powstrzymał.
- Nie. Dzisiaj sporo przeżyłaś i nie chcę, byś się przemęczała - złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy.
- Na jakich prawach się opierasz, że mi tego zabraniasz? - spytała z sarkazmem.
- No, wiesz... Jestem twoim chłopakiem i ten fakt mi wystarcza, żeby się o ciebie martwić - uśmiechnął się lekko.
Megan westchnęła.
- Dawno nikt o mnie tak nie dbał. Chyba się odzwyczaiłam.
- W takim razie przyzwyczaj się i chodź coś zjeść. Lepiej niech reszta wie, że mają lokatorkę na dzisiejszą noc.
- Nie... - zaczęła Ćma.
- Tak i nie marudź - uciął Jared całując ją w nos. - Chodź, bo mały głód się do ciebie dorwie.

2 komentarze:

  1. Ty tak szybko te noty dodajesz, że nie nadążam z komentowaniem! I wgl... Jakie to słodkie! Twoja skrywana cześć ciebie się ujawnia. Definitywnie za dużo przebywania w moim towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahah xDD ej a jakby Shadow dorwała tą dziwkę to by jej te cyce zgniotła kurde xD hahaha Megan nocuje u Jareda. Jakie to słit <3 XD
    i ja też chce takiego brata xD

    OdpowiedzUsuń