UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

19.

Doprowadzenie się do stanu używalności zabrało Megan około dwudziestu minut. Była z siebie dumna, że poranna toaleta, w przeciwieństwie do wielu jej znajomych, zajmowała jej mniej niż godzinę. Zbiegła po schodach i wyciągnęła z lodówki śniadanie. Za kilka minut zbiegły do niej Kitty i Shadow.
- Jak się spało? - zagadnęła szatynka.
- Wyśpię się w trumnie. - wypaliła Megan ziewając. - Powtarzałam sobie materiał.
- Szkoła, szkoła, szkołaaaa. Dałabyś sobie więcej luzu. Kiedyś byłaś trochę bardziej z nami niż z nauką, co się z tobą stało? - spytała Kate sącząc swoją herbatę.
- Wybaczcie. Po prostu chcę mieć dobre stopnie na zakończenie szkoły... Same rozumiecie... Inaczej nigdzie mnie nie przyjmą.
- Ty i twoje aspiracje. - Kitty przewróciła oczami. Jednak za chwilę ciepło się uśmiechnęła. - Ale spoko, i tak cię kochamy.
- Dzięki... Dobra, czas się zbierać na autobus. - Ćma szybko wypłukała swój talerz, z którego do zlewu zleciały resztki sałatki. Pobiegła do pokoju i wyrzuciła zawartość torby na łóżko. Kiedy wypadła z niej koszulka Echelonu Megan uśmiechnęła się do siebie. Poskładała ją i włożyła na dno szafy. Kilka rzeczy walające się po kanapie wrzuciła do szuflady w biurku, a w zamian za nie torbę wypełniła książkami, zeszytami i rozwalającym się piórnikiem. Szybko znów zbiegła ze strychu na parter, wsunęła trampki i wszystkie trzy wyszły z domu.
- Dałyśmy ci spokojnie zjeść śniadanie, teraz czas na zwierzenia. Opowiadaj.
- Yyy... Co mam opowiadać? - Megan próbowała zbić przyjaciółki z tropu. Wiedziała, że jej się nie uda.
- Przestań. No już. Gadaj, co się wczoraj działo.
- A więc... Na początku widziałyście co się działo. Jared przylazł, mimo tego, że prosiłam go, by tego nie robił...
- Dobra, to co było w restauracji to wiemy. Kawa z chilli i wrzask na całą kawiarnię. Co robiliście jak wyszliście?
- Yyy... Zaszliśmy do pani Brown po kasę i dałam jej nowe projekty, jak było w planie. Poszliśmy na spacer.
Przez całą drogę na przystanek Megan, jak obiecała, opowiedziała Kitty i Shadow o wszystkim co działo się wczoraj. Pominęła akcję z Martinem. Bała się swojej własnej reakcji na zbyt częste wspomnienie o zmarłym bracie. Z detalami opowiedziała im o ciekawej pracy w studiu, która ją zafascynowała i o zainteresowaniu zespołu ich twórczością. Dziewczyny ucieszyły się z powodu "nowej klienteli". Następnie powiedziała im o zmartwieniach Johna dotyczących Marsów i ich wariactwach. Dusząc śmiech udało jej się opowiedzieć o berku na trawniku i zabawie w wyścig konny. Przyjaciółki opuściły autobus z nieustającym chichotem.
- Rzeczywiście wariaci. - powiedziała Kitty powstrzymując śmiech.
Megan uśmiechnęła się.
- Fakt. Zaczynam się ich bać. - Ćma spojrzała na szkołę, do której maszerowały. Wielki napis UNIVERSITY górował nad tłumem uczniów. Wśród nich dziewczyna zauważyła wysokiego, chudego chłopaka, który szeroko uśmiechał się w ich stronę. - Oho, Shay, twój znajomy.
Kate popatrzyła się w stronę, którą pokazała jej Megan. Chudzielec wyszczerzył się jeszcze bardziej, a jego niebieskie oczy zalśniły. Kitty i Ćma starały się powstrzymać chichot, gdy chłopak zaczął poprawiać sobie nażelowane blond włosy. Kate opuściła głowę, ale szła dalej wraz z przyjaciółkami.
- Catharino! Witaj, wyglądasz dziś pięknie. To dla ciebie! - chłopak wcisnął jej w rękę różę i uśmiechnął się tak szeroko, jak mógł.
- Odczep się wreszcie, Peter. - mruknęła Shadow idąc dalej.
- Zadzwoń!! - wrzasnął za nią. - Wiem, że jeszcze będziemy razem!!
- Kiedy on wreszcie przestanie? - Shadow straciła resztki dobrego humoru.
- Daj spokój. To jest zabawne. - Ćma zachichotała.
- On cię taaaak koooochaaaa. - Kitty udała zauroczoną i posłała reszcie spojrzenie pełne udawanej miłości.
- Przestańcie. - warknęła Kate, ciut zdenerwowana. - To przestało być zabawne w tamtym miesiącu. Teraz jest coraz gorzej.
Dziewczyny podeszły do swoich szafek. Udało im się załatwić, że miały je obok siebie. Megan i Kitty bez trudu otworzyły swoje, wyciągnęły z toreb potrzebne książki i odwróciły się do Kate.
- Nie mów, że znowu... - Megan zaczęła chichotać. Chwilę później dołączyła się do niej Kitty.
Shadow spuściła głowę i zamaszyście otworzyła szafkę. Wyfrunęło z niej kilkadziesiąt kartek w kolorach różu i czerwieni z setką serduszek.
- To się nazywa facet, który obchodzi walentynki codziennie. - Liz i Megan trzęsły się ze śmiechu. Shadow spiorunowała je wzrokiem i zaczęła zbierać kartki z podłogi. Różę włożyła do przygotowanego już wazonu. Zawsze szkoda jej było kwiatów.
- Cześć! - znajomy głos uspokoił trochę Kitty i Ćmę. Obróciły się.
Obok nich stała dziewczyna i uśmiechała się. Oprócz mundurka miała na sobie kabaretki, a do jej szkolnej bluzki doczepione były badziki z zespołami takimi jak My Chemical Romance i Green Day. Jej spódnica z czarną halką mieściła się w kryteriach szkolnych, jednak miała blisko do minimum. Miała oczy podkreślone czarną kredką, a na jasnobrązowych włosach można było dostrzec rude pasemka. Nazywała się Sarah Brown, była córką szefa przyjaciółek. Była od nich trzy lata młodsza, jednak jak na swój wiek była bardzo oczytana.
- Siemasz Sarah. Co tam? - Megan uśmiechnęła się do znajomej.
- A nic nowego. Widziałam wasze nowe arty. Są świetne. Mama mówiła, że przyszłaś do niej z jakimś Johnem... To twój chłopak...? - zwróciła się do Ćmy. Ta lekko się zarumieniła.
- Znajomy... - mruknęła.
- ...Aha. Mówiła, że bardzo podobny jest do "tego z plakatu"... - Sarah pokazała palcami cytat wymawiając ostatnie słowa. - Chodziło jej o Jareda Leto... Ale skoro o nim mowa... Żałuj, że nie byłaś na koncercie. Było bezbłędnie. Mi i Grace udało się wcisnąć na scenę... I zobacz... - dziewczyna wyciągnęła z torby mały przedmiot, który okazał się kostką do gitary. - Podwędziłam Tomowi. Dosłownie, zabrałam mu z ręki. A on się zaczął śmiać i podpisał mi koszulkę. To było dobre.
- Tak w zasadzie to byłam, Sarah... - Megan wyszczerzyła się. Pokazała palcem na Shadow i Kitty. - Te dwie mnie urządziły tak, że nie miałam wyjścia.
- O, serio? Czemu mi nic nie powiedziałaś? Byśmy poszły razem. Pod sceną było super.
- Ja byłam trochę dalej. Ale bawiłam się świetnie. I się zastanawiałam czy to nie ty jesteś na scenie.
- O, tak. To było super. Teraz niech jeszcze Gerard geeee.... Way z tymi pijaczynami przyjedzie do naszej wsi zwanej Londynem. Wiesz, Anglia przy Ameryce to dziura.
- Fakt. Ale niech lepiej przyjadą Linkin Park. To by było wydarzenie roku. - Kitty wcisnęła się w rozmowę.
- Poszłabym i na to i na to. Muzy jest sporo, tylko trzeba dobrze wybierać. - Ćma uśmiechnęła się.
- Racja. Dobra, ja uciekam, pani Kendra tu idzie. Ona jest upośledzona na punkcie mojego stylu. Do zobaczenia! - Sarah pomachała dziewczynom i pobiegła w głąb korytarza.
- Pomóc ci? - zaoferowała Kitty. Shadow w dalszym ciągu porządkowała skrawki czerwono-różowego papieru.
- Nie dzięki, już skończyłam. - Kate oddaliła się do najbliższego śmietnika i wrzuciła tam stertę makulatury. Potem wróciła do reszty. W tej chwili zadzwonił dzwonek.
- Oho, czas na nas. Dobra, idę na ten sprawdzian. Do zobaczenia na historii za godzinę! - Megan pomachała przyjaciółkom, które odeszły w drugą stronę do działu humanistycznego. Sama udała się do sali chemicznej i usiadła na swoim miejscu.

1 komentarz:

  1. buhahahahahahaahahahahahahahahahaahahahahah tleeeeeeeen hahahahahahahahahahahahaha róża karteczki i blond włosy na żelu buhahahahahaahahahahaha kocham was XD ta część wymiata ! XD

    OdpowiedzUsuń