UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

wtorek, 10 sierpnia 2010

38.

To jest... Jeden z najlepszych rozdziałów jaki do tej pory napisałam. Muzy przychodzą do mnie w nocy... O_O

- MAAAAAATT! - wrzasnęła Megan przez drzwi. - Ja wiem, że jest dość wcześnie, ale zwykle już nie śpisz o tej porze.
Dziewczyna w ciągu ostatnich pięciu minut bezskutecznie dobijała się do drzwi chłopaka po bezcenne notatki z historii, których Liz zapomniała podrzucić do domu ostatniego wieczora.
Fakt, że była ósma rano w sobotę nie robił na Ćmie szczególnego wrażenia. Wiedziała, że podobnie jak i ona, Matt lubi ranne wstawanie. Miała jeszcze dużo pracy, a jej plany były głównie oparte właśnie na tych notatkach. Nawet poprosiła Mikey'a, by dziś trochę dłużej pracował, jeśli przypadkiem spóźniłaby się do pracy.
- Wybacz, Mothie - chłopak nagle otworzył drzwi. - Bawiłem się w kucharza i nie bardzo wyszło - próbował się usprawiedliwić.
Megan powoli skinęła głową. Z jednej strony zatkało ją wyobrażenie Matta z przypalonym piekarnikiem i panikującego jak to wyłączyć. Z drugiej strony jeszcze nigdy, nikt nie powiedział do niej "Mothie" i to uderzyło w nią jeszcze bardziej.
- Wejdź na chwilę. Muszę coś tym zrobić. Nie obrazisz się?
Ćma pokręciła głową wchodząc do domu. Matt wskazał jej, by usiadła na kanapę. Posłusznie skierowała się tam oglądając wnętrze domu chłopaka, w którym bardzo dawno nie była. Z kuchni wydobywał się smród spalonego mięsa. Megan doszła do wniosku, że woli nie urażać dumy właściciela, nie zaproponuje mu pomocy. Dodatkowe lekcje psychologii, które brała w liceum czasem się przydawały. Matt pobiegł w stronę gryzącego zapachu, a ona siedziała na jasnej, skórzanej sofie czekając z determinacją na notatki. Nie miała zamiaru grzebać w zakamarkach cudzego domu, by je odnaleźć.
- Dobra, już po nie lecę - powiedział Matt po dziesięciu minutach zmagania się z kuchennym złem. szybko wbiegł po schodach do sypialni.
Za chwilę wyszedł z niego trzymając w ręku fioletowy notes i teczkę.
- Lizzie mówiła, że w tej teczce są jakieś materiały potrzebne na lekcję. Bodajże zdjęcia architektury czy coś - powiedział, gdy usiadł.
Megan pokiwała głową. Matt spojrzał na nią spokojnie.
- Ale teraz... - powiedział. - Jej tu nie ma.
- Co ty... - zaczęła Ćma, ale chłopak nie dał jej skończyć.
Obrócił się do niej i przycisnął do oparcia sofy. Dziewczyna próbowała się wyrwać z uścisku, jednak on był silniejszy. Pochylił się nad nią i pocałował w usta. Źrenice Megan rozszerzyły się. Dziewczyna próbowała krzyknąć, ale Matt nie ustępował. Puścił jej lewą rękę. Megan starała się wykorzystać tę okazję i odepchnąć go, jednak był szybszy. Drugą dłonią przygwoździł obie kończyny do oparcia sofy nie zważając na jeszcze głośniejsze piski. Matt zaczął rozpinać jej czarno białą koszulę nie przestając zaciskać ust na jej wargach. Przez ułamek sekundy przez głowę Megan przeszła myśl, że chłopak ma bardzo skoordynowane ruchy wszystkich części ciała. Nie przeszkodziło jej to w kolejnej próbie uwolnienia się. Matt wstał z sofy i położył kolano na jej udach, by powstrzymać Ćmę od kopania. Chłopak skończył mocować się z ostatnim guzikiem na koszuli. Na chwilę puścił głowę Megan i przesunął kolano, by móc odpiąć jej pasek. Ćma wykorzystała sytuację i skupiając całą swoją siłę na mięśniu w nodze szybkim ruchem podniosła ją do góry. Matt stracił równowagę, a kolano Megan idealnie uderzyło go w sam środek nosa. Chłopak potknął się o własną stopę i runął na podłogę.
Ćma bez chwili wahania wstała na równe nogi. Spojrzała na podnoszącego się Matta, który obrócił głowę w jej stronę. Z nosa ciekła mu strużka krwi, a w oczach paliła się nienawiść i pożądanie.
Megan otworzyła usta z zamiarem powiedzenia dobitnego tekstu, ale głos zamarł jej w gardle. Była zbyt wstrząśnięta, by cokolwiek mówić. Szybkim ruchem wzięła z kanapy notes i teczkę i z prędkością samochodu wyścigowego wybiegła z domu Matta.

Nie wiedziała dokąd się kieruje cały czas biegła jak najszybciej mogła. Próbowała powstrzymać łzy przez skupienie się na szybkim ruchu. Jedną ręką trzymała zieloną torbę i notatki Liz, a drugą przytrzymywała koszulę na wysokości biustu. Nie miała czasu, by stanąć i zapiąć guziki. Dopiero po kilku minutach morderczego biegu zauważyła, że instynktownie biegnie w stronę hotelu, w którym mieszkali Marsy.
Bo niby gdzie indziej mogę iść? Golden Seed? Shadow? Choć... Wyryczeć się przy szefie to na serio dobry pomysł. powiedziała do siebie w duchu nie zwalniając tempa.
Wpadła w szklane drzwi budynku pchając je plecami i dalej, na schody. Nie chciała się zatrzymywać przed windą. Szóste piętro. Jeszcze nigdy tak wysoko nie wchodziła po schodach. Co dziwne, przez kłębowisko mieszanych uczuć, pokonała je w zawrotnym czasie.
Zatrzymała się dopiero przed drzwiami opatrzonymi numerem 6277 i zapukała mocno.
Dało się usłyszeć odgłos zakręcanego prysznica i stukanie zbliżających się kroków.
- Ile można czekać na to śniadanie - mruknął głos za drzwiami.
Zaraz potem szczęknął zamek i drzwi otworzyły się.
Czy potraficie domyślić się reszty?
Stanął w nich Jared. Jedyną rzeczą, jaką miał na sobie był biały, hotelowy ręcznik uwiązany na biodrach i jasnoniebieskie klapki. Większość znanych Megan Echelonek dałoby się pokroić za widok umięśnionego brzucha artysty na żywo, z odległości jednego metra. Jednak w tej sytuacji Ćma nie dbała o to. Dziewczyna drżała na całym ciele. Paznokcie prawej ręki wpijały się jej przez bluzkę w nadgarstek. Oczy utkwione w granatowej wykładzinie nie mogły zmienić kierunku patrzenia. Wiedziała, że jeśli wydobędzie z siebie choć słowo, twarz zaleje się łzami i nie będzie w stanie powstrzymać emocji.
- Jezu, Meggie, co się stało? - Jared podszedł do niej i z troską objął.
Ćma dalej stała w miejscu, ale drżenie ustało. Mimo zimnych kropel wody spływających od włosów wokalisty, przez jego nagi tors [fuck yeah xD] i zatrzymujących się na jej czole, chciała zostać w takim położeniu już zawsze. Czuła przyspieszone bicie serca muzyka, co trochę podniosło ją na duchu. Od czasu śmierci Martina po raz pierwszy ktoś płci przeciwnej się o nią tak martwił. Pierwszy raz też nie przeszkadzało jej to, że nagle ktoś mógłby wyjrzeć zza drzwi innego pokoju i przyłapać ją i Jareda interpretując to w jednoznaczny sposób.
Po dłuższej chwili przesunęła głowę tak, żeby zobaczyć jego twarz. Oparła brodę na piersi i spojrzała w oczy, po raz pierwszy oczy smutne, bez żadnej iskry żartu czy wesołości. Jared odgarnął jej włosy z mokrego czoła i pogłaskał po policzku. Łzy, które cały czas napływały jej do oczu rozmazały resztki czarnej kredki. Megan nie dopuściła tym łzom płynąć po twarzy dlatego jej oczy wydawały się jakby były zrobione ze szkła.
- Chodź - szepnął wokalista prowadząc do apartamentu.
Ćma wtulona w jego bok pozwoliła mu zabrać się gdziekolwiek chciał. Myślała, że pójdą w stronę salonu stylizowanego na Kosmos, jednak Jared otworzył pierwsze drzwi na prawo i ruchem głowy zachęcił Megan, by tam weszła. Dziewczyna posłusznie zrobiła to, nie pytając nawet co to za pomieszczenie.
Okazał się to być pokój średnich rozmiarów. Ściany w jasnych, pastelowych kolorach w odcieniach zieleni komponowały się z jasnobrązowymi meblami. Na środku pokoju stało duże wygodne łóżko, a obok niego duża, czarna tora ze znaczkami Louisa Vuittona. Na przeciwległej ścianie stało biurko, na którym leżał stosik papierów i kilka zeszytów do nut. Obok biurka stała gitara akustyczna i keyboard oparty o ścianę. Nie trzeba było dużo się zastanawiać, by domyślić się, że pokój należał do Jareda.
Wokalista zamknął drzwi na zamek i poprowadził Megan w stronę łóżka. Delikatnie dał do zrozumienia, by usiadła. Wyciągnął jej z dłoni teczkę i notes Liz, a następnie ściągnął z ramienia torbę i postawił ją obok łóżka.
- Pozwolisz, że... - zaczął wskazując na ubranie. Ćma pokiwała głową z trudem powstrzymując płacz.
Jared wziął ubranie naszykowane wcześniej na wierzchu torby i wszedł do małej łazienki przyległej do pokoju. Ubranie się nie zajęło mu więcej niż pięć minut. Przez ten czas Megan nie ruszyła się z miejsca próbując bezskutecznie się uspokoić.
Muzyk usiadł obok niej na łóżku. Luźna bluzka i szorty zupełnie nie pasowały do jego stylu publicznego, ale nie dbał o to.
- Co się stało? - spytał próbując uchwycić spojrzenie.
- Matt... - szepnęła, a jedna łza potoczyła się po policzku.
- Matt... - powtórzył Jared zachęcając do mówienia.
- On... On... - dziewczyna doskonale wiedziała, że w ciągu kilku sekund będzie płakać jak bóbr. - Za... Zaczął mnie... Całować... I... I...
Dwie ogromne krople słonej wody spłynęły jej po policzku. Jared nie mówił nic.
- Rozpiął mi... bluzkę... Myślę, że... Chciał... Chciał...
Dziewczyna nie mogła powstrzymać łez. Zaczęła płakać, pozostawiając po tym ślad na koszulce muzyka. Ten przytulił ją jeszcze mocniej i pocałował w czubek głowy.
- Shhhh... Już dobrze... - spróbował ją pocieszyć, choć mimo tego nie odniosło skutku.
Megan doceniała ten fakt, ale nie mogła powstrzymać emocji. Wściekłość a zarazem żal i smutek huczały jej w głowie. Wtuliła się w już mokrą od swoich łez koszulkę wokalisty i objęła go w pasie.
- Ja... Nie... Chciałam... To był... Impuls...
- Już dobrze - szepnął Jared głaskając ją po głowie.
Megan odsunęła się lekko i westchnęła. Wokalista podał jej chusteczkę, którą wyciągnął spod łóżka [ludzie różne rzeczy trzymają pod łóżkiem].
- Poszłam... po notatki na historię - Ćma nabrała powietrza. - On... Poprosił, bym usiadła na kanapie... I... Jak wrócił z notesem przytrzymał mnie za ręce, tak, że nie mogłam się ruszyć... I zaczął rozpinać mi koszulkę i...
Megan dopiero teraz zdała sobie sprawę, że bluzka dalej jest rozpięta i widać jej niemal cały szary stanik z koronką. Poczuła się trochę upokorzona. Jared zauważył skrępowanie dziewczyny.
- Pomyśl o tym w ten sposób, że widziałaś mnie w samym ręczniku - wokalista spróbował rozładować napięcie. Tym razem udało mu się. Ćma uśmiechnęła się lekko.
- HEJ! Jared, wiesz co z tym śniadaniem?! - głos Tomo i pukanie do drzwi przerwały konwersację.
- Jestem trochę zajęty. Załatwcie to sobie sami, okay? - odpowiedział wymijająco Leto.
- Jak chcesz - gitarzysta odszedł od drzwi. Za chwilę słychać było rozmowę telefoniczną.
Ćma spojrzała na Jareda.
- Uderzyłam go kolanem w nos tak mocno, że poleciała mu krew - powiedziała bez większych emocji. - Trochę się o niego martwię. Chciałam pójść do Goldena, ale szef...
YOU ARE THE REASON I CAN'T CONTROL MYSELF! wydarł się jej telefon. Jared wygrzebał go z torby, ale zamiast podać go dziewczynie sam odebrał.
Ćma zmarszczyła brwi, ale wokalista tylko pokręcił głową.
- Halo?
- ...
- Tak, to ja.
- ...
- Tak, jest obok.
- ...
- Chyba nie. Powiedzmy, że ma coś w rodzaju doła rozmiaru XXL.
- ...
- Nie, już jest lepiej.
- ...
- Wytłumaczy później. Nie chciała iść do ciebie, bo wiesz... tłumy i tak dalej.
- ...
- Dałabyś radę?
- ...
- Dobra. Dzięki wielkie. Narazie.
Muzyk rozłączył się i odłożył telefon.
- Shadow - powiedział w skrócie. - Nie musisz przychodzić dziś do pracy. Martwi się o ciebie. Powiedziała, że Mickey nie ma nic przeciwko.
- Ja nie chcę robić pro... - Megan nie skończyła, bo Jared przyłożył jej palec do ust.
- Zostań tu jak długo chcesz. Czuj się jak u siebie. Przynieść ci herbaty czy czegoś?
- Herbaty... - szepnęła Ćma.
Jared pocałował ją w policzek i podszedł do drzwi. Otworzył zamek i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Megan siedziała na łóżku zastanawiając się nad tym, co się dziś stało.

2 komentarze:

  1. hahahahahahaahahahah poległam XD różne rzeczy trzymają pod łóżkiem hahahah ;D a Matt jaki napalony zbok xDDD hahahahahah XD i dobrze, że mu przywaliła ! Shadow gadała z Jaredem <3 XD i Jared i jego klata , Jared nago tylkow ręczniku hahaha XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejli łiljams XD11 sierpnia 2010 01:26

    to takie romantyczne mrrrrru... Jared i jego klata XD nie sądziłam, że coś takiego napiszesz. może niedługo bedą jakieś Momenty? O____o lovelovelove ta dramaturgia ^^ <3

    OdpowiedzUsuń