UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

niedziela, 7 marca 2010

2.

- możemy sobie pogratulować. Mamy całą listę! - Shadow z dumą uniosła kartkę.
- Woo hoo! Robimy imprezkę! - mruknęła Megan z sarkazmem.
- Ej, co ci jest? Jesteś dziś jeszcze bardziej cyniczna niż zwykle. - spytała Kate.
- Odpowiem ci, jak zwykle. - odrzekła Megan i wzruszyła ramionami. Przyjaciele parsknęli śmiechem.
- To co teraz? Idziemy do domu? - spytała Liz.
- Nieeee... Jest za wcześnie. Szybko nam to poszło. - powiedział Matt.
- Wiecie co? Mam pomysł! - wypaliła Ćma z entuzjazmem, który był u niej rzadkością, zwłaszcza dziś. - Moglibyśmy...
Jednak dziewczyna nie skończyła zdania. Z jej torby wydobył się donośny dźwięk telefonu.
- "From yesteerdaaay!' - zawyła komórka.
Megan jak na komendę odłożyła ołówek i łupnęła głową w stolik. Cała kawiarnia była zwrócona w jej stronę.
- Złośliwość rzeczy martwych. - mruknęła. Pozostała trójka ryknęła śmiechem.
- Pięć. Cztery. Trzy. Dwa. Jeden. - odliczała Ćma. Przyjaciele patrzyli na nią z głupkowatymi uśmieszkami. - Zero.
- Cześć. Możemy się przysiąść? - spytał brodaty mężczyzna. Obaj obcy stali obok stolika.
- Yyyy... - Shadow zatkało jak nigdy dotąd.
- Nie martwcie się nie gryziemy. - brodaty wyszczerzył zęby.
- Nie kłam, Shann, ty gryziesz. - skarcił go drugi.
- No dobra, w rzadkich przypadkach i tylko ciebie braciszku. - odpowiedział Shannon klepiąc drugiego po głowie. - Więc jak?
- Okay, niech będzie... - wypaliła Liz gapiąc się na nich jak na dziwolągów.
- Nazywamy się... - zaczął "braciszek", gdy oboje usiedli.
- Shannon i Jared Leto. Jeden - perkusista, drugi wokal 30 Seconds to Mars. Ten drugi jest też aktorem. Mieszkają w Los Angeles. - wypaliła Megan nie odrywając głowy od blatu. - A to są Shadow, Kitty i Matt.
- Ona tak zawsze? - spytał Jared donośnym szeptem patrząc na dziewczynę z troską.
- Nie, tylko w piątki od godziny piątej po południu. - odpowiedziała Megan. Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Cóż... Zwykle coś mówi w bardziej... Normalnej pozycji. Moth, mogłabyś podnieść głowę? - spytała Shadow.
- Przykro mi, ale nie. - dało się słyszeć głos spod włosów.
- Bo?
- Nazywaj to jak chcesz, ale jest to... Cenzurowanie własności prywatnej w dość... specyficzny sposób. A to, że jestem niemą encyklopedią to już wiadomo.
- Megan, nie rób siary, szef się na ciebie patrzy... - wypalił Matt zgodnie z prawdą.
- No dobra... - burknęła Ćma. - Ale ja się chwalić nie będę moim beztalenciem.
Dziewczyna powoli uniosła głowę. Spod włosów wyłonił się jej notes, w którym rysowała przez cały wieczór. Widniał tam niedokończony rysunek braci Leto siedzących przy piwie.
- Wooow. Masz talent dziewczyno! - wypalił Jared podsuwając sobie zeszyt.
- Taaa... Już, od razu. - odpowiedziała Ćma gapiąc się na czubki swoich butów. Nie spojrzała się na Amerykanów ani razu, od kiedy przyszli.
- Czemu ja mam tylko głowę? - spytał ze smutkiem Shannon robiąc minę zbitego psa.
- Bo ciebie się trudniej rysuje. - mruknęła Megan oglądając swoje paznokcie. - No i masz sporo tatuaży.
- No tak, racja... - odpowiedział starszy Leto. - A dokończysz? - spytał z nadzieją.
- Może kiedy indziej...
- Ale ja jestem przystojny. - powiedział Jared grając usatysfakcjonowanego. Po chwili zanosił się śmiechem ze swojego żartu, jak jego brat, Shadow, Kitty i Matt. Nawet Megan uśmiechnęła się na chwilę.
- A jednak wiesz co to znaczy śmiech! Gratuluję.
Megan puściła to mimo uszu.
- Dostaniesz Nagrodę Nobla jak jeszcze przestaniesz się patrzeć na swoje paznokcie. Są aż tak ciekawe? - Jared nie dawał za wygraną.
- Kwestia gustu. - wypaliła Ćma.
- Mogę zobaczyć? - młodszy Leto pochylił głowę, by spojrzeć jej przez ramię. W tym samym momencie Megan podniosła swoją.
- Auaaaa! - krzyknęli oboje w chwili uderzenia. Cały stolik zaniósł się śmiechem.
Megan spiorunowała wzrokiem przyjaciół. Chwilę potem spojrzała na Jareda, który uśmiechał się do niej z satysfakcją. Dziewczyna odwróciła głowę.
- Wybacz. - wypaliła.
- Nie szkodzi, moja wina. - odpowiedział.
- Dobra, wystarczy... Można wiedzieć co to jest? - zagadnął Shannon biorąc ze stołu kartkę.
- A... Nasze... hm... hobby? Jesteśmy tak zwanym stowarzyszeniem "Rock Forever". Dzisiaj wypisywaliśmy 50 genialnych kawałków, które musimy znać. - odpowiedziała Shadow. - Taka moja inwencja.
Shannon przeleciał wzrokiem po stronie.
- O, sporo Linkin Park, lubicie ich? - spytał.
- Pewnie w większym... lub mniejszym stopniu. - akcentując na "mniejszym" odpowiedziała Liz patrząc na Ćmę. Ta tylko wzruszyła ramionami.
- Nie ma Marsów, jeśli szukasz. Nie te klimaty niestety. - mruknęła.
- Spoko. A czyj to był telefon, jeśli wolno spytać? - spytał Shann.
- Mój, panie psorze. - Megan podniosła rękę z zażenowaniem na twarzy.
- Dobrze wiedzieć. - odpowiedziała Jared piorunując brata wzrokiem. - Tak przy okazji, dzięki za pomoc Matt.
Młodszy Leto wyszczerzył zęby.
- Drobiazg. W sumie sam miałem w tym interes. Nie lubię takich rozwrzeszczanych lachonów... Szef kawiarni z resztą też.
- Fajnie tu... Często tu przychodzicie?
- Codziennie. Pracujemy tutaj. A jak nie, spędzamy wolny czas i uczymy się. To chyba najspokojniejsze miejsce w Londynie. - odpowiedziała Liz.
- Rzeczywiście jest tu przytulnie. - odpowiedział Jared rozglądając się po pomieszczeniu.
- A wy co robicie w Londynie?
- Mają jutro koncert na stadionie. - mruknęła Megan nim którykolwiek Amerykanin zdążył się odezwać.
- Tak... - potwierdził Jared. - Jesteś encyklopedią?
- Można to tak nazwać.
Nim rozmowa potoczyła się dalej telefon Ćmy znów wydał z siebie donośne "From Yesterday! It's coming! From yesterday! The feeeaaaar!"
- Przepraszam. - mruknęła wyciągając telefon z zielonej torby leżącej na stole. Odblokowała urządzenie i odczytała wiadomości. - "Wyślij SMS na numer 7676, aby wygrać BMW! Jedyna taka okazja! Tylko Ł1,90!" Matko, przestaliby mnie męczyć. - powiedziała zniesmaczona.
- Powinnaś się cieszyć. Przez twój dzwonek Shann wreszcie zgodził się do was podejść.
- Skaczę z radości ponad chmury, serio. - Megan pierwszy raz spojrzała Jaredowi prosto w oczy.
- I widzisz? Nie zabijam wzrokiem! - odpowiedział wokalista z satysfakcją.
Ćma trochę się wyluzowała i zaczęła trochę częściej się odzywać. Rozmowa była luzacka, jakby znali się całe wieki. Docinki sypały się jak z rękawa i wszyscy mieli ubaw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz