UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 20 marca 2010

13.

Wiatr zawiał mocniej. Megan wzdrygnęła się, dostała gęsiej skórki. Poniekąd było jej głupio przez tą sytuację. Jednak nigdy wcześniej nikomu nie opowiadała o bracie. Wiedziały tylko Kitty i Shadow - znały go osobiście.
- Przepraszam... Głupio się zachowałam. - szepnęła wlepiając wzrok w ziemię.
- Nie masz za co przepraszać. Rozumiem to. Ja cię przepraszam, za wyciąganie pochopnych wniosków. To nie było mądre. - Jared dalej źle się czuł, że doprowadził Ćmę do takiego stanu. - Mogę coś dla ciebie zrobić?
- Wiesz... - dziewczyna otarła oczy nadgarstkiem jej twarz wypełnił lekki uśmiech. - Chciałabym się dowiedzieć jak Shann się czuje po wczorajszym.
- Wszystko w porządku. Ma tylko okropnego kaca. - Jared też się uśmiechnął. Zrozumiał, że dziewczyna chce szybko zmienić temat i akceptował to. - Jak chcesz, możemy do nich iść... Pewnie będą się cieszyć, że znów cię zobaczą.
- Z chęcią. - Megan podniosła wzrok. W oczach wokalisty zobaczyła współczucie, ale także radość. Dziewczyna dziwiła się samej sobie, że zaufała komuś, kogo zna zaledwie trzy dni. Ale widząc spojrzenie wokalisty, miała pewność, że postąpiła słusznie.
- To gdzie ten hotel? - Ćma wygrzebała z torby białą karteczkę, na której Tomo napisał jej adres placówki. - To kawałek... Ale jest autobus za dziesięć minut z przystanku niedaleko... - Megan wstała i otrzepała spodnie.
- Wiesz co... Może weźmy taksówkę? Mam poniekąd uprzedzenie do autobusów.
- Hahaha, no dobra, ale ja nie mam forsy na taxi.
- Nie szkodzi. Stawiam. - wokalista uśmiechnął się. - Ze mną za nic nie płacisz.
- Nie byłabym taka pewna. Ale chodź. Taksówki są tam. - Megan wskazała na postój niedaleko parku. Jared machinalnie wstał z ławki.

Do taksówek doszli w pięć minut. Weszli do pierwszej, a Leto podał adres hotelu. Usiedli z tyłu samochodu.
- O co chodzi z tymi zeszytami? Jakaś spółka czy jak?
- Hahaha. Tak... Można tak powiedzieć. Kitty, Shay i ja mamy spółkę. Tworzymy wzory do zeszytów. Wiesz... wszystkie trzy rysujemy wzory różnego typu, wrzucamy do kompa, Kitty z naszymi wskazówkami je obrabia. Później dajemy je do pani Brown, ona wybiera najlepsze i wysyła do produkcji. Za tydzień mamy różnego typu rzeczy z własnymi wzorami. Ponadto pani Brown rozsyła to do innych sklepów i dostajemy z tego tytułu kasę. Na nasze... DROBNE wydatki. W Golden Seedzie są dobre pensje, ale nie są wystarczająco duże, by student mógł w jakimś stopniu... lepiej sobie radzić. - Megan wyciągnęła z torby paczuszkę i otworzyła ją. - Widzisz, ołówki, długopisy, zeszyty, teczki... Artykuły papiernicze... Są jeszcze kubki, ale jakoś nigdy sobie nie wzięłam.
- Wooow. Twórcze jesteście. - Jared wziął pakunek i zaczął przeglądać przedmioty.
- Kitty rysuje mangę. Shadow i ja zwykle skupiamy się na naturze.
Do końca jazdy rozprawiali o "dorabianiu" dziewczyn. Wokalistę bardzo zainteresowała ta sprawa.

***

- Welcome to the Universe. - Jared otworzył drzwi pokoju zapraszając gestem dłoni Megan do środka.
- Super. - Ćma uśmiechnęła się. - Gdzie znajdę Marsa?
- Cały czas prosto. Powinnaś sobie poradzić. - Wokalista zamknął drzwi i poszedł za dziewczyną.
Megan poszła korytarzem prosto. Pokój, który jej się ukazał był rzeczywiście z Marsa: gwiezdny sufit i ściany głębokiego koloru wprowadzały fantastyczny klimat. Nowoczesne meble tworzyły w pokoju aurę przyszłości. Brakowało tam tylko Wall.e'go i Evy i wszystko było jak z kosmosu.
Trzej mężczyźni rozsiedli się na białych fotelach. Każdy z nich robił co innego. Jeden z nich grzebał w papierach notując coś pospiesznie. Drugi z laptopem na kolanach oglądał zdjęcia na facebooku. Natomiast szatyn siedzący w koncie pokoju bawił się gitarą. Kiedy Ćma stanęła w progu żaden z nich nie zwrócił na nią uwagi. Dziewczyna zapukała we framugę drzwi.
- Dzień dobry. Jeśli panowie mogliby udać cień zainteresowania... byłabym wdzięczna.
Cała trójka oderwała się od swoich zajęć. Skupienie na ich twarzach zastąpiły uśmiechy.
- Siemasz Megan! - powiedzieli niemalże jednocześnie.
- Przyprowadziłem wam ją, widzicie. Gdzie nagroda? - Jared wyszczerzył się do przyjaciół. Tomo rzucił w niego poduszką.
- Oto nagroda. - powiedział. - Życzy pan sobie czegoś jeszcze?
- Czemu masz koszulkę Echelonu? - Shannon był bardziej rzeczowy. Patrzył się na brata głupio. Jared i Megan parsknęli śmiechem.
- Nasza dzidzia pochlapała się kawą. - Ćma zaczęła chichotać.
- Do której ona wsypała kilogram papryczki chilli. Bardzo śmieszne, naprawdę. - Wokalista czuł się upokorzony. Wszyscy za wyjątkiem jego zaczęli się śmiać. W końcu dał za wygraną i też pękał ze śmiechu. - Dobra, idę się przebrać.
Jared wyszedł z pokoju i skierował się do pierwszego po prawej.
- Czyja serio to koszulka? - spytał John odrywając się od papierów.
- Moja. Kupiłam sobie wczoraj na koncercie. - Megan przeszła przez pokój i usiadła na kanapie.
- I nosisz ją w torbie cały dzień? - Tomo patrzył na nią zdziwiony.
- Zaspałam i nie zdążyłam się wypakować.
- Aha. To wyjaśnia sprawę.
- A co tam u was? Jak tam Shann? Boli główka?
Perkusista spiorunował dziewczynę wzrokiem.
- Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedział.
- Ma dziś totalnego kaca, lepiej się do niego nie odzywać. - szepnął jej Tomo. Dziewczyna pokiwała głową.
W tym czasie do pokoju wszedł Jared i usiadł na kanapie obok Ćmy.
- Mam ją najpierw wyprać? - spytał wskazując na koszulkę.
- Nie dzięki, poradzę sobie. - Megan niemal brutalnie wyrwała mu bluzkę z dłoni i wsadziła do torby. Ze względu na to, że T-shirt się nie mieścił, musiała najpierw wyciągnąć kartonik ze sklepu pani Brown.
- O, patrzcie, jaki ona ma talent. - wokalista podwędził pakunek z kolan Ćmy. Nim ta poradziła sobie ze wsadzeniem bluzki do torby ten już rozpakowywał karton.
- Oddawaj! - warknęła dziewczyna próbując wyrwać mu to, co zabrał. Jared obrócił się do niej plecami nie przerywając zajęcia. Po chwili dziewczyna dała sobie spokój.
- Uuu niezłe. Sama to projektowałaś? - nawet Shannon zainteresował się sytuacją.
- Tak... Ale to taka... praca na boku. Lubię to robić. - Zeszyty rozeszły się po wszystkich członkach zespołu. - Przyjrzyjcie się temu z dziewczyną o blond włosach. Postać jest Kitty, ale zwróćcie uwagę na tło..., jeśli musicie.
Jared szybko odnalazł zeszyt, o którym mówiła dziewczyna. Dziewczyna w spódniczce mini, przykrótkiej koszulce i rękawiczkach bez palców. Machała z zadziornym uśmiechem do dziesiątek mężczyzn w oddali.
- To... przecież... my. - Tomo wskazał palcem na trzy osoby w pierwszym rzędzie po lewej stronie.
- Mój projekt. Jak się przyjrzycie jest tam jeszcze Johnny Depp, Chester Berninngton, Ville Valo... I jeszcze parę sław. - mruknęła Ćma.
- Super. Sprzedasz mi go? - spytał Tomo z nadzieją w głosie. Megan popatrzyła się na niego.
- Skoro tak bardzo ci się podoba, weź go sobie. Ja zawsze jestem sceptykiem co do mojej twórczości.
- Nie powinnaś. - Jared oglądał okładkę zeszytu. Dostrzegł tam Billiego Joe z Green Daya, Gerarda Waya z My Chemical Romance, Jamesa z Metallici, Alana Rickmana, Harrisona Forda, a w ostatnim rzędzie, ledwo rozpoznawalnego Marilyna Mansona. - To jest rzeczywiście bombowe. Masz więcej takich? Też chcę.
- Powinny być trzy z tym wzorem.
- Super. Też się piszę.
- Możemy już skończyć ten temat?
- jak sobie panienka życzy. - Tomo wyrwał Jaredowi resztę artykułów papierniczych i zwrócił właścicielce. - Czemu tak długo was nie było?
Wokalista i Megan spojrzeli po sobie.
- No, bo do trzeciej Ćma miała robotę, a później załatwiała sprawę z tymi zeszytami... i jakoś zeszło. - wyszczerzył zęby do członków zespołu. Do Megan, natomiast, puścił oczko tak, że tylko ona to zauważyła.
- A co wy jeszcze macie zamiar robić w Londynie? Myślałam, że od razu jedziecie do Stanów.
- Cóż... Mieliśmy taki zamiar. Jednak są tu genialne studia nagraniowe, więc chcemy trochę pobawić się dźwiękiem. - odpowiedział Shannon.
- Opowiedzcie mi coś o tym! - poprosiła Megan.
- Serio chcesz tego słuchać? To nie jest tak ciekawe jak to brzmi. - powiedział Jared.
- No, dobra. Mówcie.
- A więc... Praca w studiu jest niezłą harówką, trzeba się do niej przyzwyczaić... - zaczął Tomo. Przez następną godzinę cała czwórka [John zajął się papierami] rozprawiała o muzyce i robocie w zespole. Mimo zniechęceń, Megan bardzo wciągnęła ta rozmowa.

1 komentarz: