UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 13 marca 2010

7.

- Co ty tu robisz?! - pan Jeremy Brown patrzył na Megan ze zdziwieniem.
- Yyyy... Pracuję, szefie. Jak w każdą sobotę, zmiana od czwartej do dziewiątej po południu...
- Mickey czeka, by cię zastąpić. Catharina poprosiła, żebyście się dziś zamienili.
- Że co?! - Megan spojrzała przez okienko do składania zamówień na przyjaciółkę. Ta uniosła kciuk do góry i szczerząc się pokiwała głową. - Może ją pan tu poprosić na chwilę?
- Nie rozumiem... Myślałem, że to było ustalone. - pan Brown spojrzał w okienko. - Catharno, podejdź tu, proszę.
Po chwili Shadow weszła do kuchni z szerokim uśmiechem. Megan szybko do niej podeszła i przycisnęła do ściany.
- Odbiło ci?! - powiedziała zdenerwowana.
- Być może. - Kate nie przestawała się uśmiechać. - Zrób MI przyjemność i pójdź na ten koncert. Nie masz nic do stracenia.
- Ale... - zaczęła Megan.
- Żadne ale! Co nas nie zabije to nas wzmocni. - odpowiedziała Shadow po polsku. Megan zatkało. - Jeszcze mi za to podziękujesz.
- Prędzej cię za to zabiję. - Ćma przytuliła się do przyjaciółki. - Nie wiem co powiedzieć...
- Nic nie mów, po prostu idź, szalona idiotko!

***

Megan biegła jakby unoszona przez skrzydła. Nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń. Nie lubiła urywać się z pracy tylko dla swojej przyjemności. Miała parę swoich zasad, których nie lubiła łamać. Zastanawiała się ile osób było w zmowie, by ją na ten koncert podstępem zaciągnąć.
Dziewczyna wpadła do domu. Przez chwilę mocowała się z kluczem. Z powodu drżących rąk nie mogła trafić do zamka.Gdy tylko dostała się do pokoju rzuciła się na łóżko i dygotała z nadmiaru euforii. Uspokojenie zabrało jej dziesięć minut. Od kiedy Jared wcisnął jej bilet bardzo chciała iść, lecz nie chciała zarywać pracy. Nie spodziewała się takiego obrotu akcji. Przyjaciółki zwykle żartowały sobie z jej ulubionych zespołów.
Ćma otworzyła szafę i zaczęła przebierać między ubraniami. W końcu znalazła ciemnofioletową spódnicę w czarną kratkę z cienkim łańcuchem przyczepionym do szlufek. Zakładała ją rzadko, tylko na specjalne okazje. Do tego dorzuciła czarne rajstopy i getry. Wśród ubrań leżących bezładnie na dnie odnalazła arafatkę. Z wieszaka zdjęła T-shirt ozdobiony smokiem. Szybko się przebrała i wrzuciła do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Odnalazła kosmetyczkę zaopatrzoną w zaledwie kilka przedmiotów do makijażu. Rzadko ich używała, jednak to była okazja tego wymagająca. Po chwili była gotowa.
Megan wyszła z domu kierując się na przystanek autobusowy. Stadion był dość daleko. Na szczęście dla dziewczyny za 10 minut odjeżdżał autobus nr 13, który kierował się niedaleko miejsca koncertu. Czas oczekiwania minął jej bardzo szybko.
Weszła do pojazdu. Autobus był prawie pusty. Niedaleko kierowcy siedziało kilka moherowych babć. Rozmawiały szeptem co jakiś cza pytając kierowcę o zdanie. Pośrodku jakiś businessman w czarnym garniturze czytał "London Times". Nie zwracał uwagi na nic co się działo wokół niego. Z końca autobusu co chwila słychać było chichot trzech dziewczyn ubranych w kolorach czerni i różu. Co jakiś czas chichot zastępował pisk. Ćma spojrzała na nie z lekkim rozbawieniem. Skasowała bilet i usiadła niedaleko businessmana, który wydawał się najnormalniejszy ze wszystkich pasażerów. Włączyła MPtrójkę, założyła słuchawki i pogrążyła się w piosence HIMa "Join Me". Przez okno obserwowała zmieniające się ulice Londynu pochłonięte wieczornymi zajęciami.
Jej spokój ponownie w ciągu tego weekendu zakłócił dzwonek telefonu. "From yesterday" złamało stosunkową ciszę panującą w autobusie. Megan szybko wyłączyła muzyczkę i otworzyła wiadomość.
"Udanej zabawy, kochana. Będziesz musiała zdać mi szczegółową relację. Oczekuję CZEGOŚ WIĘCEJ niż tylko tytuły piosenek xD. Kocham cię. :* Kitty."
Megan uśmiechnęła się. Zablokowała klawiaturę i wrzuciła urządzenie z powrotem do torby. Podniosła głowę. Wtedy ją zamurowało. Nie wiadomo skąd różowo-czarne dziewczyny znalazły się obok niej szczerząc zęby. Megan spojrzała na nie z nieukrywanym szokiem.
- Ave satan. - powiedziała podnosząc pięść z wysuniętymi dwoma palcami. Często działało to na emo, z którymi miała do czynienia. Jednak te dalej siedziały wokół Ćmy. Uśmiechy nie znikały im z twarzy.
- Czy ty... słuchasz... Jareda Leto? - spytała z drżącym głosem jedna.
- Yyyy... Nie... Słucham 30 Seconds to Mars. - odpowiedziała patrząc na nie głupio.
- Czyli słuchasz Jareda. Łiiiiiiii. - krzyknęła druga, która miała na sobie monstrualne okulary. Wszystkie babcie siedzące z przodu spiorunowały ją wzrokiem.
- Nie, słucham Tomo i Shannona...
- A kto to? - trzecia emogirl nie ukrywała zdumienia.
Plask!
Reka Megan wylądowała na jej czole w geście facepalm'u. Ćma modliła się, by autobus dojechał na miejsce szybciej. Po chwili, wśród pisków i pytań emogirls, dziewczyna usłyszała dzwonek, że można wychodzić. Szybko wstała z miejsca i uciekła z autobusu. Niestety, jak się spodziewała, reszta dziewczyn podreptała tuż za nią.
- Też idziesz na koncert Jareda?! How sweet! - zawołała okularnica.
- Oh, yeah! This is amaziiiing!! - pisnęła druga posiadająca wielką czuprynę ozdobioną różowymi kokardkami. - Będziemy stać razem w kolejce! Jak siostry! Wymienimy się numerami telefonów i zdjęciami Jareda...
Megan miała dość. Dziewczyny wydawały się mieć 16 lat, jednak zachowywały się jak dziesięciolatki. Cały czas obskakiwały ją zadając dziwne pytania. Ćma postanowiła ratować się ucieczką. Dobiegła do kolejki pozostawiając "znajome" z autobusu z tyłu i starała wmieszać się w grupę metalowców.
- Znamy się? - spytał długowłosy blondyn w glanach do kolan, na którego Ćma przed chwilą wpadła.
- Nie do końca... - Megan poczuła się głupio. - Uciekam przed emotion darkness i...
- Witaj w domu, siostro. - metalowiec klepnął dziewczynę po plecach pozwalając zostać z nimi. Na twarzy Ćmy pojawił się uśmiech i nareszcie się wyluzowała.
Przez godzinę czekania na koncert rozmawiała z nowo poznaną grupą o dobrych metalowych kapelach. Po raz pierwszy tego wieczoru Megan nie odczuwała stresu.

1 komentarz: