UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

piątek, 19 marca 2010

12.

- Co musisz kupić? - Jared patrzył jak Megan ściąga fartuch.
- Zeszyt i długopis. - Ćma włożyła "mundurek" do torby. Pomachała przyjaciółkom i szefowi na pożegnanie i wyszła z Golden Seeda.
- Od kiedy sklepy papiernicze są otwarte w niedziele?
- To nie tak jak myślisz. To sklep, w którym sprzedają różnego rodzaju rzeczy. Jest nieziemski, zobaczysz.
Minęli dwie przecznice z zapałem rozmawiając na różne tematy. Co zakręt Megan musiała sprawdzać, czy nie idzie zbyt duża ilość osób. Młodszy Leto nie chciał być rozpoznany. Uparł się, że okulary przeciwsłoneczne niedużo dają i woli mieć pewność, że nikt go nie "zaatakuje". Kiedy byli już obok sklepu jedna fanka przybiegła do niego prosząc o autograf i zdjęcie. Ćma chcąc się do czegoś przydać wzięła aparat i cyknęła im fotkę. Dziewczynka była ciekawa co Jared robi w tej dzielnicy Londynu. Wokalista wcisnął jej kit, że szuka domu znajomego i prosząc, by nikomu o tym nie mówiła, szybko pozbył się fanki.
- Ta była chociaż miła. - Megan odnajdywała optymistyczne strony spotkania. Spojrzała na ulicę i otworzyła drzwi do sklepu z dziwnymi witrynami. Jared wyglądał na zdezorientowanego. Ćma spojrzała na niego i pociągnęła za nadgarstek. - Chodź. To tu.

- Dzień dobry, pani Brown. - Ćma uśmiechnęła się do ekspedientki. - To żona mojego szefa. - szepnęła wokaliście na ucho. Ten pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Mam nowe wzory. I potrzebuję kilku zeszytów do szkoły. Ma pani coś na stanie? - spytała kobietę.
- Oczywiście, dziecko. - Pani Brown weszła za kotarę i wyciągnęła sporych wielkości karton. - Jak tam Golden?
- Interes kwitnie. - Megan wyszczerzyła się. Sprzedawczyni zmierzyła wzrokiem Jareda, który uśmiechnął się wstydliwie. Ćma zauważyła to. - To mój znajomy... yyy... John.
- Miło mi cię poznać, John. - pani Brown podała Jaredowi rękę. Ten uścisnął ją patrząc na Megan bez zrozumienia. Jej spojrzenie było jasne "później".
- A więc dobrze. Doszły te z ćmami, które zamawiałaś... - Podsunęła dziewczynie stosik zeszytów. - No i cała reszta sprzętu na sprzedaż. Proszę, to twoja wypłata. - Na szczycie kupki położyła brązową kopertę.
- Dziękuję. - Megan wygrzebała z torby portfel i pendrive'a. - A tu są nowe. Wczoraj je skończyłyśmy. Jest tam też jeden, który chcę tylko dla siebie... Instrukcje napisałam, jak zawsze. Dziękuję bardzo, raz jeszcze.
Megan schowała przedmioty do torby. Później otworzyła portfel i włożyła tam kopertę. Jared, który nie miał nic do roboty obserwował każdy ruch dziewczyny. Jego uwagę przykuło zdjęcie w portfelu Ćmy. Przedstawiało chłopaka o bardzo ciemnych brązowych włosach i jasnozielonych oczach. Uśmiechał się. Pod zdjęciem czarnym długopisem ktoś domalował serduszko i podpisał "I'll start again with a brand new name". Wokalista rozpoznał w tym cytat piosenki Marsów. Zmarszczył brwi.
Dziewczyna niczego nie zauważając pożegnała się z panią Brown i wyszła ze sklepu. Jared podążył za nią mówiąc ciche "good bye".
- Fajnie tam, nie sądzisz? - Megan uśmiechnęła się spoglądając na wokalistę.
- Rzeczywiście, genialnie. - Jared wciąż był zamyślony.
- Co cię ugryzło? - Ćma próbowała spojrzeć wokaliście w oczy. Ten jednak cały czas odwracał wzrok. Oparł się o ścianę i spuścił głowę. Ćma podeszła do niego i próbowała na wszystkie sposoby zwrócić swoją uwagę. Przez chwilę stali pod sklepem w ciszy.
- Nic... Nie mówiłaś, że masz chłopaka... - w końcu Jared odezwał się szeptem.
- Ooo, to ci nowina. Serio mam? Muszę go poznać. - Sądziła, że to kolejny dowcip Leto.
- Sam też bym chciał...
- Dobra, nie czaję. To kolejny żart czy co? Ja serio nie mam nikogo.
- Czyżby? To kim był ten koleś w twoim portfelu? Myślałem, że jesteś inna. Że serio nie zależy ci tylko na sławie.
Megan ucichła i wlepiła oczy w ziemię. Powieki zaszły jej łzami.
- To nie mój chłopak... To mój brat... - powiedziała załamującym się głosem. Szybko odwróciła się i weszła między budynki.
- Zaczekaj! - Jared jakby nagle obudził się ze snu pobiegł za dziewczyną.
Ta nie spełniła jego prośby. Szła dalej ze spuszczoną głową aż doszła do swojego parku. Nie wiedziała, czy chce iść do domu. W końcu zaniechała tego pomysłu. Shadow i Kitty zbytnio zaczęłyby się martwić. Skręciła w jedną z alei aż trafiła na swoją ławkę. Usiadła na niej. Nie wiedziała co czuć. Co myśleć. Wspomnienie o bracie za bardzo bolało. A to, że Jared przez niego zmienił o niej zdanie jeszcze bardziej pogłębiało rany.

Leto biegł jak oszalały. Nie patrzył na to, kto szedł. Raz wpadł na jakiegoś mężczyznę, który zaczął go wyklinać. Nie dbał o to. Sam siebie klął, że przez swoje zachowanie prawdopodobnie znów stracił osobę, na której mu zależało. Teraz wiedział, że zrobi wszystko, by mu wybaczyła. Maraton skończył dopiero wtedy, gdy zobaczył Megan siedzącą na ławce ze spuszczoną głową. Odetchnął z ulgą i powoli podszedł do dziewczyny. Usiadł koło niej. Patrząc na oparcie dostrzegł mały napis MOTH. Zrozumiał, że to właśnie ten park. Spojrzał na dziewczynę ze smutkiem w oczach.
- Ja... Nie wiedziałem... Przepraszam... Głupio się zachowałem... Powinienem był spytać, a nie od razu wyciągać wnioski... - wypalił. W odpowiedzi dziewczyna potrząsnęła głową. Nie potrafiła wydobyć słowa. Jednak nie chciała być sama. Po chwili zdecydowała, że wytłumaczy Jaredowi sytuację. Wyciągnęła portfel i wydobyła z niego zdjęcie. Podała je wokaliście. Ten przyjął je i obejrzał. Dopiero teraz dostrzegł, że rzeczywiście jest trochę podobny do Megan.
- To Martin. Mój brat. Umarł w sierpniu 2005 w czasie wypadku samochodowego. To jego ostatnie zdjęcie, które mu zrobiłam zanim wyjechał z domu. Był jedyną osobą, która zmarła podczas wypadku. Zderzenie z tirem. Cała reszta była tylko ranna. Miał swój zespół. Był nieziemskim gitarzystą, ale nigdy nie śpiewał. Raz, jedyny raz, zaśpiewał tylko i wyłącznie dla mnie "Buddha for Mary". Mam to nagrane. Powiedział wtedy, że przypominam mu tą Mary. Też zawsze lubiłam latać. Wtedy też pojawiła się Ćma. Martin uważał, że zawsze lecę do światła. Tylko światło... nie musiało być słońcem czy lampą, a muzyką. Coś co oświetla mroki mojej duszy. Oddał mi swoją pierwszą gitarę. Byłam z nim naprawdę związana. Ludzie byli w szoku, że brat z siostrą mogą się tak dogadywać. Był dla mnie wzorem i inspiracją. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Miał inne podejście do życia. No i... Zaraził mnie Marsami. Niestety nie doczekał drugiej płyty. Zamówił ją sobie z USA, by przesłuchać... Nie był jak inni, nie słuchał wycieków. Płyta doszła dopiero po jego śmierci. Najpierw nie mogłam na nią patrzeć... ale nie potrafiłam jej wyrzucić. W końcu przezwyciężyłam się do przesłuchania jej. Do dziś jestem w stu procentach pewna, że Martin uznałby ją za fantastyczną. - Megan uśmiechnęła się a w jej oczach zaperliły się łzy. - A "Capricorn"... zawsze lubił to grać. Kiedy dedykował mi książkę na piętnaste urodziny, zapisał mi ten cytat z dopiskiem "Zawsze próbuj spełniać marzenia. Bez względu na wszystko."
- Ja... przepraszam... nie wiedziałem. - Jared poczuł się bardzo głupio. Z całego serca współczuł dziewczynie sytuacji. Nie wiedział co powiedzieć jej na pocieszenie.
- Tęsknię za nim. Bardzo... - Megan spojrzała na zdjęcie w dłoni wokalisty. - Pięć lat minęło od jego śmierci, a mnie wciąż boli... Nie umiem sobie z tym poradzić.
Jared nie odpowiedział nic. Nie wiedział co powinien powiedzieć. Z doświadczenia wiedział, że najlepiej pozwolić się takiej osobie wygadać. Objął dziewczynę ramieniem.
- On na pewno będzie zawsze z tobą. - szepnął jej do ucha.
Przez dłuższy czas siedzieli tak nie zważając na chłodny wiatr.

1 komentarz: