UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 16 października 2010

50.

- O co ci... - zaczął Jared, ale Megan już zniknęła za drzwiami toalety. - Chodzi.
Westchnął ciężko i oparł się o ścianę. Spojrzał na sufit próbując zebrać myśli. Za chwilę usłyszał szum i kątem oka zobaczył ruch w roślinach. Dopiero wtedy zrozumiał, co Ćma miała na myśli. Powoli odsunął się od ściany, ale za chwilę jego plecy znów się z nią spotkały i przyszpiliły się pod naporem dość dużego ciężkaru.
- Przepraszam - szepnęła blondynka odsuwając się od niegoi lekko rumieniąc. - Nie mogłam się powstrzymać.
Jared dalej był zdezorientowany. Zmarszczył brwi i zbadał wzrokiem trzy osoby wlepiające w niego wzrok.
- Cześć Jared! - powiedziały równocześnie uśmiechając się szeroko.
- Yyyy... Cześć... - odparł.
Jak się spdziewał, grupka składała się z dwóch dziewcząt, które "natknęły się" na niego i chłopaków kilka tygodni temu oraz jednej blondynki, której kompletnie nie kojarzył, ale na pewno jej "napad" będzie długo pamiętać. Leto nie pamiętał choćby pierwszej litery ich imion. Chyba, że...
Scarlett. Czy tak mówiła Megan? Tak. W sumie mógł sobie skojarzyć ze swoją ex, ale niespecjalnie chciał przypominać sobie tamte czasy (Johansson była tak nudna, że wolał pisać SMSy na randce niż słuchać jej paplaniny).
Pierwsza odezwała się Scarlett, jak gdyby nie pamiętała incydentu z nightclubu.
- Co jeszcze porabiacie w Londynie? Myślałam, że już pojechaliście - spytała próbując jakoś rozpocząć rozmowę.
- W zasadzie to dogrywamy pewne rzeczy - Jared starał się być miły. - W Londynie są bardzo dobre studia.
- A więc mam nadzieję, że jeszcze długo tu będziecie.
- W zasadzie to niedługo wracamy do Stanów. Musimy skończyć trasę.
- No tak, Into The Wild. Chcę ci powiedzieć, że... - farbowana szatynka uśmiechała się szeroko do wokalisty napawając się jego spojrzeniem.
- Rzuć ją - wypaliła bez ogródek Kaya spoglądając w stronę toalety.
- Przepraszam? - Jared znów zmarszczył brwi.
- Rzuć ją - powtórzyła. - To dziwka.
- Na jakiej podstawie? - Jared zdziwił się.
- Obserwacji - odrzekła blondynka popierając koleżankę. - Widziałam ją z jakimś brunetem jak się obściskiwała i całowała przed szkołą... A poza tym prawie zawsze na przerwach siedzi w laboratorium z Kevinem i są zamknięci na klucz, kto wie co tam robią.
Jared nic nie powiedział. Trochę go to zatkało. Wątpił, by zamiar Ćmy były szczególnie złe, ale poczuł się z lekka zazdrosny.
- Okay... Mam taki pomysł: pozwolicie mi załatwiać moje prywatne sprawy samemu i się w nie nie wtrącać? Byłoby miło.
Dziewczyny spojrzały po sobie.
- Ale my tylko... dla twojego dobra... Uwierz, to nie jest materiał na dziewczynę - szepnęła Mia patrząc mu w oczy niemal ze łzami.
- Myślę, że jestem wystarczająco duży, by sobie radzić, okay? - Jared zawahał się przez moment. - Ale cieszę się, że ktoś się troszczy.
Uśmiechnął się lekko próbując wykrzesać choć trochę wesołości, ale jakoś nie potrafił. To, co zrobiły Ćmie trochę go poruszyło. Mimo to, dziewczyny rozpromieniły się nagle.
- Możemy cię zaprosić na spacer? - zapytała Kaya.
"Daj im palec a wezmą całą rękę" pomyślał Jared.
- No co tam? - Megan wcisnęła się między brunetkę, a Leto i uśmiechnęła się do wszystkich. - Tęskniłeś?
- Z lekka - Jared dziękował wszystkim bóstwom od zarania dziejów, że nie musi prowadzić tej krępującej rozmowy sam.
- Skoro już sobie pogawędziłeś z tymi przemiłymi dziewczętami to może czas już iść?
- Wiesz co... Chyba tak - wokalista spojrzał na twarze Mii, Kayi i Scarlett, które nagle stały się blade.
- A więc... Przepraszamy, kochane, ale terminy gonią. Miłej Wielkanocy wam życzę. Do zobaczenia - Ćma pociągnęła Jareda za rękę w stronę wyjścia. Ten tylko się uśmiechnął i pomachał im bez słowa.

- Oświecisz mnie dlaczego chciałaś, bym się z nimi użerał? - zapytał Leto, kiedy wyszli z galerii.
- Ponieważ nie chcę mieć więcej szram na szyi i ponieważ załamanie w ich oczach sprawia mi satysfakcję - wytłumaczyła. - Powinieneś wiedzieć jakich cudownych fanów masz.
- Wiem o tym dobrze.
- Sam rozumiesz... Ta cała szopka, którą robią, bo chcą jakimś cudem wejść mi w paradę już dawno mi się znudziła. Chciałabym odetchnąć spokojnie, a nie cały czas na uniwerku czuć na sobie oczy pełne nienawiści.
Jared przyciągnął ją do siebie i pocałował w głowę.
- A to za co? - spytała.
- Nie chcę, żebyś źle się przeze mnie czuła.
- Czy ja coś takiego powiedziałam?
- Skoro tamte dziewczyny cię denerwują to można to wywnioskować.
- I tak nie zamieniłabym tego na nic innego, więc daj spokój. Przeżyję ludzką nienawiść. Mam w tym sporo doświadczenia.
- Zastanowię się czy warto ci wierzyć.
- A masz wątpliwości? - lekko trąciła jego bok łokciem.
- Możliwe - odparł wymijająco. - Jeszcze jedno pytanie.
- Słucham.
- O co im chodziło z tym brunetem, z którym się ponoć całowałaś przed szkołą?
- Że co? - Megan zamurowało. - Czekaj chwilę... Czy one mówiły o Dave'ie?
- Dave'ie?
Ćma zaczęła się śmiać.
- Wytłumaczysz mi?
- Ten "brunet" to mój znajomy, który mieszka w Oxfordzie. Ostatnio się widzieliśmy jakieś dwa miesiące temu, kiedy chłopak go rzucił.
- Chłopak? On jest...
- Tak i co w tym dziwnego? Pocałowałam go w policzek i przytuliłam. Człowiek serio był załamany... ale człowieku, to było w zimie!
- Dobra, już nie mam więcej zamiaru zastanawiać się o co tym palantkom chodzi. Nigdy.
- I tego się trzymaj, panie gwiazda - wystawiła lekko język uśmiechając się.

Kiedy dotarli do bramy Lake Street Megan zatrzymała się.
- Nie mogę cię odprowadzić do domu? - spytał Jared.
- Lepiej nie, mama zacznie coś podejrzewać. Czuję się jak mała dziewczynka, kiedy jest obok.
- W takim razie... Kiedy cię znów zobaczę? - podszedł bliżej Ćmy i objął ją w pasie.
- W niedzielę. Mam nadzieję, że mój plan zadziała.
- Ja też na to liczę.
Obdarzył ją pocałunkiem, który odwzajemniła kładąc dłonie na jego ramionach.
- Do zobaczenia? - szepnęła Megan za chwilę.
- Jeszcze nie - mruknął Jared przyciskając ją do siebie.
- Ale ja już serio muszę iść.
- Ale 48 godzin to za długo - jęknął smutno.
W tym momencie telefon Ćmy wydarł się słynnym tekstem "You are the reason I can't control myself!!". Wokalista sprytnie wyciągnął go z torby i pokazał Megan wyświetlacz, na którym wielkimi literami było napisane "Mama". Nim Ćma zdążyła wziąć go do ręki Jared nacisnął czerwony guzik, kończąc połączenie.
- Zwariowałeś? - Megan spojrzała na niego z ironią.
- Daj spokój, za pięć minut ją zobaczysz - wrzucił telefon do torby sięgając głową za jej ramię, by zobaczyć, czy trafił. Na szczęście telefon bezpiecznie wylądował.
- A poza tym - dodał. - You are the reason I can't control myself - szepnął jej prosto do ucha.
Megan zaczerwieniła się lekko i uśmiechnęła. Pocałowała go w policzek.
- Okay, już cię puszczam - powiedział z rezygnacją. - Idź sobie.
Odsunął się od niej i wsadził ręce do kieszeni. Zaśmiała się.
- No to pa, panie zazdrosny - podeszła do niego i pocałowała w policzek.
Mruknął coś w odpowiedzi, ale go nie zrozumiała.
- Dobra, nie będę się z tobą kłócić. Tak przy okazji, jak chcecie alkohol to musicie sobie sami przynieść, bo my mamy najwyżej trochę. Pa.
- Pa - odburknął, ale na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
Megan odwróciła się i poszła do domu zastanawiając się czy Jared dalej stoi przed bramą, czy już sobie poszedł. Po chwili, nie mogąc się powstrzymać odwróciła się i spojrzała na wokalistę, który obserwował każdy jej krok. Pomachała mu i "przesłała buziaka". Odwzajemnił to i dopiero teraz skierował swoje kroki w drugą stronę.

TO
JEST
NACIĄGANE.
BARDZO.
I zdaję sobie z tego sprawę.
[źle mi się pisze, gdy nie ma Megan xD].
Shpan numerem 50 xD.

Jak widać, zaczęłam to pisać w tamtym tygodniu, ale nie szedł mi ten rozdział. Przepraszam.
Ciiiiicho, dalej się zastanawiam jak ja napisałam ostatnią scenę xD. To chyba przez Dialog z "Buddhy" xD. Taka rekompensacja dla tych co to lubią xDDDD.

1 komentarz:

  1. haha, ale te laleczki są puste jak moja siostra xD
    a to pożegnanie pod domem to takie romantyczne ! ;D

    OdpowiedzUsuń