- Obudź się czubku. - Shannon potrząsał bratem. - Jak cię John zobaczy w takim stanie to nas zamorduje!
Młodszy Leto w końcu dochodził do siebie.
- Co się... stało...? - spytał mrużąc oczy.
- Ty nam powiedz. - Shannon patrzył na brata. Jared jeszcze nigdy nie widział go tak poważnego.
Wokalista dźwignął się, by usiąść.
- Byliśmy tutaj? - spytał. Nie pamiętał co się działo.
- Nie. Przyjechaliśmy taksówką pod hotel. Z tobą na kolanach to musiało dziwnie wyglądać. - odpowiedział Tomo.
- A skąd jechaliśmy?
- Z klubu! Człowieku, ty na serio niczego nie pamiętasz?! - Shann powoli się denerwował.
Jared zmarszczył czoło. Jasne. Dziewczyna z jego starą fryzurą... jak ona się nazywała?, klub, za głośna muzyka, smród, duchota.
- O shit... - zaklął. - Co się ze mną stało?
- No wiesz... Sami do końca nie wiemy... byliśmy trochę... eee... zajęci. - wypalił perkusista.
- To jeszcze pamiętam. Coś jeszcze?
- Scarlett próbowała cię dobudzić tam, ale nie dała rady... No więc mnie oderwała, zebraliśmy się do kupy i wzięliśmy cię stamtąd. Spałeś jak dziecko.
- Aha. I dowieźliście mnie tutaj tak?
- Wolimy, żebyś kontaktował, kiedy John się na nas wydrze.
- A wydrze?
- Oby nie... - odpowiedział Tomo. - Ale chodźmy już. Nie marnujmy czasu.
Shann pomógł Jaredowi wstać z ławki i podeszli do drzwi hotelu. Za chwilę recepcjonistka otworzyła zamek i wpuściła zespół do środka. Mruknęli jej coś w stylu "dziękujemy, dobranoc" i weszli do windy.
- A ty z czego się cieszysz? - spytał wokalista swojego brata, kiedy ten odzyskał humor.
- Bo mam nareszcie dowód, że zależy ci na Ćmie. Ty nigdy nie odpuszczasz takich okazji.
Jared wzruszył ramionami i nic nie powiedział. Spojrzał w lustrzaną ścianę windy. Wyglądał masakrycznie. Spróbował jakoś doprowadzić się do porządku. John zauważy co się działo naprawdę, jeśli go zobaczy w takim stanie. Zwykle wygląda tak po długiej nocy. Wśród głupich spojrzeń pozostałych doprowadził się do lepszego porządku. W miarę - ocenił efekt końcowy. Chwilę potem winda się zatrzymała.
- Gdzie żeście byli?! - krzyknął John. Marsy spojrzeli po sobie. - Nie mogliście choćby napisać wiadomość, że wrócicie późno.
- Wybacz zapomnieliśmy. - mruknął Tomo. - Błagam, John, nie jesteśmy dziećmi, daj nam spokój.
Gitarzysta zazwyczaj był tym bardziej normalnym i zwykle nie dostawał ochrzanu od managera. Bracia Leto byli już przyzwyczajeni i czekali na koniec kazania.
- Dasz nam się przespać? - zaryzykował Jared nie podnosząc głowy.
- Ty już spałeś. - szepnął mu brat. john był zajęty swoim krzykiem, nie dosłyszał odpowiedzi Shannona.
- Ehhh wy się nigdy nie zmienicie. Dobra, zmiatajcie, jutro idziecie do studia i bez wymówek: wyspani czy nie, potrzebujemy tego singla.
- Jasne. - mruknęła cała trójka i powędrowała do swoich pokoi.
Jared rzucił się na łóżko i niemal natychmiast zassnął.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ten no, czym on się zatruł :>
OdpowiedzUsuńjakież to romantyczne, takie mru mru mru całkiem. xD mam co czytać na dobranoc. xD
OdpowiedzUsuń