UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

czwartek, 12 sierpnia 2010

41.

Ćma zauważyła, że gdy Marsy nie muszą nigdzie iść, ich strój jest jeszcze bardziej "na luzie" niż zwykle. Shannon siedział wygodnie na fotelu w samych bokserkach i hotelowym szlafroku, a Tomo miał na sobie podarte spodnie - a raczej ich skrawki - i koszulkę w podobnym stanie. Gitarzysta leżał na kanapie i czytał książkę ze słuchawkami na uszach. Tylko manager jakoś wyglądał. Choć nie tak schludny jak zawsze, miał na sobie luźne dżinsy i T-shirt.
- Cześć wszystkim - Megan pomachała chłopakom.
John podniósł głowę znad notatek i uśmiechnął się do niej. Tomo nie zareagował, ale Shannon go wyręczył. Zerwał się z fotela na dźwięk głosu Ćmy i próbował szybko się odwrócić [fotel był ustawiony tyłem do wyjścia]. Zaowocowało to tym, że potknął się o szlafrok i runął jak długi na ziemię.
Megan nie mogąc się powstrzymać zaczęła się śmiać. To oderwało Toma od lektury.
- O, hej! - przywitał się nie zauważając Shanna. - Aż tak źle wyglądam, kiedy czytam?
Megan pokręciła głową nie przestając się śmiać. Pokazała palcem na perkusistę, który leżał na podłodze nie racząc wstać.
Jared patrzył na tą sytuację opierając się o ścianę i uśmiechając przekornie. John natomiast tylko pokręcił głową wracając do poprzedniego zajęcia.
Tomo zobaczył Shannimala i też parsknął śmiechem.
- Czekasz na zaproszenie, by wstać? - spytał.
- Tak, najchętniej na twoje - mruknął perkusista bardziej do podłogi niż do przyjaciela.
Mimo tego dźwignął się na rękach i wstał pośpiesznie zawiązując szlafrok [pod którym nic więcej nie było. No i co?! Już macie skojarzenia :P wystarczy podkreślić jeden drobiazg. To się nazywa MANIPULACJA, słyszeliście? xD].
- Mogę wiedzieć, co tu robisz? - zwrócił się do Megan.
- Hmmm... Stoję? - odpowiedziała pytaniem.
- Nie słyszałem, byś wchodziła... A jest trochę późno.
- Właściwie to... jestem tu już jakiś czas... I... Przypadkiem zasnęłam - Megan uśmiechnęła się z upokorzeniem, dochodząc do wniosku, że zabrzmiało to bardziej niż idiotycznie.
- I siedzisz w naszym pokoju nikomu nic nie mówiąc? - Shann zdawał się nigdy nie zakończyć przesłuchania.
Ćma spojrzała na niego z ironią sugerując, by się domyślił.
- A tak, zapomniałem. Mam nadzieję, że nie było żadnych ekscesów... - mruknął i usiadł z powrotem na fotelu.
- Czy on... - Megan odwróciła się do Jareda z szokiem w oczach.
Ten pokiwał głową i lekko uśmiechnął.
- Dobra, doszłam do wniosku, że nie dogadam się z twoim bratem. Sam mu tłumacz - rzuciła.
- Mam im wszystko powiedzieć? - spytał.
- Doszłam do wniosku, że i tak wszyscy się dowiedzą. Ale ja nie chcę tego słuchać. Pójdę do kibla, zaraz wracam - odwróciła się w kierunku toalety. Czubkami palców dotknęła dłoni Jareda, jakby miało to symbolizować pozwolenie na złamanie sekretu.
Weszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Pierwszy raz od długiego czasu nie wyglądała na zmęczoną. Przyjrzała się oczom, które nie były już ani odrobinę podpuchnięte czy czerwone. Opłukała twarz w zimnej wodzie i wytarła się ręcznikiem, który nie wyglądał na używany. Skorzystała z toalety i wyszła z łazienki kierując się do pokoju Jareda.
Wyciągnęła z torby telefon i westchnęła.
- Miejmy to już za sobą.

- No dobra, braciszku, o co właściwie chodzi? - spytał Shannon wlepiając spojrzenie w brata.
Jared westchnął. Wszedł do pokoju i usiadł na brzegu kanapy.
- W skrócie chodzi o to, że Matt chciał przelecieć Ćmę - dopiero teraz do niego dotarło jak bardzo to go denerwuje.
Tomo, Shannon, a nawet John siedzieli nie mogąc nic powiedzieć.
- Mógłbyś to rozwinąć? - poprosił gitarzysta.
- Wczoraj Liz zostawiła u niego notatki z historii, a Megan ich potrzebowała i przyszła do niego po nie. Jak dobrze zrozumiałem to Matt poprosił ją, by usiadła na kanapie, a sam poszedł po nie. Kiedy wrócił przytrzymał ją za ręce i zaczął rozpinać koszulkę... - Jared przerwał nie mogąc słuchać samego siebie. - W końcu uderzyła go w nos i się jakoś wyrwała. Nie miała w sumie, gdzie iść, więc przyszła tutaj - skończył szybko wzruszając ramionami.
- I... Siedziała w twoim pokoju, a ty nam nic nie powiedziałeś? - zdziwił się Shannon.
- Mówię teraz. Poza tym... To nie jest sprawa, którą się na cały czas ogłasza - rzucił mu wokalista.
- W sumie... - zaczął jego brat, ale przerwały mu krzyki dobiegające z drugiego pokoju.
- MASZ MNIE ZA IDIOTKĘ? MAM GŁĘBOKO W POWAŻANIU TWOJE HORMONY I CHOROBĘ PSYCHICZNĄ, KTÓRA NIE ISTNIEJE! - krzyk urwał się na chwilę. - A co cię to teraz, kurwa, obchodzi?!
Cała czwórka wstała jak na komendę, którą prawdopodobnie była ta 'kurwa', bo nigdy nie słyszeli, by Megan przeklinała, i podeszli do uchylonych drzwi. Jared powstrzymał gestem resztę i sam podszedł do dziewczyny. Klęknął przed łóżkiem i spojrzał na nią. Jej oczy znów ledwo powstrzymywały łzy. [wam też to zabrzmiało jak jakieś oświadczyny?... O_o] Pogłaskał ją po twarzy. Ćma chwyciła jego dłoń i położyła na kolanie. Uspokoiła się trochę.
- Słuchaj, znam Lizzie dłużej niż ty, więc może zrób to, co mówię, bo będzie gorzej.
- ...
- Nie, nie będzie to naszym sekretem, bo ciebie naszła idiotyczna chęć, na coś, co powinno być prawnie karane - rzuciła nadużywając swoich sarkastycznych gadek.
- ...
- Skoro ci zależy to to zrób! Ona potrafi wybaczać nawet takim idiotom jak ty. Masz czas do poniedziałku, inaczej wątpię, bym wytrzymała.
- ...
- Nie zrobię wyjątku! Przestań wreszcie gadać jak niewiniątko! - Matt zaczynał doprowadzać ją do szału.
- ...
- Nie będę tego słuchać. Było wpierw pomyśleć.
Megan odsunęła telefon od twarzy, ale zanim zdążyła się rozłączyć, Jared impulsywnie wyrwał go i wrzasnął do słuchawki.
- DOTKNIESZ JEJ JESZCZE RAZ, A POŻAŁUJESZ!
Ćma patrzyła, jak muzyk rozłącza rozmowę.
- To nie było konieczne - powiedziała cicho.
- Moim zdaniem było.
W drzwiach Tomo i Shannon próbowali powstrzymać chichot.
- Kochani jesteście. Dzięki - powiedziała Megan patrząc na nich z uśmiechem.
Jared usiadł obok niej i objął ją. Wtuliła się w niego.
- Wiesz, chyba lepiej pójdę do domu.
- Jesteś pewna?
- Tak, muszę jeszcze wprowadzić w to całe zamieszanie Shadow. Poza tym... pewnie i tak nie będę dziś spać... Już się wyspałam.
- Skoro tak uważasz... John cię podwiezie, prawda, Johnny? - Jared spojrzał słodko na managera.
- O nie, mój Romeo. Sam ją zawieziesz - John rzucił mu kluczyki. - Zobaczymy jak radzi sobie super gwiazda z normalnym samochodem.
- Ale ja nie umiem jeździć angielskim wozem! - uparł się wokalista.
- To się nauczysz. Sporo czasu tu spędzamy, więc dużego wyboru nie masz.
John odwrócił się na pięcie i poszedł do salonu.
Jared spojrzał na kluczyki i westchnął smutno. Shanimal i Tomo patrzyli na to nie powstrzymując śmiechu.
- Dobra, chodź. Poradzimy sobie jakoś - Megan wstała z łóżka zakładając torbę na ramię i wzięła od niego kluczyki.
Jared spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- No chooooooodź! - pociągnęła go za rękę.
Wzruszył ramionami i wstał. Poszedł za dziewczyną nie mając bladego pojęcia co kombinuje. Wyszli z pokoju. Megan pożegnała się ze wszystkimi i skierowała się do windy. Nadjechała bardzo szybko.
- Co zamierzasz...
- Sza! - przerwała mu przykładając palec do ust. - Nikt nie musi wiedzieć.
Puściła mu oczko i wyszła z windy. Skierowała się na parking.
- Który to? - spytała. Wokalista pokazał palcem czarnego Cadillaca.
- Niezły wóz - skomentowała.
Podeszli do niego.
- Ja prowadzę. W Angli miejsce pasażera jest drugiej strony, proszę pana - uśmiechnęła się do Jareda, który próbował wejść drzwiami kierowcy.
Posłusznie obszedł samochód i wsiadł. Megan już zdążyła odpalić Cadillaca.
- Umiesz prowadzić? - spytał nie ukrywając zdziwienia.
- Tylko ani słowa, bo zaraz będą mnie błagać, bym kupiła sobie wóz i wszystkich wszędzie woziła. A ja lubię transport publiczny.
Muzyk uśmiechnął się.
- A teraz patrz i ucz się - wcisnęła lekko gaz i wycofała z parkingu.
Skręciła w lewo i zmieniła bieg. Jared obserwował każdy jej ruch, biorąc sobie do serca słowa Johna.
- Coraz bardziej mnie zadziwiasz - mruknął, kiedy stanęli przed bramą Lake Street.
- Już nie bądź taki przesłodzony - wytknęła mu.
- Dasz już sobie radę? - spytał, usilnie próbując zmienić temat.
- Wątpisz? - odpowiedziała pytaniem.
- W ciebie? Nigdy!
- I tego się trzymaj.
Megan wysiadła z samochodu zanim Jared zdążył ją pocałować.
- Musisz się bardziej postarać, ROMEO - zaczęła się z nim droczyć, gdy też wyszedł.
- Nie rób mi tego - jęknął.
Podeszła do niego.
- Bo? - uśmiechnęła się słodko.
- Bo zaczyna mi odwalać przez ciebie - odpowiedział próbując uśmiechnąć się z podobną słodyczą.
- Co cię wzięło na jakieś przesłodzone teksty rodem z Roswell? - Megan parsknęła śmiechem. Nie poznawała go.
- Ja... nie... - ucichł na chwilę. - Oglądałaś to?
- Wiesz... Jak byłam w gimnazjum, grzechem było nie kochać jakiegoś kosmity stamtąd.
- A ty grzeszyłaś jak diabli - dopowiedział sobie Jared.
- Błąd. Nie miałam zamiaru niszczyć sobie reputacji w ten sposób - zanegowała go Ćma. - Powiedziałam, że najwspanialszy z nich jest... jak on miał? A tak, Nasedo. To był taki super stary facio potrafiący zmieniać się w innych ludzi. Właściwie to "elita" nie mogła mi nic zrobić, więc... żyję dalej - wytłumaczyła.
Jared uśmiechnął się.
- Oryginalność to podstawa.
- Właśnie - przytaknęła mu. - Okay... idę już sobie. Wiesz już jak tym kierować?
- Poniekąd wiem. Odprowadzę cię do drzwi. W razie wypadku oznakowanego literą M.
Mimo wspomnienia o Matcie Megan uśmiechnęła się. Skinęła głową.
Jared zgodnie z obietnicą podprowadził ją pod same drzwi. W oknach Matta było ciemno, więc zagrożenie zostało wycofane.
- Dobranoc - szepnęła Ćma i pocałowała go.
- Teraz zasłużyłem? - spytał.
- Tak, teraz zasłużyłeś - odpowiedziała puszczając go.
- A więc miłej nocy.
Megan otworzyła drzwi. Zanim weszła odwróciła się i uśmiechnęła. Jared wykorzystał to i znów ją pocałował.
- Bo jeszcze sąsiedzi zgłoszą, że wyprawiamy jakieś świństwa przed domem. Dobranoc.
Zamknęła za sobą drzwi, a Jared powoli odszedł do samochodu pogwizdując ze szczęścia [wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać].

2 komentarze:

  1. hahahaahahahahahahaha ! xD
    Jared jaki atak zazdrości no no, wrzasnął przez telefon hehehe xDD
    mmmm buzi buzi. XD hhahaahah ''pogwizdując ze szczęścia" hahahahahaha xD
    jeny jak ja kocham jak ty piszesz xD
    a co do tych skojarzeń to napisałaś, że ma bokserki i szlafrok, więc żądnych skojarzeń nie miałam ha ;D zatkałam Cię? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jest godzina 4:06 angielskiego czasu. przeczytałam Twój blog jednym tchem i stwierdzam, że jest genialny i jest to moje NAJLEPSZE opowiadanie o Marsach :D więc trzymaj tak dalej, a ja czekam z niecierpliwością na następny rozdział (: pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń