UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 14 marca 2010

10.

W domu panowała cisza. Megan nie zakłócając jej zdjęła trampki i weszła na górę. Z pokojów obu jej przyjaciółek wydobywały się miarowe oddechy śpiących dziewczyn. Megan przetarła oczy i wdrapała się po drabinie. Weszła do własnego królestwa. Stanęła na jego środku i westchnęła. Jej twarz promieniała radością, jednak podkrążone oczy pokazywały jak bardzo dziś się zmęczona. W chwili zadumy torba zsunęła się z jej ramienia i cicho spadła na podłogę. Ćma dopiero teraz poczuła, że ledwo stoi na nogach ze zmęczenia. Ściągnęła skórzaną kurtkę i powiesiła ją na krześle. Bez rozbierania czegokolwiek innego rzuciła się na łóżko. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyła na pokój. Już zasypiała, kiedy kątem oka jej uwagę przykul mały papierek niedaleko krzesła. Zmarszczyła brwi i leniwie wstała z łóżka. Po piątkowym czyszczeniu z pomocą Liz nie mogła uwierzyć, że jakikolwiek śmieć mógł zostać przeoczony. Wiedziała, że Kitty będzie na nią zła jeśli znajdzie tu cokolwiek, co świadczy o bałaganie. Podniosła karteczkę i znów usiadła na kanapie. Już chciała wyrzucić go do śmietnika, kiedy dostrzegła jakiś napis w środku pogiętego papierka. Po raz kolejny zmarszczyła brwi ze zdziwienia i rozwinęła ją. Widniało tam dziewięć cyfr i dwie litery napisane ręcznie. Widać było, że w pośpiechu. Uśmiechnęła się na ich widok. Wyciągnęła telefon i wpisała numer. Szybko wystukała kilka słów i wysłała wiadomość. Nim doszła odpowiedź Ćma zsunęła głowę na kanapę i zasnęła.

***

W limuzynie zadzwonił telefon.
- Rany, ty nie umiesz się minuty obejść bez tego twojego BlackBerry? - Tomo patrzył na wokalistę ze współczuciem. Ten tylko wzruszył ramionami. Otworzył wiadomość od nieznajomego numeru.
"Cwana z ciebie bestia" głosił tekst na wyświetlaczu.
- Od kogo to? - basista z nudów zainteresował się SMSem. Próbował spojrzeć wokaliście przez ramię, by zobaczyć tekst. Jared zignorował pytanie. Jasny wyświetlacz telefonu oświecał mu twarz, na której pojawił się uśmiech. Nim Tomo zdążył zobaczyć treść, Jared zaczął szybko wystukiwać wiadomość powrotną. Wysłał ją, zablokował klawiaturę i schował BlackBerry w dłoniach czekając na odpowiedź. Do końca jazdy nie doczekał się.

***

- MOTH!! Wstawiaj, ludziu, musimy iść do pracy! - Liz potrząsając przyjaciółką próbowała ją dobudzić.
- Jeszcze pięć minut, mamo. - mruknęła Megan obracając się na drugi bok. Śnił jej się dziwny sen o zającach na Marsie.
- Megan!! Wstawaj, już po dziewiątej!! Obudź się!! - Kitty straciła cierpliwość. Dała przyjaciółce z liścia w twarz. - Oh, czemu ja nie wiem, jak ten budzik się nastawia. - mruknęła do siebie. Rzeczywiście, zegarek, który Megan skonstruowała z tatem był mechanizmem nie do rozwikłania. Ćma nie pozwalała go dotykać nikomu.
- Aua!! To bolało. - Megan otworzyła szeroko oczy i przetarła je ręką. - Nie jest ci przykro?
- Nie, nie jest. Shadow próbowała cię obudzić przez ponad dziesięć minut. Mi się to udało po dwóch. Ale wstawaj, jak chcesz zjeść śniadanie przez pracą musisz się pośpieszyć.
- To już tak późno?? - Megan była w szoku. Liz pokiwała głową.
Ćma wzięła telefon i spojrzała na godzinę. Obok ikony z czasem widniał symbol nieodebranej wiadomości. "A jednak to nie był sen" pomyślała.
- No, już, wstawaj, nie baw się telefonem! - Kitty wyrwała jej komórkę i wrzuciła do torby. Później wzięła jej fartuch i go też spakowała.
- A ty co siedzisz? Idź coś ze sobą zrób, wyglądasz jak miś panda. - Liz starała się zmotywować przyjaciółkę. - Zrobię wszystko za ciebie, tylko nie każ mi spóźniać się do pracy... Co ta Kate myślała, kiedy błagała Mickeya żeby zmienił zmianę...
Ćma, która już usiadła na łóżku patrzyła na nią z zaciekawieniem.
- Ah, wytłumaczę ci po drodze. Teraz się przebierz w coś, co nie śmierdzi ani potem ani alkoholem i umyj się. Szybko, nie ma czasu na nic. - Liz wzięła torbę Megan i zeszła na parter.
Ćma wiedziała, że kiedy Liz się spieszy, nie wolno jej drażnić. Ze zrezygnowaną miną wzięła kilka luźnych ubrań, zdjęła te, w których spała i poszła do łazienki w samej bieliźnie, by wziąć prysznic.
Kiedy spojrzała w lustro, musiała przyznać Kitty rację. Wyglądała gorzej niż zwykle. Szybko umyła się i odświeżyła. Założyła ubrania, by jako-tako wyglądać i poszła do kuchni.
Tam czekało już na nią śniadanie wraz z ciepłą zieloną herbatą.
- Dzięki bardzo. - uśmiechnęła się do Kitty. - Jesteś wielka.
- Drobiazg. Ale szamaj szybko, jest za dwadzieścia. - Liz wyglądała na trochę zdenerwowaną. Megan nie rozumiała czemu. Zawsze w niedziele dozwolone było spóźnienie około dziesięciu minut, bo i tak nie było klientów. Ćma nie zadając żadnych pytań, by nie zdenerwować Liz jeszcze bardziej, zjadła szybko śniadanie.
Dziewczyny ubrały buty i szybko wyszły z domu. Dopiero tam Ćma odzyskała swoją torbę.
- Więc... mogę się dowiedzieć o co chodzi? - spytała.
- No, dobra. Musisz wiedzieć, że Shadow nieźle się poświęciła. Wybłagała Mickeya, żeby wziął jedną dodatkową zmianę, którą Shay odrobi później sama. No i dlatego jest już w Golden Seed i sprząta. Przez kilka dni będzie miała godzinę dodatkową.
- O w mordę. Ej, to może ja jej pomogę? W końcu to przeze mnie...
- Właśnie dlatego Shadow kazała ci nie mówić. Wiedziała, że będziesz chciała jej pomóc. Proszę cię, daj sobie więcej luzu, ona sobie poradzi. I nie mów nikomu, że ci powiedziałam...
- To nie fair! Ja się dobrze bawiłam, a moja przyjaciółka haruje za mnie! - Megan się zdenerwowała.
- Odpłacisz się jej jeszcze. Wiesz o tym. Zawsze nam pomagasz w matmie i fizie. I robisz to przez całe studia. Ona ci chciała w ten sposób podziękować. Przez ciebie mamy dość dobre stopnie, inaczej miałybyśmy spore problemy...
- Ehhh... No niech wam będzie. Jednak dalej uważam, że powinnam sama odrabiać moje zarwane godziny.
- I tak nie ma po co. Już i tak wszystko jest zaplanowane, odpuść sobie... Teraz opowiadaj jak było!
- Moment, sama jeszcze tego nie przyswoiłam. - Megan starała się zebrać myśli. Po chwili poukładała sobie wszystkie wydarzenia wczorajszej nocy i zaczęła opowiadać. Opisała cały koncert, wariactwa, które chłopaki robili na scenie. Wspomniała o emolaskach w autobusie, po czym obie parsknęły śmiechem. Po części wspomniała o tym jak Jareda oblegały fanki i jazdę limuzyną. Postanowiła pominąć fakt o upitym Shannie i tym, jak pomogła wokaliście wydostać się spod oblężenia. Wydało jej się to za bardzo prywatną wiadomością. Liz nie odczuła braków w opowieści Ćmy, więc nie pytała o więcej szczegółów.
Kiedy weszły do restauracji opowieść była skończona. Megan była pewna, że będzie musiała powiedzieć ją jeszcze kilku osobom, więc zapamiętała wersję. Weszła do składzika. Tym razem przed wyjściem, do kieszeni fartucha wrzuciła telefon, by wreszcie przeczytać tą wiadomość.
- Dzień dobry, szefie. - uśmiechnęła się do pana Jeremy'ego i weszła do kuchni. Sprawdziła zamówienia - nic nie było. Spojrzała przez okienko na kawiarenkę - oprócz krzątających się Shadow i Kitty - nie było nikogo. Przyjaciółki kładły obrusiki na stoły i przystrajały je wazonikami ozdobionymi czerwonymi makami, w których postawiono tanie różyczki.
- Życzycie coś sobie na przebudzenie? - spytała szczerząc się przez szparę.
- To co zawsze... Szefie? Trzy razy. - Liz uśmiechnęła się. Pracując w kawiarni mieli zasadę jednej darmowej kawy w ciągu dnia. Zwykle wszyscy, włącznie z panem Brownem, brali kawę z cynamonem i czekoladą. Megan zabrała się do pracy. Jej uwadze nie umknęło to, że Shadow jest trochę zmęczona.
Po kilku minutach wysunęła trzy kubki z kawą przez okienko, a sama usiadła na krześle w kuchni i zaczęła sączyć swoją. Wreszcie wyciągnęła komórkę, by sprawdzić, co za wiadomość dostała.
"Już się bałem, że zgubisz numer... albo go wyrzucisz. Dzisiejsza akcja była świetna. Dzięki, to była jedna z moich najlepszych imprez po-koncertowych. Do zobaczenia. Śpij dobrze :*. J."
Megan zrobiło się gorąco. Najbardziej z powodu ostatniego zdania. Cieszyła się, że nikt jej teraz nie widzi. Chwilę potem ochłonęła z emocji i postanowiła odpisać na SMSa. Nie do końca wiedziała co, ale miała nadzieję, że nie wyjdzie na durnia, jeśli napisze coś, co podpowiada jej podświadomość.
"Spało mi się cudownie. Miałeś ciekawy pomysł z karteczką. Kiedy ją pisałeś? Miło mi, ja Tobie dziękuję. Obecnie jestem w pracy. Take care. M."
Ćma wysłała wiadomość. Właśnie przyszedł pierwszy klient, więc zabrała się do pracy natychmiast, by nie musiał czekać. SMS powrotny przyszedł bardzo szybko.
"Pisałem ją w limuzynie, kiedy nikt nie patrzył. Jesteś w pracy? A mogę wpaść Cię POOSERWOWAĆ?? J."
Megan parsknęła śmiechem. Szybko odpisała.
"Nie, nie możesz. To nie jest dla obserwatora ciekawe zajęcie. M."
Kawiarnia coraz szybciej się napełniała. Ćma miała pełne ręce roboty.
"I tak przyjdę. Jako klient, jeśli nie chcesz mnie widzieć jako znajomego. J."
Dziewczyna przewróciła oczami. Robiła Caffee Late z podwójną pianą.
"Kto powiedział, że nie chcę Cię widzieć? M." - odpisała w między czasie.
"Wywnioskowałem. J." - otrzymała odpowiedź.
"Phi. Żle wnioskujesz. M." Kolejne kilka kaw zostało postawione na tacę i przekazane Shadow.
"No to mogę przyjść? J." Telefon wibrował coraz częściej.
"Ciekawa jestem czy mnie znajdziesz. M." dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
"Ciebie trudno nie zauważyć. J."
"Jeszcze zobaczymy :P M."
Przez pewien czas komórka nie dawała znaku żadnej wiadomości. Skupiła się bardziej na pracy i zaczęła gotować wodę na ziołową herbatkę dla pewnej starszej pani.
- Ufff... Ale dzień... - powiedziała do siebie. - Sporo klienteli.
Zaczęła parzyć kolejną kawę. W międzyczasie napełniła kubek gorącą czekoladą i dodała do niego bitej śmietany. Postawiła obie rzeczy na tacy i spojrzała na drzwi.
"Szybki jest." pomyślała widząc znajomą twarz w drzwiach. Jared rozglądał się chwilę po restauracji. Po chwili podszedł do Shadow i przywitał się z nią. Dziewczyna rozmawiała z nim chwilę. Wyglądała na zadowoloną z jego wizyty w kawiarni. Kątem oka spojrzała na Megan. Ta potrząsnęła głową. "Błagam, Shay, nie mów mu, gdzie jestem."
- Musisz jej sam poszukać. - Kate powiedziała to na tyle głośno, że nawet Megan obserwująca rozmówców dziesięć metrów dalej ją usłyszała. Dziękując w duchu zajęła się realizacją dziesiątki zamówień.

2 komentarze:

  1. Aj, jak ja lubię to opowiadanie. i Dżared jest uzależniony od esemesowania, jak ja. xDD ejmen, to jest świetne, ciągnij to dalej, od tego też się uzależniłam. xD numer mieszkania 69 uuuuh xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahah jakie romanse XDDD
    jeah moja bohaterka miała zaszczyt pogadać z Jaredem XD

    OdpowiedzUsuń