UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 7 marca 2010

4.

- No, braciszku, gadaj co ci chodzi po łebku. - powiedział Shannon wchodząc do pokoju.
- A pukać cię mama nie nauczyła? - odpowiedział Jared piorunując go wzrokiem.
- Oooooh, mama nauczyła, ależ oczywiście. Lecz mój młodszy brat mnie tego oduczył. Już we wczesnym dzieciństwie. - odpowiedział perkusista ze słodkim uśmiechem.
- Więc teraz może ten "brat" nauczy cię teraz, że prywatność też jest ważna.
- Oj, jakże mi przykro. Już za późno, bym się czegoś nauczył. Bardzo tego żałuję, wybacz.
- Wyjdź Shann, proszę. - Jared nie miał ochoty użerać się z bratem. Siedział na kanapie z głową odwróconą do okna. Przypatrywał się ciemnej ulicy na dole przetwarzając w myślach dzisiejsze wydarzenia.
- Dalej nie potrafię cię zrozumieć, junior. - Shannon nie dawał za wygraną. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i spoglądał w stronę brata. - Szaleje za tobą połowa Hollywood, miliony fanek, a ci się musiała spodobać jakaś cyniczna laska, której nie chce się odzywać. Ponadto sporo młodsza.
- Przymknij się. Poza tym kto powiedział, że mi się podoba?
- Braciszku kochany, znam cię od urodzenia, nie zapominaj.
- Mhm, nie byłbym taki pewien. Ale jest pewien problem. Zaprosiłem ją tylko dlatego, że miałem, zapomniałeś?
- Taaaak... Nasza nieudana "misja". Cóż... W sumie to i tak twoja wina, że ją skopaliśmy...
- W 75%. Jeden bilet poszedł. A dla reszty nie było sensu, wiesz przecież. Skoro nie przepadają za naszą muzyką to na co im imprezka w tym klimacie?
- Przynajmniej twojej wybrance serca nie byłoby smutno.
- Przymknij się Shann. Wiesz co ja myślę?
- Zamieniam się w słuch.
- Ona nie chciała się odzywać, bo nie chciała być kolejną durną fanką. Zapewne miała dużo do powiedzenia. Jakbyś spotkał Jarry'ego Mullena [perkusista U2, przyp. autora] to co? Rzuciłbyś się na niego czy wolałbyś z nim spokojnie porozmawiać jakby nigdy nic?
- No dobra, młodszy, masz trochę racji. - Shanon klepnął brata po plecach. - NARAZIE dam ci spokój, będę się czepiać później. Wiesz, że ode mnie się nie wymigasz.
Jared posłał mu smutny uśmiech. Starszy z braci wstał z kanapy i podszedł do drzwi.
- Przyjdź na kolację jak jesteś głodny... Będzie indyk. - Shannon parsknął śmiechem ze swego żartu.
Jared posłał mu złowieszcze spojrzenie i rzucił poduszką w drzwi. Jednak Shannon szybko je zamknął.

Tak w zasadzie Jared nie wiedział sam co o tym powinien myśleć. Fakt, Megan dziwnie go inspirowała i ciekawiła, ale nie był pewny tego, co do niej czuje. Nie wiedział też, czy powinien się nad tym zastanawiać. Shannon w jakiejś części miał rację. Sporo ich różniło. I była to jedna z niewielu fanek, które nie rzuciły się na niego, jak tylko zobaczyły. Z tego względu miała wielkiego plusa.

***

Megan nie miała ochoty czekać wraz z dziewczynami na pana Smitha.
- Ja... pójdę do domu, okay? Mam sporo do roboty... Nie będę potrzebna, prawda?
- Nie spoko, poradzimy sobie. - odpowiedziała jej Shadow. - Spotkamy się w domu.
Ćma uśmiechnęła się do niej i szybko odeszła w stronę mieszkania. Dojście do drzwi zajęło jej najwyżej pół minuty. Szeregowiec z numerem 69. Zawsze denerwował ją ten numer. Wielu ludzi śmiało się z niej, że mieszka w domu publicznym. W końcu Ćma dała sobie spokój i już nie odpowiadała na tego typu komentarze.
Dziewczyna wyciągnęła z torby klucz, do którego przytwierdziła breloczek z białym królikiem. Włożyła do zamka i przekręciła. Drzwi ustąpiły. Schludność domu była zasługą Liz, która zawsze motywowała całą trójkę do sprzątania. I chwała jej za to. Shadow, a Ćma jeszcze bardziej, były nagannymi bałaganiarami. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie na tą myśl. Zdjęła trampki i szybko zrobiła sobie herbatę. Włożyła ciepły napój do małej windy kuchennej. Szybko zabrała torbę z przedpokoju i popędziła do swojego pokoju. Wdrapała się po schodach, ściągnęła drabinę i wspięła się po niej. Następnie znów wyciągnęła swoje klucze i przekręciła zamek do klapy w suficie. Otworzyła ją i weszła do pokoju.
Był to istny gabinet Alicji z Krainy Czarów. Megan już od dzieciństwa kochała tę bajkę. Kiedy jej ulubiony reżyser, Tim Burton, postanowił ją nakręcić przez pół roku nie mogła usiedzieć ze szczęścia, na samo wspomnienie o tym. Kiedy wreszcie poszła na film w trójwymiarze siedziała jak zaczarowana z otwartymi ustami. Film przeszedł jej najśmielsze oczekiwania.
Pokój miał czarodziejski klimat. Był mały, ale bardzo przytulny. Ściany koloru jasnobrązowego były wypełnione cytatami i rysunkami. Największe wrażenie robił Marcowy Zając z chmurką nad głową z napisem "Sztuciec!" wewnątrz. Trzymał pół filiżanki i starał nalać sobie do niej herbaty. Oprócz niego znalazł się tam Absolem [niebieska gąsienica] oraz uśmiech i oczy znikającego kota. Wchodząc do pokoju nie dało się zauważyć wielkiego napisu "Wymień 6 rzeczy niemożliwych, Alicjo". Megan codziennie je wymieniała, gdy tylko wracała ze szkoły. Nad biurkiem widniał kapelusz z karteczką 10/6, a pod nim napis "Co łączy kruka i sekretarzyk?".
Meble były nie mniej ciekawe. W komodzie z szybą zamykanej na klucz można było zobaczyć zestaw staromodnych filiżanek i atrapę starego złotego zegarka. Ponadto znajdowało się tam kilka płyt 30 Seconds to Mars, One Republic, Linkin Park, HIM i tym podobnych zespołów oraz kilka książek fantasy.
Na łóżku - rozkładanej jasnobeżowej kanapie - leżała poduszka z uśmiechającym się do niej szarym kotem z niebieskimi paskami. Obok na niskiej szafie leżał budzik z podpisem "Spóźniłaś się na herbatkę" oraz czarny laptop. Obok na stojaku leżała gitara klasyczna.
Wszędzie panował lekki porządek z nutą bałaganu. "Artystyczny nieład".
Megan rzuciła torbę na biurko pośpiesznie wyciągając z niej kartę V.I.P. Otworzyła drzwiczki kuchennej windy i wyciągnęła z niej ciepłą herbatę. Następnie rzuciła się na kanapę, chwyciła za gitarę i zaczęła brzdąkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz