UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 25 września 2010

46.

- Ostatni dzień szkoły... się skończył - westchnęła Shadow.
- W dużym cudzysłowie. Po świętach wracamy na długi miesiąc egzaminów i kończenia prac magisterskich. To będzie dopiero harówka - przypomniała jej Megan.
- Dobra, dość, pani kujon. Daj nam się cieszyć tym tygodniem wolnego, okay? - Liz pokazała jej język. Była bardziej uśmiechnięta, ale na jej twarzy dalej gościł cień smutku.
- Dobra... Ja już nic nie mówię! - Ćma złapała się obiema rękami za usta, co wywołało chichot.
- To do zobaczenia w Goldenie? Wy już macie koniec, ale ja muszę coś załatwić u Hefa - rzekła Megan odrywając ręce od twarzy.
- Co ty masz załatwić u dyra? - spytała Shadow.
- Moja rzecz. Nic szczególnego. Nie czekajcie na mnie, Jared ma po mnie przyjść za kwadrans.
- To ci chodzi o Hefa czy Jarusia, hę? - Kate nie dawała się przekonać.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne - mimo sarkastycznej gadki Ćma zachichotała. - Ale nie, muszę od naszego kochanego dyrektorka wziąć kilka papierów o zakończenie dodatkowych zajęć, czy coś tam. Kazał mi do siebie przyjść po wykładach, więc idę.
- No dobra, tylko się nie spóźnij zbytnio - Liz pocałowała ją w policzek.
- Jasne. Będę tam za max pół godziny. Do zobaczenia! - Megan pomachała do przyjaciółek, a sama skierowała się do gabinetu dyrektora.

- Yyyy... Dzień dobry, chciał mnie pan widzieć - Megan weszła do pokoju.
Wcześniej była w nim kilkakrotnie, ale zawsze na chwilową wizytę. Lekko kremowe ściany, mahoniowe biurko i wielki "fotel szefa" sprawdzały się - robiły na wszystkich spore wrażenie.
- Panna Stone! Witam - "Hef" podniósł głowę zza biurka. - Proszę usiąść.
To przezwisko przylgnęło do niego na stałe. Nikomu nigdy nie chciało się pamiętać jego nazwiska, które było piekielnie długie, bo i tak musieli się zwracać do niego per "panie dyrektorze". Dlatego - przez lekkie, ale niezbite podobieństwo do słynnego założyciela Playboya - został Hefem.
Dyrektor skończył notować i przesunął plik kartek do Megan.
- To dla ciebie. Mnie musisz tylko podpisać.
- A co to za zaświadczenia, panie dyrektorze? - formułkowość zaczynała ją dobijać.
- Same plusy. W związku z tym, że zapisałaś się jednocześnie na dwa mocne kierunki, będziesz miała lepszy start.
- Aha... - Ćma wzięła kartki do ręki i przeleciała wzrokiem. Zgadzały się z tym co mówił Hef. - No dobrze.
Wzięła długopis, który podał jej dyrektor i podpisała dokumenty. Te, które miała w ręku schowała do teczki i wrzuciła do torby.
- Coś jeszcze, panie dyrektorze?
- Jesteśmy dumni, że mogliśmy panią uczyć. Była pani naprawdę fenomenalnym studentem.
- Dziękuję... - szepnęła, a jej wzrok znów zatrzymał się na jej trampkach. Na policzku pojawił się lekki rumieniec. - Nie wiem co powiedzieć.
- Udowodnij, że praca nie poszła na marne. Jestem w stu procentach pewien, że będziesz miała cudowne życie. A teraz już idź, jak dobrze słyszałem pracujesz w kawiarni, więc nie warto byłoby się zbytnio spóźnić - Hef uraczył ją uśmiechem. Odwzajemniła go.
- Jeszcze raz dziękuję, panie dyrektorze. Ale rzeczywiście powinnam już iść. Do widzenia - Megan wstała z krzesła i skłoniła głowę pod drzwiami. Za chwilę wyszła z gabinetu.
Skierowała się w stronę łazienki. Otworzyła jedną z kabin toaletowych i usiadła na sedesie. Podparła głowę rękoma i oddychała powoli. Nie mogła uwierzyć w to, co powiedział dyrektor. nigdy nie słyszała, by w taki sposób zwracał się do uczniów. Przetarła głowę rękoma i przeczekała aż gorąco na policzkach ustąpi. Nie chciała się pokazywać w takim stanie nikomu.
Po chwili otworzyła drzwi kabiny i skierowała się do zlewów. Umyła ręce i przetarła zimną wodą po twarzy. Już było lepiej.
Nagle poczuła szarpnięcie i jakieś dłonie przygwoździły ją do zimnej kafelkowanej ściany łazienki.
- Już wcześniej dałyśmy ci do zrozumienia, że masz się odwalić od Marsow. Może mamy to ci uświadomić w inny sposób? - warknęła mała blondynka. Megan oceniła, że jest na pierwszym roku.
Obok niej stała brunetka, prawdopodobnie rok starsza.
- Czy ja cię skądś nie znam? - Ćma zmarszczyła brwi. Nawet nie próbowała się uwolnić. Po nieprzespanej nocy była lekko zmęczona.
- Pomińmy to. Teraz ważna jesteś tylko ty i twoje widzimisię.
- Ooo, naprawdę? - Ćma parsknęła śmiechem. - Czekaj! Już wiem! ty jesteś Kaya! Tomo mi o tobie mówił jak go napastowałaś w łazience!
Megan zaśmiała się.
- Gratuluję pomysłowości, naprawdę.
- Lepiej się zamknij - warknęła przez zęby Kaya.
- A ty jesteś... - Ćma zmarszczyła brwi patrząc na blondynkę. - Maia? Mia? Tak, Mia! Jesteś kapitanką cherleederek!
Obie dziewczyny popatrzyły po sobie.
- Uwierzcie, ja w tym mieście wiem prawie wszystko.
- Mniejsza o to - warknęła Mia. - Masz. Się. Odwalić. Od. Marsów. KPW?
Za każdym słowem mocniej przyciskała Megan do ściany.
- Napisałyśmy ci, co o tym myślimy. Albo się od nich odpieprzysz, albo będzie gorzej - powiedziała Kaya.
- Zaraz... To była wasza karteczka? Tomo tak się wkurzył, że nie dostałam jej z powrotem. Macie może kopię?
Dziewczyny jeszcze bardziej przycisnęły Ćmę do ściany.
- Najpierw obściskujesz się z Tomusiem, a teraz liżesz się z moim Jayem... - powiedziała groźnie blondynka. Jedną ręką przysunęła jej pod nos zdjęcie, na którym Jared przytulał się do pleców Megan i szeptał coś na ucho. Ćma szybko zlustrowała fotkę, zanim cherleederka schowała ją do kieszeni.
- Lepiej się tak do niego nie zwracaj, kochanie. Chyba, że serio chcesz poczuć jak się wkurza - Megan pokręciła głową.
- Zamknij się - warknęła Kaya.
Wyciągnęła z torby nożyczki z poszarpanym końcem.
- Nieee... - mruknęła Ćma. Obie dziewczyny usatysfakcjonował fakt, że Megan nareszcie jęczy. - Myślałam, że na uniwerku nie ma zazdrosnych trzynastek.
- Jeśli nie chcesz bym użyła tego na twojej twarzy, lepiej byś nas słuchała.
- Człowieku, gadasz z exmasochistą! Co to ja nigdy nożyczek na oczy nie widziałam? Najlepiej wyryj mi triadę na policzku. Shann będzie ze mnie dumny - z twarzy Megan nie znikał sarkastyczny uśmiech, który okropnie denerwował Mię i Kayę.
- I pragnę wam przypomnieć, że jesteśmy jedną wielką marsową rodzinką. - Ćma nie zamierzała kończyć wykładu. - Nawet największe psychofanki stosują się do pierwszej reguły bycia Echelonem.
Uczennice po raz pierwszy się zawahały. Rozluźniły lekko uścisk.
- W każdej rodzinie zdarza się czarna owca, którą trzeba wytępić - warknęły niemal jednocześnie po chwili. Megan była niemal pewna, że nauczyły się tej formułki na pamięć.
Czy w Londynie jest jakaś sekta psychofanek? zapytała w myśli samą siebie.
- Raz się z wami zgodzę. W tym przypadku nawet dwie.
Dziewczyny zrozumiały aluzję dopiero po chwili namysłu. Zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
- Może weźcie się przypudrujcie, bo macie niezłe wypieki - zaproponowała Ćma.
Mia położyła jej nożyczki na obojczyku i pociągnęła pozostawiajac szramę, z której zaczęła spływać czerwona substancja.
- Jeszcze raz, a będziesz potrzebowała operacji plastycznej, dziwko - warknęła przez zęby Kaya rzucając Megan na drugi koniec toalety. Pech chciał, że uderzyła głową o zlew. Ćma po chwili odzyskała równowagę i spojrzała na nie z wyższością.
- Pozdrowię od was Jareda jak tak bardzo chcecie. Ale no wiecie... Wystarczyło proszę.
Mia i Kaya stały otępiałe i wściekłe patrząc jak Megan z podniesioną głową bierze torbę na ramię i wychodzi z łazienki. Mimo, że dziewczyna niemal buzowała ze złoćci - i najchętniej rzuciłaby się na swoje dręczycielki - starała się tego nie okazać. Miała wiele innych okazji, by pokazać swoje emocje.
Zanim wyszła na korytarz odwróciła się do Mii i Kai i zacytowała:
- "Run away, run away, I'll attack, run away run away, go change yourself". Trzymajcie się tego. Dzisiaj nie mam ochoty się z wami męczyć.
Brunetka wyszła z łazienki i przycisnęła ją do przeciwległej ściany. W salach odbywały się lekcje, dlatego korytarz był pusty.
- Co tu się dzieje? - usłyszały obie głos pani Kendry.
- Nic szczególnego, proszę pani - Kaia puściła Ćmę i weszła znów do łazienki.
- Naprawdę nic - przytaknęła Megan. - Do widzenia!
Nie czekając na odpowiedź przeszła przez korytarz i wyszła z budynku. Szybko zbiegła po schodach kierując się do miejsca znanego tylko kilku osobom. Był to otoczony dość wysokim murem kącik blisko śmietnika - którego obecnie nie było. Nikt tam nie chodził, więc łatwo było się tam schować.
Gdy tylko zobaczyła lanserskie oprawki rayban'ów, jej złość niemal całkowicie zniknęła. Podbiegła do Jareda, lekko wspięła się na palce i pocałowała go. Zanim stanęła na całych stopach wokalista powstrzymał ją i odwzajemnił pocałunek. Położył rękę na szyi i przejechał w stronę ramienia, gdy nagle wyczuł pod palcami ciecz. Odsunął się i spojrzał na swoją dłoń, na której pojawiły się smugi krwi.
Megan otworzyła oczy i spojrzała na jego dłoń. Wzięła go za rękę i kawałkiem bluzy próbowała zetrzeć swoją 'własność'.
- Co się stało? - Jared posłał jej pytające spojrzenie.
- Pozdrowienia od psychofanek - Ćma uśmiechnęła się. - Uspokój się, to nic takiego.
- Co one ci, do cholery, zrobiły? - Jared tracił zimną krew.
- Nic! To zejdzie szybciej niż się spodziewasz. Nie martw się wszystko jest okay - dziewczyna skończyła wycierać mu dłoń i pocałowała w palce. - Nic mi nie będzie.
Przytuliła się do niego mając nadzieję, że jej uwierzy. Sama wątpiła w to, że Mia i Kaya mogłyby ją kiedykolwiek zostawić w spokoju. Mimo tego nie chciała, by ktokolwiek, zwłaszcza Jared, się o nią martwił.
- A co od ciebie chciały? - wokalista nie ustępował.
- Czy to ważne? - Megan spojrzała na niego wzrokiem z serii 'wszystko będzie dobrze, bo mamy siebie'. Jednak muzyk wciąż trwał przy swoim.
Ćma westchnęła.
- Przyznały się, że podrzuciły mi do szafki kartkę, jak przytulam Toma. No i zaczęły mi prawić kazanie co mi wolno, a czego nie... A później dały mi do zrozumienia, że rozprzestrzeniają sadyzm. Doszły do wniosku, że 'dostanę drugą szansę' i poszłam sobie... z małą pomocą pani Kendry - wytłumaczyła pokrótce.
- Jest coś, co bym mógł zrobić, by ci jakoś pomóc?
- No cóż... Bez względu na to, co mówią te wariatki, niespecjalnie mam ochotę z tobą zrywać tylko przez nie, ale skoro pytasz... Mam ochotę na lody czekoladowe - Ćma wykorzystała jeden z super-słit-wyszczerzów i tym razem Jared odwzajemnił uśmiech.
- No dobra, ale mam nadzieję, że w pracy ci nic nie zrobią.
- Od kiedy ty taki zasadniczy jesteś? - Megan zmarszczyła brwi. - Mickey będzie jeszcze przez pewien czas na zmianie.
- Czasem się o ciebie martwię, wiesz? Niekiedy jesteś bardziej szalona niż ja.
- Haaa!! Nie czasem tylko zawsze! - pocałowała go w policzek.
- Założymy się? - Jared złapał ją w pasie i założył na ramię.
- Puszczaj! - Megan próbowała się wydostać.
- Zmuś mnie! - Jared szedł w stronę lodziarni. Nie obchodziło go to, że mijający ich ludzie dziwnie się patrzyli.
Pozwolił jej stanąć, kiedy byli już obok wejścia.
- Będziesz grzeczna? - spytał.
- Będę. Chyba - Megan uśmiechnęła się.
- Pilnuj się, bo pożałujesz. Chodź - wziął ją za rękę i weszli do lokalu.
Za dwadzieścia minut byli już w Golden Seedzie.

Dwa rozdziały od razu. Czemu? Bo w tamtym tygodniu miałam lenia ^^. I hope you like it.

1 komentarz:

  1. hahahahah najlepsze jest to, że Jared bierze Megan za ramie XD i te psychofanki to jakies szmaty. wrr.. shadow się z nimi rozprawi hahahaha XD

    OdpowiedzUsuń