UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 30 października 2010

51.

- Wróciłam - Megan uchyliła drzwi i weszła do środka.
- Cześć Moth! - przywitały się z nią przyjaciółki.
- Hej mamo... - westchnęła dziewczyna wchodząc do salonu.
- Dlaczego nie odebrałaś telefonu? - spytała Agata.
Ćma mimowolnie się uśmiechnęła.
- Byłam blisko domu, więc postanowiłam nie naciągać cię na koszty - odpowiedziała. Zawahała się przez moment, ale spytała. - Możemy pogadać... Mamo?
Wiedziała, że jej rodzicielka nie znosi, gdy nie nazywa jej się jej "tytułem". Mimo tego, powiedziała to z lekkim przekąsem.
- Oczywiście. O czym?
- Chodź na spacer. Dziewczyny mają pewnie coś do roboty.
Megan spojrzała na przyjaciółki chcąc wzrokiem powiedzieć przepraszam. Obie zrozumiały i skinęły głowami.
- Jak sobie życzysz - Agata wstała z sofy i nałożyła buty na obcasie.
Razem z córką wyszła z domu.

- Dlaczego przyjechałaś? - spytała Megan wprost. - Tak szczerze.
Postanowiła nie bawić się w owijanie w bawełnę tylko przejść do rzeczy i nie kryć się z tym. Było to stosunkowo trudne zważywszy na reputację jej matki.
- Meggie, mówiłam ci, że chciałam cię zobaczyć. Poczekaj chwilę - uniosła palec do góry, kiedy tylko Ćma otworzyła usta. - Jakbym ci powiedziała to byś w jakiś sposób sprawiła, bym jednak tego nie robiła.
Megan westchnęła.
- Wiesz, że i tak do was przyjadę po dyplomach.
- Kochanie, to całe dwa miesiące, smutno nam bez ciebie.
- Mamoooo... - Megan uniosła głowę w geście rozpaczy. - Nie jestem już dzieckiem. Niedługo kończę dwadzieścia pięć lat, nie traktuj mnie jak dziesięcioletnią dziewczynkę. Tamte czasy się skończyły.
- Ale ty zawsze będziesz...
- Moim dzieckiem, tak wiem - dokończyła za nią. - Mimo to krępuje mnie trochę twoja obecność. Miałam plany na Wielkanoc i w ogóle...
- Przecież znajomych masz tutaj na co dzień. Nie trzeba ci okazji.
- Moi znajomi są studentami większości. Co oznacza, że nie mają czasu na zabawę w tygodniu szkolnym. Sama się niemal cały czas uczę. Teraz fakt, mam chwilę przerwy, ale muszę też nadrobić zaległości, by oddać pracę w pierwszym terminie. Nie chcę stracić wyników, które udało mi się zdobyć.
- Nie cieszysz się, że przyjechałam? - pani Stone posmutniała.
- Mamo, słuchaj. Kocham cię i w ogóle, ale chcę żyć własnym życiem, a nie być pilnowana jak w więzieniu. Trochę tak się czuję.
- Ale dlaczego nie chcesz mnie widzieć, kiedy przyjeżdżam?
- Czasy, kiedy byłaś dla mnie najważniejsza pod Słońcem minęły. Jesteś dla mnie wyjątkowa, zawsze będziesz, wiesz o tym, ale... Nie potrafię znieść, kiedy ktoś patrzy się na to co robię przez cały czas.
Megan załamała ręce. Nie sądziła, że będzie tak mówić do matki. Wobec niej wszystko było możliwe, więc mogła w sekundę się wkurzyć i plan nie wypali. Mimo, że sumienie nie miało problemu z wypowiedzeniem tego typu słów, Ćma wiedziała, że nie spodoba się to drugiej stronie.
- Mam koniecznie wyjechać, tak? O to ci chodzi? - Aneta posmutniała. Ćma dostrzegła to i zrobiło się jej przykro. Wojna między rodzicem, a dzieckiem przerodziła się w umowę dyplomatyczną.
- Nie - szepnęła. - W sumie nie. Choć z drugiej strony twoje towarzystwo mi nieco rujnuje ten tydzień. Ale mam inny pomysł. Pojedź do Bartka w New Castle. Ponoć całe dwa lata narzeczeństwa diabli wzięli i spędza święta sam. Myślę, że się ucieszy, że przyjeżdża do niego ciocia.
- Mówiłam, że z tą Samanthą jest coś nie tak! - Agata niemal krzyknęła.
Megan uśmiechnęła się.
- Pomóż siostrzeńcowi. Dzwoniłam do niego kilka dni temu. Powiedział, że nic nie planuje, więc myślę, że jak mu powiesz, że przyjedziesz, ucieszy się.
- Podsumowując chcesz się mnie pozbyć.
- Chciałabym po prostu, byś wyjechała na kilka dni. Zostań do jutra, a w sobotę pojedź do New Castle. Jeśli chcesz, możesz przyjechać w poniedziałek albo we wrotek rano, przed samolotem. To taka propozycja.
Megan spojrzała na mamę, ale ta utkwiła wzrok w swoich butach na obcasach. Dziewczyna błagała w duchu, by jej wysiłek nie został niedoceniony. W innym przypadku błahostka, która siłą rzeczy była dla niej ważna, zostanie zrujnowana. Agata spojrzała na nią.
- No dobrze. Jeśli tego chcesz... - uśmiechnęła się.
Nim zdążyła cokolwiek innego powiedzieć Ćma przytuliła się do niej i cmoknęła w policzek. Sama nie pamiętała, kiedy wcześniej coś takiego zrobiła, ale dziękowała niebiosom, że udało jej się przekonać mamę do zmiany planów. Takie coś graniczyło w tym przypadku z cudem. Chwilę później odsunęła się.
- Dzięki... To wiele dla mnie znaczy.
Mimo zachowania, które doprowadziło ją do niemal siódmej pasji Megan nie lubiła kłótni. Zawsze starała się przeciągnąć sytuację na jaśniejszą stronę lub zamienić wojnę w żart. Najczęściej jej metoda działała.

Obie weszły do parku. Aneta zaczęła opowiadać o życiu jej i George'a w Polsce. Mimo najszczerszych chęci, Megan niemal co chwilę przerywała mamie. Nie potrafiła powstrzymać cisnących się na usta pytań, które przychodziły z każdym kolejnym zdaniem. Nim pani Stone skończyła opowiadać Słońce zaczęło zachodzić.
- Chyba czas się zbierać - powiedziała Ćma patrząc na horyzont.
- Jak uważasz, córciu.
- Kiedy przestaniesz zdrabniać każdy określający mnie wyraz? - popatrzyła na mamę z ironią.
- Prawdopodobnie nigdy - pogłaskała Megan po głowie.
Dotarły do domu w o wiele milszej atmosferze niż gdy z niego wychodziły.

- Już z powrotem? - spytała Shadow na wstępie.
Razem z Kitty krzątały się przy stole roznosząc talerze i sztućce.
- Tak jakoś się złożyło, że... - zaczęła Ćma.
- Oh, dziewczyny, jakie wy jesteście kochane! - Aneta klasnęła w dłonie przerywając Megan wypowiedź.
Ta tylko wzruszyła ramionami z obojętną miną. W głowie zahuczały słowa "znów się zaczyna".
- To drobiazg, pani Stone - powiedziała grzecznie Kitty szeroko się uśmiechając.
- Może wam w czymś pomóc? - Agata objęła wzrokiem stół.
- Nie trzeba, proszę pani. Poradzimy sobie - odpowiedziała Kate. - Ale dziękujemy.
Po dziesięciu minutach Shadow i Liz skończyły krzątać się wokół stołu i zaprosiły obie Stone na kolacje. Przez ten czas Ćma pobiegła do łazienki i oparła się plecami o drzwi. Z jednej strony cieszyła się, bo mama zgodziła się na układ, z drugiej jednak wciąż przeklinała ją za to, że w ogóle przyjechała. To było wbrew zasadom, które ustalała z rodzicami na początku studiów. Nie rozumiała dlaczego mama postanowiła je złamać, a co ważniejsze: dlaczego tak szybko zgodziła się na propozycję córki. Bardzo rzadko zdarzało się, by ulegała jakimkolwiek wpływom, tym razem zrobiła to niemal natychmiast. To było rzeczywiście dziwne. Odetchnęła i spróbowała zebrać myśli. Umyła ręce i przepłukała twarz w nadziei, że to choć trochę ulży jej skołtunionym myślom.
- Zastanowisz się nad tym później - rzuciła do swojego odbicia i wyszła z łazienki.

Na stole zastała sałatkę z kurczakiem oraz osobny talerz, na którym znajdowały się same warzywa z dodatkiem sera fety.
- Wielbię was. Dzięki - wypaliła do przyjaciółek i usiadła do stołu.
- Nie ma za co, Moth - Liz puściła do niej oczko.
- Więc nie zaniechałaś wegetarianizmu? - spytała Agata patrząc na talerz córki.
- No nie... Za bardzo lubię takie jedzenie.
Refren "Valhalli" przerwał kolacyjną pogawędkę.
- Przepraszam.
Ćma wstała od stołu i odebrała telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer zastrzeżony.
- Halo?
- Już za tobą tęsknię.
Druga strona rozłączyła się po wypowiedzeniu tego zdania, a Ćma z powrotem usiadła do stołu z lekkim uśmiechem.
- Chyba pomyłka - odpowiedziała na pytające spojrzenia całej trójki.


Bez komenta, proszę. Dobranoc.

2 komentarze:

  1. hahah ;D ostra mamuśka. ale zrozumiałam. ja chcę imprezę xDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. och jaki ten telefon był słodki ;D pragnę zauważyć, że raz jest Agata a raz Aneta o.O chyba coś ci się pokićkało xD

    OdpowiedzUsuń