UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

czwartek, 14 października 2010

49.

Kochana 30ST[M] xD [powiedzmy, że każdy wie o co chodzi]. Pragnę ci powiedzieć, że nie umiem pisać TEGO RODZAJU momentów. Przykro mi, ale takowych nie będzie xD. Znam fanfici co się na tym opierają i nie ma odcinka bez tego, ale to nie u mnie xD.
Dziękuję też Paulinie... za koment do niemal każdej notki i wierne czytelnictwo xD, Ayuszkowi - za całonocne gadanie [szkoda, że nie umiem wysiedzieć każdej nocy :<], podnoszenie mnie na duchu, dobijającooptymistyczne teksty, które kocham nad życie i za to że jest!! :* - oraz Cassie co mnie wczoraj jeszcze bardziej zmotywowała do działania ;).

Mam dziwną jazdę na "powiedzmy". Postaram się tego w większości uniknąć...


- Masz jakieś pomysły? - spytał Jared rozglądając się po galerii.
- Powiedzmy, że mam, ale skończ się tak kręcić. Tutaj nie ma paparazzich - Megan westchnęła ciężko i pokręciła głową.
- Skąd wiesz?
- Bo sprawdzałam. To nie jest super ekskluzywna galeria handlowa wypełniona gwiazdami showbusinessu tylko sklepy dla normalnych ludzi. Celebryci tu nie przychodzą... Pewnie nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje. To nie centrum miasta... Poza tym... Dostałeś sklerozy, że nie pamiętasz, że sama też nie chcę być na serwisach plotkarskich?
Jared zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Dziękuję. Chodzi o to, że jakby twoi kochani znajomi z aparatami się tu kręcili, nigdy w życiu nie przyszłabym tutaj - dokończyła. - Co najwyżej kilku Echelonowców. Ale też raczej wątpię. Ponoć Londyńczycy robią akcję pod Big Benem.
- A mówiłaś, że już się tym nie interesujesz.
- Nie uczestniczę, ale podstawowe informacje dochodzą do mnie. Całkowicie nie da się wyłamać, kiedy już raz się zaczęło - uśmiechnęła się. - Chodź tam.
Wskazała na wejście pod szyldem "Everythig for Home. Something for You.".
- Jesteś pewna? Nie wygląda... ciekawie... - Jared spojrzał na witrynę, na której ustawiono wazony ze sztucznymi kwiatami, w które wpleciono sztuczne jajka.
- Oh, zaufaj mi - pociągnęła go w stronę sklepu.

- Cena nie jest wyznacznikiem towaru. Czasem fajne rzeczy są o wiele tańsze niż szpanerskie. A ty chyba o tym zapomniałeś - twarz Megan spoważniała, a ona sama chichotała starając utrzymać to tylko dla siebie.
Chodzili między półkami sklepu, na których znajdowały się bardziej lub mniej ciekawe produkty. Były wśród nich proste kieliszki, pudełka czy stojaki na piloty, ale szklanki o dziwnych kształtach, budziki wydające odgłosy zwierząt czy trójwymiarowe ramki na zdjęcia. Ćma zaprowadziła Jareda do stanowiska z ozdobami wielkanocnymi.
- Hej, nie traktuj mnie jak rozpieszczoną gwiazdeczkę - rzucił Leto buntowniczym tonem.
- Hahaha, a nie jesteś nią?
- Nie wydaje mi się.
- Dobra, zamknijmy temat. Co powiesz na to?
Ćma ściągnęła z półki jedną z figurek białego króliczka z otwartym pyszczkiem, z którego wystawały wielkie, wampirze kły oraz ze spojrzeniem mordercy. Na jego białym futerku namalowano krople krwi.
- Słodziutki - westchnął Jared.
Megan spojrzała na figurkę.
- Tak, zupełnie jak ty.
- Jakżeby inaczej - wokalista wystawił zęby jakby miał zamiar coś [kogoś xD] ugryźć.
Megan parsknęła śmiechem.

Nim podeszli do kasy w koszyku znalazł się jeszcze Baranek-Zombie, kilka jajek, z których po nakręceniu wyskakują nagle czarne kurczaki oraz kilka różowych plastikowych kur siedzących na gniazdku, z którego wystawały fioletowe jajka.
- Zawsze robicie sobie takie prezenty? - spytał Jared.
- Na Wielkanoc... tak. Mam całe pudełko takich przedmiotów. Na Boże Narodzenie zwykle jedziemy do Polski, więc jest raczej... spokojniej - odpowiedziała. - Uroki naszej Wielkanocy. A wy?
- Chyba wolisz nie wiedzieć - Jared zachichotał. - A jeśli Shannon wpadnie na szalony pomysł zrobienia tego samego w tym roku... to się dowiesz.
- Czy mam się zacząć bać?
- Tak, masz - Jared pokiwał szybko głową.
- Piętnaście funtów siedemdziesiąt trzy centy - przerwała im kasjerka.
Megan wyciągnęła portfel z torby.
- Ja zapłacę - wypalił Jared kładąc na ladę 20 funtowy banknot.
- Upadłeś na głowę? Nie chcę twoich pieniędzy, zabieraj to - wskazała głową na papierek, który sprzedawczyni trzymała w dłoni.
- Oh, daj spokój. Niech pani kasuje - zwrócił się do sklepowej, która patrzyła na nich z nieukrywanym zdumieniem.
- Pogadamy o tym jeszcze - Ćma dźgnęła Jareda palcem w ramię.
Uśmiechnął się tylko i nic nie powiedział. Pożegnali się z kasjerką i wyszli ze sklepu.

W galerii robiło się coraz bardziej tłoczno. Coraz więcej osób kręciło się od sklepu do sklepu zaglądając na wystawy. Niektórzy z nich wychodzili z ogromnymi torbami, inni zaś nie mieli ani jednego bagażu.
- To gdzie teraz idziemy? - Jared przerwał Megan obserwację.
- Jakiś pomysł?
- Nie bardzo.
- No to chyba spożywczy - wzruszyła ramionami.
- Ja... - Jared przystanął i wyciągnął z kieszeni telefon. - Wybacz.
Ćma zachichotała.
- Tak? - zwrócił się Leto do telefonu.
- GDZIE SĄ MOJE USZY?! - wydarł się głos z drugiej strony.
- Shann, przecież nie zabrałem ci uszu... - odpowiedział spokojnie.
- ZABRAŁEŚ! MOJE KRÓLICZE USZY! GDZIE ONE SĄ?!
- Aaaa, mam je przy sobie, spokojnie, nic im nie będzie.
- Mówiłem ci, że masz ich nie ruszać, bo kupiłem nowe. Tobie to gadać, i tak nie słuchasz - słychać było irytację w jego głosie.
- Okay, wkrótce będę z powrotem. Obiecuję, że ci je oddam.
- Jak będzie ryska to oberwiesz, Junior. Pamiętaj.
Jared odsunął telefon od ucha.
- Rozłączył się - z niedowierzaniem patrzył w ekran BlackBerry.
- Co go tak wkurzyły te uszy? Myślałam, że są twoje.
- W zasadzie to są jego. Strasznie się bulwersuje jak ktoś mu cokolwiek zabierze bez pytania... Ale aż takiej reakcji się nie spodziewałem...
- A na co mu one jeśli mogę spytać? - Ćma uśmiechnęła się szeroko. Jared odwzajemnił go.
- Wolisz nie wiedzieć.
- I tak się dowiem - zrobiła słodką minkę i machinalnie zaśmiała się.
Jared złapał ją za rękę.
- To gdzie jest ten spożywczak?
- Pytasz serio czy to ma być sarkazm?
- Chyba serio.
- Tam - wskazała kciukiem na supermarket znajdujący się 30 metrów dalej.
- Ahaaaa... - zażenowany spojrzał na ogromny szyld TESCO.
- Chyba tym razem dam ci spokój - Ćma zaczęła się śmiać.
- Jak ja jej zaraz... - usłyszała i odwróciła się.
Wśród sztucznych roślin znajdujących się kawałek od niej dostrzegła fragmenty spodni i butów.
- Cholera... - zaklęła.
- Co jest? - Jared zajrzał jej przez ramię.
- Nic. Chodź - wzięła go za rękę nie spuszczając oczu z roślin.
Przeszli kawałek, ale Megan wydawała się być nieobecna.
- Heeeej - Jared pomachał dłonią przed jej oczami. - Co się stało?!
- W zasadzie... nic. Tylko...
- Co?
Megan uśmiechnęła się chytrze.
- Czy... Pozwolisz mi coś zrobić? - spytała.
- Pewnie - Jared zatrzymał się. - Droga wolna.
- A co z twoją męską nadopiekuńczością? Nie spytasz jaki mam zamiar?
- Jesteś dużą dziewczynką, chyba nie podejmujesz złych decyzji - odpowiedział z uśmiechem.
- Skoro tak sądzisz... - mruknęła i obróciła się do niego.
Czule pocałowała go w usta. Nim Jared zdołał ją przytrzymać, ta odsunęła się. Oparła głowę na jego klatce piersiowej i posłała mordercze spojrzenie satysfakcji do ukrytych w sztucznych krzakach dziewczyn.
Jared objął ją ramieniem.
- Co to za zmiana? - spytał.
- Cóż... Doszłam do wniosku, że gdy nie ma tu twoich znajomych z kamerami, jest mi obojętna reakcja ludzi na nas. A poza tym... Spójrz bardziej na prawo, w te krzaki. Tylko dyskretnie.
- Czy ja jestem ślepy czy to jest pani nieświeży oddech?
- Jeśli chodzi ci o Scarlett to tak, to ona.
- Co ona tu robi?! - Jared podniósł ton. - I... to one ci groziły?!
- Uspokój się. Tak, one, ale zróbmy to dyplomatycznie.
Spojrzała na niego.
- Idę do kibla. Baw się dobrze.
- Że co?
- Rób co chcesz, mam to gdzieś. Tylko żeby nie przyjechała policja ani nic z tych rzeczy.
- O co ci chodzi?
- Zaraz zobaczysz.
Pocałowała go w policzek i otworzyła drzwi prowadzące do toalet. Sprawdziła godzinę. Była niemal równo 13:30. Oceniła sytuację na 10 minut.
Weszła do kabiny i usiadła na klapie. Pozostało jej czekać.

Trochę długi, a teraz już lecę. Niestety muszę. Dokończę sytuację następnym razem. Rozdział extra, dziękujmy za ten wolny dzień :D. Trzymajcie się.

3 komentarze:

  1. ahaha, najpierw sklep "Everything for Home. Something for You.". + baranki nie baranki, też bym takie chciała mieeć :d a potem TESCO. normalne padłabym jakby Jarus tam wszedł .. hmm tylko jestem ciekawa po co uszy Shannonowi .. no i pozostaje nam tylko czekać na nastepny rozdział i co się stanie ^^ . dobra, wybaczam Ci, nie musisz pisać TAKICH MOMENTÓW .. chyba za dużo juz przeczytałam opowiadań z TAKIMI momentami ^^ no i jak zwykle podoba mi sie (:

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahaahahaahha XD jakie to słodkie ! ;D Jaruś im coś zrobi ? ;>

    OdpowiedzUsuń