UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

piątek, 16 kwietnia 2010

23.

- Teraz twoja kolej! - wypalił Shannon po skończonej opowieści. - Co u ciebie się działo? I nie mów nic, bo tego nie lubię.
- Haha, okay, więc... U mnie standard. Sprawdzian z chemii, kilka wykładów... nader ciekawych, jak na mój uniwerek... U Shadow sporo się dziś działo. Peter znów się jej czepiał, ponoć okropnie, no i tak ją wkurzył, że mu przywaliła w twarz. - Ćma zachichotała.
- Co wy macie jakiś klub nauczania: jak przywalić facetom, czy jak? - spytał zszokowany Shann.
Cały stolik wybuchnął śmiechem.
- Nie wiem. - Megan wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. - Może to po prostu tajemnicza umiejętność, którą się nabywa żyjąc u nas w domu.
- A kim jest Peter? - zainteresował się Tomo.
- Taki jeden blondynek, Shadow-maniak. Obchodzi walentynki 365 dni w roku. Wolisz nie wiedzieć.
- Niech bedzie... - gitarzysta uśmiechnął się głupio.
- Tak właściwie... - Jaredowi coś się przypomniało. - Zapomniałem cię zapytać dlaczego zataiłaś mnie w sklepie. Dlaczego akurat John? Masz pozwolenie rozpowszechniać, że się znamy. - wokalista wyszczerzył się.
Ćma wzruszyła ramionami.
- Tym razem to ja wolę być anonimowa. Uwierz, sporo ludzi, by się znalazło, by się mnie uczepić o głupotę. Cóż... może Sarah do nich nie należy, ale nie dałaby mi spokoju, gdyby wiedziała, że się znam z Marsami... - Megan spojrzała na twarze członków zespołu, nawet Jared nie wiedział o co chodzi. - Sorki, Sarah to córka mojego szefa. Jest super. No i... Jesteście na liście jej ulubionych zespołów tuż za My Chemical Romance i Green Day... Nawet dziś mnie pytała czy ten "John" jest aż tak do Jareda podobny...
- Było jej powiedzieć. - żachnął się wokalista.
- Tak, właśnie, co ci szkodzi? - dołączył się Tomo.
- Nie chcę być obiektem plotek, wybaczcie. Ja do showbusinessu się nie nadaję. To wasza działka. Jeśli miałabym gdzieś tam wystąpić to najwyżej na backstage'u... Tak, żeby nikt nie zobaczył moich wszystkich pryszczy. - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Przestań, jakbyś zobaczyła ile pryszczy ma ta... Scarlett... - Jared drgnął z obrzydzeniem. - Odechciałoby ci się gadania takich głupot.
- Właśnie, wcale nie jesteś brzydka. - Shannimal dołączył się do brata.
- Ładna też nie, dajcie mi spokój, okay? - odgryzła się Ćma.
- Kobiety... - mruknął Tomo przewracając oczami.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Oho, pan Maurycy przyszedł. - powiedziała Megan spoglądając w stronę drzwi. - Myślałam, że już do nas nie zawita, dość późno się zrobiło jak na niego.
Dziewczyna wstała od stolika i podeszła do ledwo trzymającego się na lasce staruszka.
- Witam pana. - przywitała się. - Pomóc panu usiąść?
- CO powiedziałaś, dziecko?!?! - krzyknął staruszek patrząc na Megan surowo.
- Czy mam panu pomóc usiąść? - powiedziała Ćma prosto do jego ucha.
- Aaaaa!!! Tak, proszę! - powiedział dość głośno starszy mężczyzna.
Dziewczyna wzięła go pod ramię i zaprowadziła do jednego ze stolików przy ścianie. Pomogła mu zdjąć kapelusz i płaszcz i odsunęła lekko krzesło, by staruszek mógł wygodnie usiąść.
- Czego sobie pan życzy? - spytała. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Była nader cierpliwa dla tego człowieka.
- Nie wiesz dalej co zawsze biorę dziecko?! Przynieś mi herbatę, natychmiast! - krzyknął na nią pan Maurycy.
Megan tylko uśmiechnęła się i odeszła. Szybko wbiegła do kuchni, zrobila napój i przybiegła znów do stolika. Położyła herbatę przed staruszkiem.
- Proszę. Coś jeszcze? Sernika? - spytała nie przestając się uśmiechać.
- A jednak pamiętasz, dziecko! Tylko nie każ mi czekać tak długo!
Megan szybko podleciała do kasy i zabrała ciasto, które było już przygotowane przez pana Jeremy'ego. Kiedy postawiła sernik przed panem Maurycym ten pokiwał glową z zadowoleniem.
- Dziękuję, dziecko. Możesz sobie iść. - staruszek zabrał się do jedzenia.
Ćma poszła z powrotem do Marsów i usiadła na miejscu. Ci chichotali z niej.
- Przynieś mi sernik, dziecko! - powiedział Shannon udając pana Maurycego. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Nie mogłaś poprosić kogoś innego, by to zrobił?
- On tylko mnie akceptuje, nie mam zielonego pojęcia czemu. Matta i Mickey'a bije laską a Kitty i Shadow wyzywa od ladacznic... Był na wojnie, czasem dalej ma schizy, jakby wciąż trwała... No i ma mega sklerozę. Dobrze, że jeszcze pamięta, gdzie jest Golden Seed... A przychodzi tu niemal codziennie. Fakt, czasem zastępuje mnie Sarah, ją też "lubi".
- Wesoły staruszek. - powiedział Tomo patrząc na pana Maurycego.
- Nie zaprzeczę... Jak się rozbawi ciężko go powstrzymać od wrzasków słyszanych na ulicy... - Ćma zachichotała.
- Serio?! - zainteresował się Jared. - Może spróbujemy?
- Daj spokój. - Megan ucięła rozmowę grożąc chłopakom palcem. - Nie nabijajcie się z niego, bo to niegrzecznie. Nu, nu.
Ćma ucięła rozmowę wpatrując się w Marsów, którym odjęło mowę. Ci dopiero po chwili odzyskali zdolność mówienia i dalej zaczęli żartować. Ten wieczór był wyjątkowo miły dla wszystkich.

1 komentarz:

  1. Maurycy nas wyyzywa od ladacznic ;(
    hahahahahaha blondynek shadow maniak XDDD
    nie no boskie ;D
    przynieś mi dziecko sernika ! XD

    OdpowiedzUsuń