UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

piątek, 2 lipca 2010

34.

- MEGAN! - wrzasnęły Liz i Kate nie mogąc się opanować.
- Przepraszam. - Ćma wyszczerzyła się. - Nie mogłam się powstrzymać.
Marsy ryknęli śmiechem, a Megan, którą też to dopadło, z bólu brzucha położyła głowę na ramieniu Jareda.
- Ja mam to powiedzieć? - spytał ją wokalista.
- Ty nawet swojemu bratu nie potrafiłeś powiedzieć.
- No to mów i miejmy to za sobą.
- W zasadzie to nie ma sensu. One się domyślają. Prawda? - Megan spojrzała na przyjaciółki.
- Niestety nie. - odpowiedziały niemal równocześnie.
- Arghhhh. No dobra. Nie wiem jak to dobitnie powiedzieć... więc może tak.
Ćma pocałowała Jareda w policzek.
- Koniec tematu. Usatysfakcjonowane?
Kitty i Shadow szeroko otworzyły szczęki ze zdumienia. Megan błyskawicznie wyciągnęła telefon i uwieczniła tą chwilę na trzy koma dwa pikselowym zdjęciu.
- Idealne. - wyszczerzyła się.
- To... tak... na serio... czy chcesz nas wrobić. - zaczęła Liz.
- Rany, ile wy chcecie dowodów? Shannon się domyślił od razu!
- To znaczy, że to nie jest żart... - szepnęła Kate.
- Brawo.
- W takim razie: A NIE MÓWIŁAM? - zatryumfowała Shadow.
- Ale co? - zainteresował się Jared.
- Ale one mi muszą przepowiadać całą przyszłość. - wyjaśniła Megan. - Mimo tego w większości przypadków ich wewnętrzne oko się myli. Tutaj chciały mi zrobić na złość i wyszło, że miały rację. Dobrze mówię?
- Raczej tak. - podsumowała Liz.
- No to ja mam to samo z moim braciszkiem... - powiedział Jared.
- Okay, sytuacja wyjaśniona. Ktoś ma jakieś plany, tematy, etc? - zamknęła dyskusję Megan nie zdejmując głowy z ramienia wokalisty.
- Jak macie zamiar się przy nas miziać to lepiej sobie stąd idźcie. - Shannon spojrzał na parę z udawanym obrzydzeniem.
- Jak pan sobie życzy. - Ćma spiorunowała go wzrokiem i pokazała język.
Spojrzała na całą piątkę. Wszyscy wbili w nią swoje spojrzenia.
- Co?! - wyprostowała się. - Jestem jakimś obiektem w muzeum czy coś?
- Wydaje mi się, że jakoś nikt nie ma pomysłu na temat i czekają na twoją inwencję. - szepnął jej Tomo.
- To wcale mnie nie cieszy. Nigdy tak nie było. Ludzie, dajcie na luz. - Megan poczuła się nagle jak jakiś guru. - Skoro ja wam tak przeszkadzam w robieniu czegokolwiek to spokojnie się oddalę.
Dziewczyna dopiła swoją herbatę, wzięła torbę i wstała od stolika.
- Gdzie idziesz? - spytała Kate zdziwiona.
- Jakbym paliła powiedziałabym, że na szluga. Ale w tym wypadku... Idę się przewietrzyć. Będę na dworze. Tutaj jest za duże napięcie.
Wyszła na zewnątrz i zniknęła za rogiem kawiarni. Kitty wzruszyła ramionami.
- Może ktoś powinien... - zaczęła.
- Zaraz wracam. - przerwał jej Jared nie odrywając wzroku od okna. Po chwili także zniknął za drzwiami wyjściowymi.
- Nie wiem czy to wytrzymam. - mruknął Shannon.
- Chyba cię rozumiem. - odpowiedziała Shadow spoglądając w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą była jej przyjaciółka.

- Hej co jest? - spytał wokalista łapiąc Ćmę za ramię.
- Nic. - dziewczyna nie odwróciła się w dalszym ciągu opierając się o ścianę budynku.
Jared obszedł ją i oparł się tak, by móc spojrzeć na jej twarz.
- Więc?
- Więc wkurza mnie, kiedy ludzie ode mnie czegoś oczekują. Gapią się na mnie jak w jakąś supergwiazdę i myślą, że zaplanuję im cały dzień czy coś.
- Ja tak mam codziennie. - odpowiedział jej, uśmiechając się ciepło.
- Ale patrz na siebie a na mnie. Nigdy nie chciałam być jakąś szychą showbusinessu. A ty... się do tego po prostu nadajesz.
- Nikt ci nie każe nigdzie występować.
- Ale wiesz... teraz wszyscy się na mnie patrzyli jakbym miała im opowiedzieć o wszystkich sekretach życia i to mnie wkurzyło... Sorry, że tak wyszło po prostu nie mogłam sobie z tym poradzić. Rany, co ja gadam. Powinnam się zamknąć.
- Może...
- Aleś ty miły! - Ćma popchnęła go lekko w ramię.
- Wiem. Chodź stąd gdzieś.
- Niby gdzie?
- Gdziekolwiek. No już. - złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
- Nie sądzisz, że powinniśmy im powiedzieć?
- Daj spokój. Oni pewnie myślą, że to już się stało, a teraz mają jakieś włochate skojarzenia.
Ćma parsknęła śmiechem.
- W sumie to prawdopodobne.

1 komentarz: