UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

wtorek, 16 marca 2010

11.

- Megan, potrzebujesz czegoś? - spytał pan Jeremy otwierając drzwi kuchni.
- Dodatkową czekoladę, panie Brown. Szybko dziś schodzi. - Ćma nie przerywała pracy. Właśnie brała styropianowy kubek, by nalać do niego gorącą czekoladę na wynos. Starała się skupić na pracy, mimo tego, że gdzieś tu czaił się Jared Leto.
Nagle czyjeś ręce zakryły jej oczy. Megan podskoczyły wnętrzności i przeszły dreszcze. Kubek, który jeszcze chwilę trzymała w dłoniach, turlał się po podłodze.
- Zgadnij kto? - wokalista szepnął jej do ucha. Poczuł zapach cynamonu i czekolady w jej włosach.
- Yyy... duszek Kacper nauczył się straszyć?
- No cóż, blisko. Rzeczywiście trudno cię znaleźć. - Jared zabrał ręce z twarzy dziewczyny. - Myślałem, że jesteś kelnerką.
- Ja? Nie jestem ani dobrą kelnerką ani osobą, wystarczająco rozmowną. Wolę to, co robię.
- Rozumiem... - Jared rozejrzał się po kuchni. - Fajnie tu. - wskazał na krzesło. - Mogę?
- Pewnie. Tylko daj mi pracować, bo do wakacji lepszej posady nie znajdę. - Megan podniosła kubek i wyrzuciła go. do śmieci. Chwyciła nowy i skończyła robić czekoladę. Spojrzała na wokalistę, który znów zajął się swoim BlackBerry. - Oświeć mnie jak tu wszedłeś? Jak się domyśliłeś, gdzie jestem?
- Nie domyśliłbym się. Zapytałem faceta przy kasie, który okazał się twoim szefem, gdzie cię mogę znaleźć... no i poprosiłem go żeby mi pomógł zrobić ci niespodziankę. On się zgodził. Jak cię pytał, co chcesz... cicho się wśliznąłem... I dzień dobry. - Jared wyszczerzył zęby. Telefon w ciągu ułamka sekundy wrzucił do kieszeni skupiając całą swoją uwagę na Ćmie.
- Aha. Kolejny spisek wobec mojej osoby. Ostatnio wszyscy bawią się w robienie mi niespodzianek.
- No cóż... Mam nadzieję, że jeszcze ci się to nie znudziło.
Megan spojrzała na Jareda z ukosa. Ten tylko wzruszył ramionami. Z jego twarzy nie znikała kilometrowa parada białych zębów. Ćma przewróciła oczami i parsknęła śmiechem.
- Sama tu jesteś? - spytał wokalista.
- Mhm. Lepiej mi się skupić. Robię dwa razy więcej, ale tak mi wygodnie. Tylko czasem, kiedy jest sporo klientów Shadow lub Kitty przychodzą mi pomóc. A tak na co dzień to mam panią Zmywarkę i pana Maszynę Do Kawy. Tu jest świetnie. Jak się zajmę pracą, nie czuję się samotnie czy coś. Jak nikogo nie ma... albo są tylko zaufani klienci... gadam z nimi przez okienko. - Megan uśmiechnęła się nie odrywając się od kawy z kokosem.
- A mogę ci pomóc? - Jared obserwował Megan zajmującą się nalewaniem kawy. - To interesująco wygląda.
- Hahahaha. Nie masz kwalifikacji. - dziewczyna wystawiła mu język. - Poza tym jesteś teraz moim gościem. Życzy sobie pan czegoś? Dziś robię specjalne zamówienia.
- Poproszę... hm... specjał szefa kuchni. Jeśli łaska.
Megan spiorunowała go wzrokiem.
- Jak sobie pan życzy, panie Leto. Chyba bym cię nie pytała, gdybyś nie mógł, nie?
Sprawnie skończyła wypełniać wszystkie zamówienia i zaczęła robić kawę dla wokalisty. Zastanawiała się, co by zrobić, by trochę się z niego ponabijać. Pomysł przyszedł jej do głowy ułamek sekundy później. Otworzyła dolną szufladę i wyciągnęła małą buteleczkę w kolorze czerwonym. Wsypała do kawy połowę jej zawartości i szybko schowała z powrotem.
- Co ty tam kręcisz? - spytał Jared. Jednak nie zdążył sprawdzić czego Ćma dosypała.
- Uspokój się. - odpowiedziała z obojętnością najlepszego aktora. - Zaraz skończę.
Ćma szybko dolała do kawy odpowiednią ilość mleka i zamieszała. Później wymieszała to z czekoladą, cynamonem i szczyptą orzechów, by powstało dzieło sztuki. Wszystko ładnie udekorowała. Jared obserwował to z zaciekawieniem.
- Rzeczywiście trzeba mieć do tego kwalifikacje. W życiu bym takiego czegoś nie zrobił.
- Mówiłam ci... Taa daa. - Megan położyła mu na stole kawę latte na podstawce w nasiona kawowca. - Smacznego.
Jared potarł ręce i wystawił koniuszek języka.
- To nie jest trucizna? Wygląda smakowicie.
- Wiesz ile osób chciałoby czegoś więcej niż mojej śmierci, gdybym ciebie ukatrupiła? - Megan zaśmiała się w duchu.
- Racja.
Jared wziął kawę i powąchał ją. Megan miała wprawę: wokalista nie wyczuł nic oprócz kawowca, czekolady i cynamonu. Tak pachniała niemal cała kuchnia. Nie było szans wyczucia czegoś innego. Wokalista wziął łyk napoju i posmakował w ustach. Przełknął.
Chwilę potem zerwał się opryskując sobie całą koszulkę resztą napoju. Megan nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Wooodyyyy!! - zawył Jared. - Co ty tam wrzuciłaś?
Młodszy Leto z trudem odstawił szklankę. Dobiegł do kranu i odkręcił go. Pił jak zwariowany, a Megan zanosiła się śmiechem.
- Cziii... cziii... cziii... liii. - Ćma wysapała między jednym a drugim napadem. Ze śmiechu ledwo stała na nogach.
- Czym zgrzeszyłem?!?!?! - spytał wokalista, kiedy pieczenie trochę ustało.
- Niczym. Chciałeś specjał szefa kuchni. Poza tym to element inicjacji. Wszyscy moi znajomi to przeżyli. Czuj się wyróżniony. - Megan patrzyła na Jareda z głupim uśmieszkiem na twarzy. - Ze względu na twoją pozycję społeczną dostałeś porcję extra. Myślałam, że nic ci się nie stanie... gdzieś czytałam, że lubisz ostre sosy.
Jared spiorunował ją wzrokiem.
- Kawa z normalną ilością chilli jest pyszna. - dziewczyna wyciągnęła z szuflady małą buteleczkę i rzuciła ją wokaliście. - Łap. To złagodzi pieczenie.
Leto opróżnił zawartość pojemnika w ciągu sekundy. Usiadł na krześle i odetchnął głęboko.
- Chociaż jesteś solidarna. - powiedział.
- To za dzisiejszą "niespodziankę". Mało mi serce nie stanęło przez ciebie. Aktorzyna z ciebie niezły. Potrafisz się skradać.
Jared uśmiechnął się.
- Dzięki za komplement.
Chwilę potem spojrzał na plamę na swojej bluzce, jakby dopiero ją zauważył. Wytrzeszczył oczy i stanął na równe nogi.
- Matko!! Jak ja wyglądam!! - wrzasnął. Ćma znów zaczęła zanosić się śmiechem. Wokalista spojrzał na nią z nieukrywaną złością. Jednak w jego oczach ukrywał się błysk rozbawienia. Megan ucichła i z głupią miną wyszła z kuchni.
Doszła do składzika i ściągnęła z wieszaka swoją torbę. Wróciła do pomieszczenia, w którym Jared klął na plamę. Wyciągnęła białą koszulkę i rzuciła mu na głowę.
- Włóż to. Jak chcesz dopiorę ci tą plamę. Wystarczy odpowiedni środek. Miewałam gorsze brudy na ubraniach. - Megan nie mogła uwierzyć, że można być aż tak zdenerwowanym na pobrudzony ciuch.
Jared ściągnął koszulkę z głowy. Sprawiał wrażenie zdziwionego.
- Nie dzięki, dam sobie radę. - Jared rozwinął koszulkę. - Zawsze nosisz ze sobą koszulkę Echelonu? - spytał.
- Hahaha. Nie. Liz nie pozwoliła mi się wypakować z wczoraj. I został cały rynsztunek gadżetów. Kupiłam ją w sklepiku przed koncertem. Lepsze to niż nic, nie?
Wokalista westchnął.
- Nigdy nie ubieram ciuchów w takim rozmiarze. Rany co to jest?? XXL? - Jared wyjrzał zza koszulki i spojrzał zdziwiony na dziewczynę.
- Buahahaha. Nie, tylko L. I nie martw się, będzie ci pasować. To NIE jest damska bluzka.
- Dzięki Bogu. - oboje parsknęli śmiechem.
- Kibel jest po drugiej stronie restauracji. - Megan zebrała kolejne zamówienia i wróciła do pracy. Cały czas głupawo się uśmiechała.
- W życiu tak nie wyjdę do ludzi.
- Nie masz wyjścia. Chyba, że pójdziesz do składzika. Ale tam nie ma światła.
- Mniejsza z tym. Idę tam.
Jared z miną zbitego psa podążył do składzika.
- Inicjacja? - Shadow zerknęła przez okienko do kuchni. Megan skinęła głową i spojrzała na przyjaciółkę. Obie parsknęły śmiechem. - Było go słychać na całą kawiarnię. Dobrze, że było wtedy tylko kilka znajomych osób.
- Fakt. Ale nie mów mu tego. Załamie się. - Ćma puściła Shadow oczko.
- Spoko... Za pół godziny koniec, nie zapomnij.
- Że jak? Już po drugiej? - Megan spojrzała na zegarek. - No to nieźle czas mi przeleciał.
- Nie zapomnij o zamówieniu.
- Jasne.
Shadow odeszła, by skończyć sprzątać stoliki. W tym czasie Megan skończyła robienie kaw i umyła naczynia. W międzyczasie do kuchni przyszedł Jared.
- Do twarzy ci. - Megan uśmiechnęła się do wokalisty. - Wybacz mi, nie chciałam ci pobrudzić bluzki.
- Zwariowałaś? nie szkodzi! Ja tak, by było zabawniej! - Jared podszedł do dziewczyny i zmierzwił jej włosy. - Serio myślałaś, że ja tak na poważnie?
- No, trochę. Twoje zdolności aktorskie są niekiedy nie do zniesienia.
- Wybacz mi... Tak więc oznajmiam wszem i wobec, że nie jestem drętwy i nie myślę tylko o wyglądzie. A ta kawa... to było coś. - Oboje wybuchnęli śmiechem. Czuli się tak, jakby znali się od paru lat, a nie dopiero trzech dni. - Kiedy kończysz pracę?
- Za pół godziny. Szybko mi czas minął dzisiaj.
- Wow. Też nie zauważyłem, kiedy przeleciał... Mogę cię gdzieś zaciągnąć?
Megan spojrzała na wokalistę z tępym wzrokiem.
- Możesz. - odpowiedziała głupawo. - Ale pójdziesz ze mną najpierw do sklepu.
- Nie ma sprawy. Jak pani sobie życzy. - wokalista znów wyszczerzył się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Pół godziny minęło im jak z procy.

1 komentarz: