UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 3 października 2010

47.

Oto jest dzień!! XD. Ten fragment miałam w głowie od niemalże początku i nareszcie nadeszła na niego kolej xD. Mniejsza o to, że pisałam go w szpitalu... Nie powiem, to było lepsze zajęcie niż bezczynne czekanie na badania [nic innego mi tam nie robili jak coś xD] czy łażenie do idiotycznej szpitalnej szkoły - a takowa była xD. Więc... ZACZYNAMY XDDD.

Shadow zapukała w klapę prowadzącą na strych i nie czekając na odpowiedź otworzyła ją.
- Hej - przywitała się.
Megan podniosła oczy znad "Lśnienia". Siedziała na do połowy uprzątniętym łóżku w ogromnej koszulce HIMa i rozciągniętych dresowych spodniach.
- Hm?
- Takie pytanie... Nie umówiłaś się z kimś dzisiaj przypadkiem?
- Ahaaa... - Ćma chciała wrócić do czytania.
- Jeśli nie chcesz żeby Pan Laluś czekał to pragnę ci powiedzieć, że jest 10:30.
Megan z hukiem zatrzasnęła książkę i rzuciła na łóżko. Jej usta wykrzywiły się w kształt złamanego O. Umówiła się z Jaredem na 11.
- No to na razie - Shadow parsknęła śmiechem i zniknęła pod klapą nim Megan zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Sekundę później Megan popędziła do łazienki, aby choć trochę się ogarnąć, a następnie wróciła do pokoju, by przebrać domowe ciuchy. Kiedy jej zegarek powiadomił ją, że jest za dziesięć jedenasta skończyła sprzątać łóżko.
- Moth! Do ciebie! - dobiegł ją z dołu głos Liz.
Ćma wyczuła w nim nutę załamania, ale rozumiała je.
"Nie spóźnił się? Gratuluję." przeszło jej przez głowę. Jared był spóźniony na 90% umówionych spotkań.
- Już schodzę! - odkrzyknęła.
Schowała do torby standardowy sprzęt (komórka, dokumenty, portfel, mp3) i wyszła z pokoju. Szybko pokonała schody patrząc na stopy, żeby się nie przewrócić.
- Cześć Ja... - głos jej zamarł.
To nie był Jared.
Stanęła jak wryta przez kilka sekund bez słowa. Czas dłużył się. Wydawało się, że minęły przynajmniej dwie godziny. Shadow i Kitty spoglądały to na Megan to na gościa nie wiedząc na kim zawiesić wzrok.
- Nie powinnaś się przywitać? - spytała blond włosa kobieta.
- Ma... Mama? - wykrztusiła Megan z trudem.
- Przynajmniej pamiętasz kim jestem - pani Stone rozejrzała się po domu.
- Ale... Co ty tutaj robisz?! - Ćma nie wierzyła własnym zmysłom. - Miałaś nie przyjeżdżać... Tato...
- No właśnie, tato - wpadła jej w słowo. - Nie rozmawiałyśmy dobre kilka miesięcy. Zawsze dzwonisz do ojca. Chciałam spędzić z tobą święta. Myślę, że dziewczyny nie mają nic przeciwko.
- Ale, mamo, ja mam do poprawienia dwie prace i... tyle nauki, że...
- Megan, jesteś jedną z najmądrzejszych osób jakie znam. Kilka dni z własną matką cię nie zbawi.
- Chyba nie wiesz na czym polega ta... "mądrość" - specjalnie zaakcentowała odstatnie słowo. - A tutaj jestem Ćmą.
- Oh, nie będę się bawić w twoje głupie przezwisko, Meguś.
- Nie jest głupie. I to nie ja je wymyśliłam tylko...
- Oh, tak, wiem. Martin. Przestań to powtarzać - przerwała jej ponownie. - Nie cieszysz się, że przyjechałam?
- Taa... Pewnie... Ale... Przecież miałam do was przyjechać w czerwcu! Przynajmniej nie byłoby takiego napięcia.
Zaczęła się denerwować. Jej paznokcie coraz bardziej wbijały się w dłoń. Ostatnią osobą jaką chciała w obecnej chwili zobaczyć była jej matka.
- Kiedy jest najbliższy samolot do Polski? - spytała.
- Meguń! Ja mam samolot dopiero we wtorek! I zobacz, mam bilet- zadziwiająco szybko wyciągnęła go z torebki. Megan była niemal pewna, że go specjalnie przygotowała. Jej matka zawsze była niezorientowana w magii XXI wieku.
- Czy nie mogłabyś... - zaczęła Ćma.
- HAPPY FUCKING EASTER!!!!!
Jared wpadł do domu i wrzasnął tak głośno, że Megan była prawie pewna, że wazon nieopodal lekko zadrżał. Mimo tego wokalista dalej się szczerzył z uniesionymi rękoma, w których trzymał trzy małe koszyczki wielkanocne z prezentami. Na jego głowie różowe uszy królika lekko się przekrzywiły.
Cała czwórka utkwiła w nim spojrzenia. Powoli opuścił ręce z lekko zażenowaną twarzą. Megan ukryła twarz w dłoniach.
- Ja chyba nie w porę... - szepnął patrząc na wszystkich po kolei.
Reakcja Ćmy była niemal natychmiastowa. Wzięła go za ramię i wyciągnęła go z domu tak, że o mało nie potknął się o próg. Kiedy szeregowiec nr 69 zniknął jej z oczu zatrzymała się i westchnęła.
- Dzięki temu teraz moja mama ma dowód, że Znam Vitaly'a Orlowa.
- Twoja mama? I oglądała Lord...
- of War. Tak i tak. Jest fanką Nicholasa Cage'a. Jak tylko coś z nim leci w telewizji, nie ma opcji żeby to przegapiła. Podsumowując... Jesteś dla niej narkomanem.
Parsknął śmiechem.
- To nie jest śmieszne - przerwała mu. - Nie będę ci mówić jak się załamała, że "Niki" przyjął taką rolę.
Tym razem Jared wybuchnął śmiechem i nie potrafił się powstrzymać. Megan czekała aż skończy tylko lekko się uśmiechając. Nie mogła powstrzymać tej reakcji. Jego śmiech był bardzo zaraźliwy.
- Wy... Wybacz - Jared odetchnął głęboko, by się powstrzymać. - Fajną masz mamę.
- Bez komentarza, proszę cię.
- Tak w ogóle... Co ona tu robi?
- Od pewnego czasu próbuję ci wyjaśnić. Przyjechała na wielkanoc mimo, że obiecała, że tego nie zrobi.
- Auć... To co? Nasze plany są... anulowane? - Jared zrobił smutną minę i obsunął zajęcze uszy w dół. Megan parsknęła śmiechem.
- Mam nadzieję, że nie. Za długo je snułam, żeby teraz kopnąć je do śmieci.
- Mam poczekać?
- Umówmy się... wytrzymasz pół godziny w parku? - skinął głową. - A więc czekaj póki nie przyjdę. Moja mama i tak będzie chciała posprzątać, a to działka Liz. I chwała jej za to.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia?
Uśmiechnęła się. Pocałował ją a ona to odwzajemniła.
- Muszę iść, bo będzie piekło - powiedziała kładąc mu rękę na ustach.
- Okay... - westchnął. - Będę czekać.
Oddalił się na kilka kroków.
- Proszę pana! - zawołała za nim.
- Hm? - Jared od razu się rozpromienił.
- Jakby była konieczność... Wobec mojej mamy jesteś tylko znajomym, okay? - potwierdził skinieniem. - I zdejmij to z siebie - dodała Megan z kpiącym uśmieszkiem wskazując zajęcze różowe uszy.
Oboje się zaśmiali i poszli w dwóch różnych kierunkach.

Wiem, że mało, ale już spadam. Będzie jeszcze super awantura xD. Więc poznaliście panią Agatę Stone. Jak wam się podoba? xD

2 komentarze:

  1. HAPPY FUCKING EASTER!!!!! tekst roku, ahahahahahhahha + różowe królicze uszy pana lalusia XDDD
    soo, jeśli chodzi o pania A Stone to jak narazie mi do gustu nie przypadła. ale może to się zmieni z kolejnymi odcinkami :d
    i ogółem się uśmiałam, sczególnie z Jarusia :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Jared - wtopa roku :D, uszy wymiatają, a mama Megan przypomina mi czyjąś mamę. Pewnie wiesz o co mi chodzi xD

    OdpowiedzUsuń