UWAGA

Przez długi czas ten blog był zablokowany. Odblokowałam, przez prośbę osoby na Marsowych Historiach, która trafiła do mnie przez Marion. Nie zamierzam go kończyć. Pisałam go wieki temu, a moja faza na Marsów zmniejszyła się do zera. Jeśli ktoś miałby spekulacje lub chciałby go skończyć to zgłoście się do mnie w komentarzach lub do @LisaTheHatter na twitterze. Pozdrawiam.

Jeśli ktoś ciekaw mojego drugiego marsowego opka zapraszam: www.artemis-apocraphex.blogspot.com

sobota, 13 marca 2010

8.

- Bilet proszę. - ochroniarz przy wejściu zmierzył Megan wzrokiem. Ćma uśmiechnęła się i pokazała kartę. Goryl obejrzał ją ze zdumieniem, oddał z powrotem właścicielce i skinął głową.
Megan weszła na stadion. Był ogromny. na scenie technicy ustawali sprzęt. Wokół barierek tłum ludzi czekał na występ. Megan stanęła za dziewczyną wyglądającą dość normalnie i spoglądała na scenę.
- Hello London!! - po piętnastu minutach oczekiwania Jared wynurzył się z dymu pokrywającego scenę. Za nim Shannon unosił w górę pałeczki i szybko podbiegł do perkusji. Ostatni, wraz z kilkoma innymi muzykami, szedł Tomo spoglądając kątem oka na publikę. Przedstawienie się zaczęło.
Zespół zrobił fantastyczne przedstawienie. Mnóstwo świateł i efektów dało niesamowite wrażenie. Jared biegał w tą i z powrotem po scenie jak opętany, raz przeszedł przez barierkę do publiczności. Marsi zagrali "Kings and Queens", "Beautiful Lie", "Capricorn [A Brand New Name]", "From Yesterday", "This is war", "100 Suns". Potem wyszli ze sceny czekając na reakcję widowni. Tłum ryknął "30 Seconds to Mars!!" Chłopaki znów wyszli na scenę, tym razem z gitarami akustycznymi i zagrali jeszcze "Night of a hunter", "The Kill" i "Buddha for Mary". Koncert wyszedł idealnie. Ludzie nie rozchodzili się przez jeszcze dłuższy czas.
Megan została w około pięćdziesięcioosobowej grupie, która czekała na autografy. Były to w 90% dziewczyny, które miały na sobie trochę za dużo gadżetów związanych z Marsami. Ćma wyciągnęła kartę V.I.P. z torby i pokazała ochroniarzowi. Cały tłumik zaczął coś szeptać i patrzeć zazdrośnie na dziewczynę. Barczysty mężczyzna pomógł jej przejść między barierkami pilnując, by nie wcisnęła się żadna inna napalona fanka próbująca wykorzystać okazję. Dzisiaj miał za zadanie wybrać z nich pięć, którym pozwoli wejść. To była największa katorga i nie chciał więcej uganiać się za wściekłymi nastolatkami. Ta z kartą V.I.P. wydała mu się bardzo miła. Uprzejmie podziękowała mu za pomoc i obdarzyła radosnym uśmiechem. Wskazał jej napis na drzwiach "Etrance", gdzie powinna się udać.

Megan, kiedy weszła do pokoju, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Było tam koło dwudziestu osób. Pod ścianą stał bufet z czekoladową fontanną i truskawkami. Obok leżało kilka butelek wina, piwa i innych alkoholi. Tam panoszył się Shannon objadając się słodyczami. Nie widział świata poza czekoladą i alkoholem. Dalej siedział Tomo rozmawiając z mężczyzną, który dzierżył naręcze papierów. Megan domyśliła się, że to John, manager zespołu.Jednak Jareda dziewczyna nie mogła dostrzec. Myślała, że znajdzie go jak tylko wejdzie, gdyż jego wzrost nigdy nie pozwalał mu się ukryć. Ćma dopiero po chwili zrozumiała dlaczego go nie mogła zobaczyć. Wokalista stał przerażony w kącie oblegany przez kilka dziewczyn. W jednej z nich Megan rozpoznała okularnicę z autobusu. Z kąta wydobywały się piski i szczebiotania. Po chwili Ćma nie mogła się powstrzymać i zaczęła się śmiać.
- Ciebie chyba jeszcze nie znam. - zza jej pleców dobiegł ją głos. Odwróciła się.
- Chyba nie. - uśmiechnęła się i podała "nieznajomemu" dłoń. - Megan. Miło mi cię poznać, Tomo.
- Mnie również. To ciebie braciszkowie poznali w kawiarni?
- Widzę, że wieści szybko się rozchodzą. Czy tak jest zawsze? - spytała pokazując głową na obu braci Leto.
- Przeważnie tak. Nie wiem czemu Jared postanowił zaprosić pięć dziewczyn na nasze after-gig-party. - Tomo spojrzał na wokalistę. Ten błagalnym wzrokiem patrzył na nich i ruszał ustami w tekście "HELP ME". Megan znów się zaśmiała.
- Dobra pomogę mu. - powiedziała z rozbawieniem. Uspokoiła się i podeszła do wokalisty. - Witam państwa. Mam wiadomość do pana Leto... Zgodnie z rachunkiem. - Megan wyciągnęła notes z czarną okładką i otworzyła go na stronie z obliczeniami. Miała nadzieję, że nikt się nie zorientuje czego rzeczywiście dotyczyły te obliczenia. - ... Musi pan dopłacić 500 funtów do godziny. - Teraz spojrzała na zegarek. Była 11:55 P.M. - Dwunastej. Inaczej będziemy musieli wszystkich wyprosić. - Miała nadzieję, że dziewczyny połkną haczyk.
- Nie mam forsy... - bąknął Jared, zrozumiał o co chodzi dziewczynie.
- Tak, więc proszę o opuszczenie stadionu. - Megan śmiała się w duchu.
- Zaraz! Ja mam trochę kasy! Zaraz znajdę portfel i... - powiedziała jedna z nich. Wszystkie poszły w jej ślady. Kiedy były zajęte przeszukiwaniem torebek Megan wypchnęła Jareda przez pierwsze drzwi. Znaleźli się w dusznym i ciasnym składziku na sprzęt do sprzątania.
- Jestem twoim dozgonnym dłużnikiem. - powiedział wokalista. Było ciemno i Ćma nie mogła dostrzec jego twarzy.
- Drobiazg. - odpowiedziała. Miała nadzieję, że Tomo zrozumie co wykombinowała i zakończy jej plan. Przyłożyła ucho do drzwi i nasłuchiwała. Za chwilę poczuła dotyk palców na swoich włosach. Przeszły ją dreszcze.
- Ups, wybacz. Nic nie widzę. - Jared zabrał rękę z jej głowy. Miał zażenowaną minę, jednak Megan nie mogła tego dostrzec.
- Możecie wyjść. - Tomo zapukał do składzika. - Poszły sobie.
- Powietrze! - krzyknął wokalista wychodząc z pokoju. Wziął kilka głębokich oddechów uniósł ręce w powietrze. Po skończeniu "przedstawienia" zaprosił gościa na kanapę.
- Cieszę się, że przyszłaś. - powiedział. - Myślałem, że nie dasz rady...
- Też tak myślałam. Shadow wymieniła mi zmianę z kolegą, bez mojej wiedzy. A jak już wszystko było załatwione... nie było sensu nie skorzystać. Zastanawiam się, kto jeszcze był w tym spisku...
- Na mnie nie patrz. - Jared wzbraniał się rękami.
- Czemu zaprosiłeś te dziewczyny tutaj?
- No wiesz... Trzeba mieć jakiś kontakt z fanami... - odparł wymijająco.
- No, mów! Nie opowiadaj mi kłamstw, bo to wyczuwam. Myślałeś, że nie przyjdę, prawda?
- No tak... - było mu trochę głupio. - Ale...
- I miałeś racje. - Ćma przerwała mu. - Naprawdę, nie mogłam przyjść. Chwała Bogu, że dałam radę tu dotrzeć... Jedna z tych lasek co cię próbowała zapiszczeć na śmierć, przyczepiła się do mnie w autobusie i myślałam że ucieknę do domu... Nie mogę z takich ludzi...
- Błagam, nie przypominaj mi o nich... W życiu nie widziałem takich psychofanek... To jest jedna z rzeczy, których nie lubię będąc wokalistą... Wszyscy się czepiają tylko ciebie, a reszta zespołu to powietrze...
Megan chciała coś odpowiedzieć, jednak w tym momencie do sofy podszedł Shannon z nieprzytomnym wzrokiem i twarzą obsmarowaną czekoladą.
- No i widzisz, braciszku, twoja dziewczyna przyszła... - Shann nie dokończył. Zakołysał się i upadł na kanapę. Jego głowa wylądowała na kolanach Ćmy.
- O, mamo, ten znów się upił. - Jared załamującym spojrzeniem patrzył na brata.
- Macie tu jakieś łóżko? On potrzebuje odpoczynku...
- Jasne, czekaj chwilę, poproszę Johna, by to załatwił.
- Daj spokój, pomogę ci.
- Jesteś pewna? - Jared nie chciał nadwyrężać gościa.
Megan skinęła głową.
- Nie traktuj mnie jak wrażliwą dziewczynkę. Pomogę ci i tyle. - Megan powoli wstała z kanapy kładąc głowę Shannona na poduszce.
- Wybacz... Nie chciałem cię urazić. - Jared wziął brata za nogi w momencie, gdy Megan chwyciła Shanna pod pachy i podnieśli go z sofy. Wynieśli go przez drzwi wskazane przez wokalistę. Znaleźli się na białym korytarzu. Przeszli nim kilka metrów i skręcili w drzwi po lewej. Znajdował się tam dość obszerny pokój z łóżkami. Wyglądał jak sala szpitalna.
- To na tego typu wydarzenia. - wytłumaczył Jared widząc, że Megan jest w szoku.
- Super... Ile takich incydentów może zaistnieć w ciągu jednej nocy? - spytała. Łóżek było koło piętnastu.
- Jak widać... sporo. Ale to już ekstremalne przypadki. Jednak mój brat śpi tu niemal codziennie.
Ułożyli śpiącego Shannona na najbliższym łóżku. Megan przykryła go kołdrą.
- Śpij smacznie, niemowlaczku. - Jared nie mógł powstrzymać się od komentarza. Oboje parsknęli śmiechem i wyszli z sali.

1 komentarz:

  1. buhaahahahahahahahahahahahahaha niemowlaczek XDDDDD o jaaaaaa romantiko sami w skrytce ;D

    OdpowiedzUsuń